Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2018, 18:22   #3
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację

Zygfryd wpatrywał się w czyniących plany dowódców z zainteresowaniem, przestępując z nogi na nogę. Zaczynał już odczuwać pewnie zniecierpliwienie, choć służył pewien czas w Zakonie, dotychczas brał udział jedynie w drobnych potyczkach. Nie mógł się doczekać możliwości wykazania swojego oddania i męstwa w walnej bitwie z pogaństwem, choć ci najwyraźniej woleli kryć się po lasach niż stawiać czoło opancerzonemu rycerstwu w polu. Pewnie sam na ich miejscu zrobił by to samo.

W każdym razie niedługo będzie miał okazję okryć się chwałą, tak że nawet jego starsi bracia nie będą mogli zignorować dokonań Zygryda. Kiedy jeden z najmłodszych rycerzy wyraził nadzieję, że niewierni nawrócą się sami, pokręcił głową pobłażliwie. Wątpił, żeby te oddające cześć plugawym bożkom dzikusy tak łatwo się poddały, zresztą nie był pewien czy sam tego chciał, przecież wtedy nie miałby okazji do walki w Bożej sprawie.

Potem pojawił się von der Recke, którego pesymizm irytował von Rohrbacha, z drugiej jednak strony nie można było zaprzeczyć, że rycerz ów był doświadczony i wszyscy wokół darzyli go szacunkiem.

Zygfryd prawie podskoczył, gdy Deotheri zaproponował by przesłuchiwał jakąś dziewczynę. Z jednej strony ciekawiła go zwiadowczymi Kurów (kobieta która wykonywała takie zadania...rzecz nie do pomyślenia w oświeconym świecie), lecz myśl że miałby straszyć, czy torturować dziewczynę wydawała mu się obrzydliwa. Czemu akurat on został wybrany, czy von der Recke chciał go poddać próbie? Pewnie zwrócił na niego uwagę, chociażby z powodu tego, kim był jego stryj....

- Oczywiście wypełnię zadanie, choć nie jest godne rycerza niewiastę przesłuchiwać... -skinął głową staremu rycerzowi.

- Czasami rycerz musi uciec się do czynów, jakie zwykle uznałby za niegodne, jednak to od niego wszak będzie zależeć czy takowymi się posłuży. - odparł Deotheri, lustrując uważnie Zygfryda, który mógł się poczuć jak pod obserwacją ojcowskiej surowości - Sposoby radzenia sobie z uporem pogan mogą być różne - inne wszak przysługujące katu, inne rycerzowi. Ufam jednak, iż rozumiesz różnicę i przesłuchując oddaloną od Boga więźniarkę, której wiedza może wspomóc wiernych niosących odkupienie tym ludziom, choć ona na razie tego nie rozumie. Z bożą pomocą zachowasz godność rycerza, nie stając się okrutnym katem.

Zygfryd w zamyśleniu wpatrywał się w Deotheriego, próbując zrozumieć czego dokładnie oczekiwał od niego surowy dowódca. Podszedł do niego dumnym krokiem, starając się jednak pamiętać o okazywaniu szacunku przewyższającemu go rangą rycerzowi.

- Nie jestem szkolony w torturach - powiedział ściszając głos, z nutą odrazy - może będą inne sposoby zdobycia cennej dla nas wiedzy...czy ktoś będzie mi towarzyszyć, nie wiem czy z tą poganką będę mówić wspólnym językiem?

- Porozmawiamy w drodze do więźniarki. - odparł Zygfrydowi i zwrócił spojrzenie na resztę rycerzy - Poganie wciąż mogą nas obserwować z leśnych gęstwin w jakich mają świątynie swoich bożków. Muszą znać te tereny od dziecka, więc plątanie się w walkę z nimi na ich zasadach to zły pomysł, szczególnie nocą. Niech patrole nie zbliżają się do tych drzew w zasięg strzał, a miast tego skupią się na ubezpieczaniu samego obozu. Nie znamy siły obłędu pogan, jaki może ich tu zagnać.

Zgromadzeni potwierdzili zgodnie i nie tracąc ni chwili poczęli wdrażać rozkazy w życie, nie podążając za Zygfrydem i Deotherim poza namiot.

