Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2018, 19:01   #17
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Godzina 292015157SY
Okręt gwiezdny Matryoshka
Lot nie trwał długo. W formacji było zaledwie osiem statków, choć każdy transportował kilkadziesiąt osób. Wszystkie trzy hangary Matryoshki znajdowały się nad jej silnikami, wyglądając jak półki na szafie. W ścianie środkowego hangaru znajdowały się dwie kapsuły wiertłowe: wiertło wbijało się w ścianę okrętu, wwiercało do środka, a potem otwierało, uwalniając pasażerów. Był to abordaż bez drogi powrotu. Pojedyncza kapsuła mieściła pluton albo dwa, 30 do 60 osób. Biorąc pod uwagę rozmiar Matryoshki, ten niewielki oddział musiał stawać do walki z ponad tysięczną załogą. Była to niemalże misja samobójcza. Biorąc jednak pod uwagę, że ich obecność znacznie utrudniła funkcjonalność okrętu dowodzenia w bitwie, już dawno zdobyli przewagę dla wojsk Cesarskich.
Pierwsze trzy statki odwetowe wylądowały właśnie w tym hangarze. Niedługo potem wybuchł on, odrzucając pozostałe w tył, szarpiąc nawet Rosomakiem. Cesarscy nie byli durni i zabezpieczyli się tam, gdzie mogli.
- Zmiana planów, dwa górą, trzy dołem. - oznajmiła Miss Megaton przez komunikator, kierując swój własny statek na dolny hangar. - Nie martwcie się mostkiem. Raz ma sam się wybronić, jeżeli jest wart bycia kapitanem. Interesuje nas tylko rdzeń. Wszyscy gonią do centrum zasilania na środkowym piętrze. Nie stać nas na drugą Matryoshkę. - zadeklarowała.
W efekcie całego zamieszania Opus postanowił wylądować w górnym hangarze. Był z nim tylko jeden piracki okręt, w sumie dwie załogi liczące razem mniej niż dwustu piratów. Natychmiast po wylądowaniu okazało się też, że Matryoshka blokuje sygnały komunikacyjne wewnątrz. Obrońcom wystarczał interkom, a atakujący musieli jakoś sobie z tym problemem radzić. Wszyscy zaczęli się powoli wytaczać z okrętu. Ci, którzy lecieli Rosomakiem, po wygramoleniu się z niego odwracali się w stronę Opusa. Patrzyli na olbrzyma z pytającym wyrazem twarzy. Zaawansowany ekwipunek mężczyzny oraz fakt, że to on pilotował Rosomaka, musiały nadać mu status dowódcy oddziału.
Opus rozejrzał się po zebranych. Nie wszystko szło tak, jak chciał. Taka ilość piratów mogła sprawić mu nie lada problem. Jednak rola „dowódcy” pozwalała, w pewien sposób osłabić ich szyki. Był to plus zaistniałej sytuacji.
Drugim problemem były wiertła cesarstwa. Miły staruszek nie uprzedził go, że abordaż to misja samobójcza. Naukowcowi średnio widziało się wylatywać w powietrze. Musiał więc wymyślić jak wykorzystać statek na swoją korzyść, przetrzebić szeregi piratów oraz przy tym nie zginąć. Było to sporo tematów do przemyślenia.
- Ty i ty! – naukowiec wskazał dwóch przypadkowych załogantów, którzy wyglądali najbardziej „cool” w rozumieniu piratów. – Weźcie ze sobą kilku chłopaków, jedni lecą pomóc szefowej, reszta na środkowy poziom zobaczyć czy ktoś przetrwał wybuch. Pozostali ze mną. – zwrócił się do małej grupy kosmicznych szczurów, jak i Boba. – My zajdziemy ich od innej strony, przy odrobinie szczęścia trafimy na imperialnych atakujących mostek a gdy ich rozgromimy pomożemy Megaton. - zakomunikował.
Piraci tylko przytaknęli i rozbiegli się. Przynajmniej ci, którzy lecieli Rosomakiem. Grupa z drugiego okrętu, który wylądował na tym piętrze, przypisała się swojemu kapitanowi. Był to niesłychanie umięśniony gigant, który swoją posturą i muskulaturą dorównywał temu, co prezentował sobą opancerzony Opus. Intelekt olbrzyma wydawał się jednak ograniczony.
- RDZEŃ. - Warknął na swoją grupę popaprańców, obrócił się na pięcie i wszyscy ślepo pobiegli w kierunku centralnej jednostki zasilania.
Opus został ze swoją grupą, aby kierować się w stronę mostku. Zaraz przy wyjściu z hangaru naukowiec dostrzegł mapę statku, na którym się znajdował. Jak się okazało, szczytowa część statku była piętrem rekreacyjnym. Większość prac technicznych wykonywano na dolnym, a na środkowym znajdowały się pokoje mieszkalne oraz placówki treningowe.
Opus przystanął przy mapie, wpatrując się w nią intensywnie. Jednocześnie pozwolił by mięśniak wraz ze swym towarzystwem odbiegli na większą odległość. Oczy biegały po planie pomieszczeń, gdy mózg naukowca szukał najlepszego planu.
- Dobra. - stwierdził w końcu, podchodząc do pleców Boba. Sprawnym ruchem przesunął jakiś kawałek blachy, wydobywając spod niego trzy metalowe kule, o granularnej strukturze.
- Imperialni na pewno mają jakiś plan zapasowy. Nie zdziwiłbym się gdyby wysłali małą grupę by zniszczyć jeden z silników. - powiedział jednemu z piratów, wskazując korytarz prowadzący do górnej maszynowni. - Weźcie to… - mówiąc to wyciągnął metalową dłoń, w której trzymał wcześniej wyjęte zdalnie detonowane bomby. -... są to urządzenia, które nadają na innych częstotliwościach niż normalne nadajniki. Dzięki temu będziecie mogli zdać mi raport. - wymyślił tanie kłamstwo. - Jeżeli imperialni tam są, to powinno być ich garstka, więc dacie sobie radę. Potem dołączycie do nas na mostku - dodał zatrzaskując klapę na plecach Boba.
- Eeee… - Jeden z pirackich przydupasów spojrzał krzywo na Opusa. - Jak my się tak wszyscy porozbiegamy, to Megaton się na nas nie wkurwi? Ru, ru, ra, rane, raner...randewuz miał być pod rdzeniem i szybko. - zauważył pirat.
- A jestem tu ja czy Megaton?! - warknął Opus w stronę marudera. - Chcesz by może ona się wkurwiła, czy żeby JA na pewno się wkurwił?! - niemal krzyknął pochylając się tak, by zbliżyć hełm do twarzy pirata, a młotem rzucić cień na jego sylwetkę.
Pirat przełknął ślinę, po czym wszyscy przypisani do magazynu ruszyli biegiem, łykając kit Opusa.
Mężczyzna patrzył jak banda łachmytów biegnie przed siebie. Westchnął ciężko, trzymając palec na zapalniku ładunków.
- Po części rozumiem jak bardzo musisz nas nienawidzić. - zwrócił się do Boba. - Mimo że Mia miała niebezpieczny zawód, a nasze starcie było wynikiem pomyłki, na pewno nigdy nie będziesz nam wstanie w pełni wybaczyć. - dodał, a gdy piraci oddalili się na bezpieczną odległość nacisnął guzik, który wywołał szereg eksplozji rozrywający ciała bandy na drobne kawałeczki. - Bo ja sam nie umiem w pełni pozbyć się tej paskudnej goryczy i chęci zemsty. - dodał, ciężkim głosem, obserwując spod hełmu dym i kawałki ciał opadające na ziemię. - Ale postaram się byśmy szybko zrobili co musimy i byś nie musiał wytrzymywać mojego towarzystwa bardzo długo. - dodał odwracając się w stronę mapy. - Większośc sił piratów będzie przy rdzeniu, a na pewno ci najsilniejsi. Dlatego to idealna okazja by zaatakować mostek. Niestety tak małe siły cesarskie mogą mieć problem przebić się do źródła, gdy ta cała Megaton wraz z resztą wsparcia dotrą do walki. Zwłaszcza, że najsilniejsi kapitanowie, czy admirałowie nie ruszyliby na samobójcza misje. Uderzymy w mostek, skierujemy tą łajbę na kurs kolidujący z Lancą i zniszczymy ich centrum sterowania. Prawdopodobnie drugi panel jest w kajutach kapitańskich, będziemy musieli to sprawdzić. Potem wracamy do Rosomaka i spadamy stąd. - Na sam koniec wypowiedzi mechanik puknął palcem w jedno pomieszczenie na mapie. - W razie poważnych problemów, będziemy blisko kapsuł. Jeżeli poczujesz chęć ucieczki, nie będę cię zatrzymywał, chociaż razem mamy większe szanse przeżyć i wykonać ten szalony plan. - zakończył podnosząc młot i chwytając go pewniej.
Bob kręcił głową - Jesteś pewny, że damy radę dobiec do Rosomaka? To cała długość statku… - zauważył. - Plus, kapitan Lancy już jest na tym statku, a kapitana Matryoshki albo będziemy musieli sami dopaść na mostku, albo już dawno skorzystał z kapsuły. - zauważył kosmita. - Kasacja samych pojazdów to teraz wisienka na torcie.
- Niekoniecznie. - zauważył mechanik. - Jesteśmy wewnętrz formacji wroga, który musi ciągle się przegrupowywać. Zderzenie dwóch dużych okrętów może sprzątnąć wiele małych jednostek, oraz wprowadzi zamieszanie. Przygotowani są bowiem co najwyżej na wybuch Matriyoshki. Może to pomóc siłom imperium zadać decydujące uderzenie. - wyjaśnił swoją logikę Opus. - Zresztą zniszczenie dwóch statków, to zawsze lepsza rzecz niż jednego. Co do Rosomaka… w razie problemów użyjemy kapsuł a Gaudi postara się go stąd wydostać. -zadecydował. W głowie miał jeszcze jeden plan, ale na razie nie chciał rzucać zbyt wiele propozycji. Dobrze wiedział, że większość nie zależy od planu, a od tego jak potoczą się wydarzenia.
- Póki Matryoshka jest abordażowana, Rosmakiem i tak nie wylecę. - przyznał Bob. - Pomogę ci przejąć mostek, ale potem uciekam kapsułą. I tak pewnie jest kilka. - zauważył. - Pasuje?
- Tak jak powiedziałem, nie mam zamiaru cię zatrzymywać. - przytaknął Opus. - A więc ruszmy się, bo nie mamy całego dnia. - rzekł, po czym jego ciężki metalowy but wgniótł lekko blachę statku, gdy ten ruszył biegiem, w stronę sklepów z ekwipunkiem, przez które prowadziła najkrótsza droga do mostka.
 
Fiath jest offline