***

- Nie oczekuję, abyś torturował, tp byłoby niegodne i wręcz wbrew moim założeniom. - odparł dowódca, stąpając przed siebie powoli po ziemi obozu - Poganka zna swój, niezrozumiały język, ale także posługuje się mową Rusinów, którą jak mniemam poznałeś nim zostałeś przydzielony do tych terenów. - mężczyzna szedł wpatrzony przed siebie, zdając się nie zauważać mijanych osób, które usuwały się im z drogi - Można więc z nią porozmawiać, a jeżeli pytasz o metody przesłuchania... - oderwał wzrok od nieokreślonej przestrzeni, skupiając spojrzenie na twarzy Zygfryda - ..istnieje wiele innych metod na pozyskanie informacji, a odpowiednie słowa bywają jedną z nich. Musisz zaufać w boską pomoc, jaka pokieruje twymi czynami... jak i musisz zaufać we własne talenta.

Zygfryd zamyślił się. Była to nietypowa próba, ale z Bożą pomocą jej sprosta.

-Trochę znam język Rusinów...ciekaw jestem tej poganki. Zawsze możemy spróbować użyć dobroci, której się pewnie nie spodziewa, choć widziałem już dość dużo by nie być tak naiwny jak ten młodzian, co wierzy, że ci niewierni nawrócą się tak łatwo z własnej woli….

Deotheri uśmiechnął się bardzo delikatnie.

- Zrozumienie dla niego również nadejdzie z czasem, a nawet sądzę, że już niedługo. Zagłębiamy się wszak w pogańskie tereny i na pewno nikt nie pozostanie w błogiej naiwności do końca życia. - spojrzał wprost w oczy Zygfryda - Chcę, abyś zrozumiał powagę tego zadania, które może innym wydawać się go pozbawionym. Pogańska kobieta będzie miała jakiekolwiek przynajmniej informacje o umiejscowieniu swych kompanów, o taktyce i terenie, mobilizacji. Wszystko to przyniosłoby wiele naszym siłom i oszczędziło niepotrzebnych strat.

Zygfryd zacisnął pięść w wyrazie determinacji i skinął głową Deotheriemu.

- Zrozumiałem już, że na Bożą pomoc, nawet w słusznej sprawie, trzeba zasłużyć. Mój ojciec zginął w walce z hordami plugawego Saladyna broniąc Ziemi Świętej. Gdyby nasi bracia w tej walce nie dawali się wciągać temu wężowi w zasadzki może uniknęliby klęski… Rozumiem więc, że sprawa jest ważna, choć chyba rozumiesz że uważam stawanie w boju za godniejsze.

- Twoje podejście jest godne pochwały, jednak w tym wypadku... niemożliwe do realizacji. - starszy rycerz zwolnił kroku, aż do momentu zatrzymania go - Zostałeś zrodzony ze szlachetnej krwi, Zygrfrydzie von Rohrbachu, a szlachetna krew znaczy coś więcej niż tylko utarty frazes. - przymknął delikatnie oczy - I to właśnie ta wrodzona ci wielkość winna przewodzić twym czynom, kierować twój oręż, gdy nadejdzie potrzeba, układać słowa by stały się ostrzejsze niż najlepsza stal, delikatniejsze niż aksamit okrywający gładkie ciało śpiącej niewiasty. Pozwól wrogom zaznać twojej siły krwi, a staną się twymi lojalnymi wasalami bez potrzeby rozlewu czerwieni płynącej w ich własnych żyłach.

Zygfryd również zatrzymał się, słowa starszego rycerza podobały mu się a jednocześnie brzmiały nieco dziwnie….

- Dziękuję Panie, pochlebiasz mi i mojemu rodowi, jestem dumny z czynów mych przodków, choć przecież my, krzyżowcy powinniśmy wystrzegać się pychy. - zastanawiał się jakiej próbie właśnie jest poddawany.

- Czyny potomków rzutują także na wspomnienie przodków i o tym musisz pamiętać. To, co właśnie powiedziałem niech będzie dla ciebie wskazówką. Niech pokaże ci drogę, jaką musisz podjąć, aby wygrać nadchodzącą bitwę, którą stoczysz sam z nieznanym ci przeciwnikiem, którego orężem nie zwalczysz... nie chcąc zostać katem, co ci nie zostało zapisane przez ród. - powaga Deotheriego była wręcz namacalna w jego słowach - Wykorzystaj więc to, co odróżnia dowódcę od piechura, króla od plebejusza. Zwykłego zabijakę od Krzyżowca, a ta cnota jest darem od Boga. - zacisnął w dłoni krzyżyk uwieszony szyi i wypowiedział kilka słów chwalących Niebiosa.

- Twoje słowa są mądre, postaram się nosić je w głowie i w sercu…- Panie nasz…- Zygfryd dołączył do modlitwy w powadze. Jeśli była to próba, to miał wrażenie że idzie mu dobrze.
 
Zell jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem