Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2018, 22:36   #5
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację

Książe stłumił w sobie pogardę jaką czuł w stosunku do bękarta - obiecał sobie, że tym razem nie straci nad sobą panowania. Spojrzał z wyższością na mężczyznę.
- Prowadź, mamy za sobą długą drogę. - Powiedział tylko - podróż odbiła się na kondycji wszystkich z jego eskorty, a on sam nie chciał tracić energii na przepychanki słowne.

- Oczywiście, mój książę. - skłonił głowę niżej - Jestem po to, by służyć. - wstał z kolan i skinął na tych, wchodzących w skład powitalnego orszaku - Lord Guiscard zostanie powiadomion, iż przybyłeś. - jeden z mężczyzn, popędzony gestem Jossego, popędził drogą, zapewne w stronę rezydencji - Konie zostaną ulokowane w stajniach, oczywiście, ale... czy masz coś przeciw książę, abyśmy przed nimi jeszcze konie zabrali? Wszak władca nie będzie przy stajniach się przemieszczał. - spojrzał na Simona wzrokiem przepraszającym, jakby sam nie był pewien jak sobie radzić z takim gościem.

Simon nie wydawał się poruszony pokornym zachowaniem towarzysza.
- Dobrze więc - Powiedział zsiadając z konia - Sądzę, że wszyscy z chęcią skorzystają z możliwości rozprostowania nóg.

Część ze sług Guiscard odebrała konie od jeźdźców, aby zaprowadzić zwierzęta do stajni, niewidocznych jeszcze w tych nocnych warunkach. Z gośćmi natomiast pozostał Josse oraz kilku zbrojnych czyniących obstawę dla nowoprzybyłych.
Dopiero, gdy Simon zezwolił na ruszenie w stronę sylwetki rezydencji, wszyscy ruszyli bez pędu w jej stronę.

- Twoje szybkie przybycie zaskoczyło nas, panie. - odezwał się po chwili Josse, który szedł nieopodal księcia - Czy jest ku temu konkretny powód? - pytanie nie miało żadnego wydźwięku w głosie tego mężczyzny, jakiego spojrzenie przyciągała w głównej mierze przemierzana droga.

Mężczyzna dalej starał się zachować spokój i nic po sobie nie poznać.
- Dobrze jest, żeby senior odwiedził wszystkich swoich wasali - zwłaszcza w tak burzliwych czasach jak te - bardzo zasmuciła mnie nieobecność twojego ojca na ostatniej uczcie. Mam nadzieję, iż jego zdrowie uległo poprawie? - Zapytał beznamiętnie.

- Wiek ma swoje prawa, toteż mój lord-ojciec wciąż odczuwa jego brzemię. - odparł Josse - Ale choć ciało schorowane, to umysł poddać się nie chce. - przez moment milczał, aby nieoczekiwanie w końcu zwrócić wzrok na Simona i zapytać go wprost tonem... pełnym wstydu? A może po prostu tak beznamiętnym, że wstydliwy się wydawał?

- Czy moje haniebne zachowanie na uczcie przyspieszyło twój przyjazd i wybór wasali jakich się wpierw odwiedzi, mój łaskawy panie?

Książę utrzymywał kamienną twarz.
- To kwestia, którą powinienem omówić nie z Tobą - Rzucił, dając jasno do zrozumienia, iż nie ma zamiaru poruszać tego tematu teraz.

Josse nie wykonał gestu ni nie zabrał głosu po tych słowach, ale zrobiwszy kilka kroków w stronę coraz bardziej widocznej rezydencji...

...zatrzymał się nagle i stanąwszy przodem przed Simonem...

- Książę mój...

...padł przed nim na kolana, nie przejmując się już zabrudzeniami ubrania.

Simon zatrzymał się i zawahał. Z jednej strony chciał wierzyć, że ta osoba czuje autentyczną skruchę za to co wydarzyło się wcześniej. W końcu alkohol, którego tamtego wieczora nie brakowało, potrafił namieszać w głowie. Z drugiej jednak strony znał takich ludzi i wiedział jak fałszywi mogą być - a on nie zamierzał ryzykować jednak kolejnego upokorzenia.

- Skończyłeś? - Powiedział spokojnie, wydając się nie zauważać całej sytuacji - Prowadź więc do swojego ojca.

Josse wyraźnie silnie zacisnął zęby unosząc wzrok na twarz swojego seniora.
- Panie... Zaprowadzę, oczywiście... - wstał powoli lecz z wyraźną nerwowością - ...tylko czy jest sens męczyć mojego ojca słowami o tym, jakiego doświadczyłeś mojego zachowania wtedy?

- To o czym będę rozmawiał z twoim ojcem to sprawa tylko jego i moja - Rzucił tylko książę.

Mogło się wydawać, że bękart szukał w tym momencie choć śladu litości w oczach Simona, wyszeptawszy tylko:
- Okaż łaskę, panie…

Oblicze seniora pozostało niewzruszone.
- Idziemy? - Powiedział spokojnie.

Josse przez ledwo moment patrzył jeszcze Simonowi w oczy, aby po chwili spuścić potulnie wzrok.
- Proszę za mną, mój książę. - co zabawne, tym razem wypowiedziane przez bękarta słowa nie posiadały w sobie ni grama wrogiej czy ironicznej nuty.

Josse nie marnował już czasu seniora, najwyraźniej widząc, że na pewno teraz łaski nie uzyska, a mógł mieć tylko nadzieję na nią, gdy książę spotka się z lordem. Dlatego też już bez zatrzymywania się, poprowadził ku rezydencji.

***

Simon mógł się zastanawiać jak całość kompleksu z zewnątrz wygląda za dnia, gdy nie jest zasnuta w nocnym mroku,oświetlana jedynie przez światło sączące się z wewnątrz. Jak prezentował się sam ogród, droga do posiadłości? Był w stanie powiedzieć oczywiście, iż ród de Autun nie szczędził na terenie, a i nawet w tych warunkach widok rezydencji o strzelistych dachach robił wrażenie. Książę zauważył także rzeźby skryte w ciemności murów, jednak nie mógł zobaczyć ich szczegółów w tych niesprzyjających warunkach.

Służba już czekała na gości tuż przed zdobionymi oszczędnie odrzwiami, wpuszczając przybyłych do środka, prowadzonych przez Jossego. Zbrojni towarzyszący im z rozkazu lorda de Autun nie weszli wraz z nimi, choć nikt nie zabraniał książęcemu orszakowi udać się wraz z Simonem do środka.

I dopiero tam mógł on poznać wygląd rezydencji skrytej wcześniej w mroku.

Jeżeli oczekiwał posiadłości urządzonej z większym przepychem - mógł być zawiedziony. Nie znaczyło to oczywiście, iż wnętrze pozbawione było szlacheckiej nuty, a wręcz przeciwnie, jednakże ta nuta była subtelnym smakiem, nieobecnym z zasady w większości takich rezydencji; surowość obecna w tym miejscu była jednak wyczuwalna. Czy tacy sami jawili się lordowie?

Gdy tylko poprowadzono Simona na tyle, aby przejąć niepotrzebne mu części odzienia, zobaczył on oczekującego już cierpliwie posiwiałego już lorda, którego kojarzył z czasów rządów swego ojca. Jego włosy ułożone w lekkim nieładzie (nie mającym nic wspólnego z nieporządkiem) zdawały się współgrać z obrazem równie poszarzałej brody. Na ciemną koszulę z koronkowym wykończeniem nałożona była aksamitna dłuższa błękitna szata wierzchnia, której złotawe wyszycia zdawały się blednąć przy silnie złotym kontraście zapięcia łączącego dwie poły odzienia.
Starszy mężczyzna wspomagał swój chód bukową laską, na której spoczywała część jego ciężaru, zaś jej głownia przypominała pysk lwa wzięty z herbu Autun...

...a bestia miała tak samo surowe spojrzenie jako i sam Guiscard.



- Książę. - pierwszy odezwał się lord de Autun, gdy tylko znalazł się bliżej Simona - Jesteśmy zaszczyceni twym przybyciem... - siwy lord ukłonił się na tyle nisko, na ile były w stanie jego plecy, okazując w ten sposób szacunek nowemu władcy.

Josse wyraźnie chciał wspomóc ojca, kiedy ten powoli powracał do pozycji wyprostowanej, ale wzrok Guiscarda skierowany na niego i wyrażający wobec niego złość, sprawił że bękart zaniechał zamiaru i jedynie usunął się na bok.

- Lordzie de Autun - Simon skłonił lekko głowę na znak szacunku do swojego rozmówcy - Mam nadzieję, że moja późna wizyta nie sprawiła ci zbędnych problemów.

- Och, oczywiście że nie, mój Książę. Stary już jestem, a starzy ludzie nie potrzebują tyle snu w końcu. - delikatny uśmiech pojawił się na ustach Guiscarda, który jednak szybko zanikł, gdy przeszedł on do następnej kwestii - Zamierzam jednak prosić cię o wybaczenie mi mojej nieobecności na tak ważnym wydarzeniu. Niedopuszczalne... nie pojawić się przed nowym księciem, gdy każdy lord składa mu hołd. - skłonił się ponownie i pozostał w ukłonie - Dowiedziałem się o nim dopiero po dwóch dniach od spotkania, ale to mnie oczywiście nie usprawiedliwia... taka ujma!

Simon uśmiechnął się lekko.
- Mój Ojciec zawsze uważał cię Panie za człowieka honoru i wiernego, ja również nie mam powodu, aby sądzić inaczej. Jednak… - Mina księcia spochmurniała, kiedy zwrócił wzrok na bękarta - Twój… przybrany… syn swoim niegodnym zachowaniem sprawił, że postanowiłem przekonać się i upewnić się o tym.

Guiscard nawet nie zaszczycił Jossego spojrzeniem, ale Simon miał wrażenie, że twarz lorda stężała.
- Niegodnym zachowaniem, książę? - spojrzał na władcę Burgundii - Nie wiedziałem, że sam udał się złożyć hołd... Czymże on... cię uraził?

Książę zdziwiony uniósł brew, nie spodziewał się tego, że bękart mógł wyruszyć w taką podróż samotnie.
- Nie przystoi gościowi ubliżać gospodarzowi, zwłaszcza jeśli jest się osobą urodzoną niżej - Powiedział spokojnie.

- Ubliżał... - tym razem spojrzał na wyraźnie przerażonego Jossego, który nie spodziewał się tego najwyraźniej - Książę... - wrócił uwagą do Simona - Jego karygodne zachowanie nie pozostanie bez kary, o tym cię zapewniam i biorę to na swój honor... Rzeknij tylko jakiej kary dla niego sobie życzysz, a zostanie spełnione twoje życzenie…

Dziedzic de Bourgogne zamyślił się.
- Zarówno ja jak i moi przodkowie zawsze uważali twój ród za honorowy i godny zaufania i nie chcę, żeby ta jedna sytuacja przekreśliła nasze relacje. Jednak taka zniewaga nie może pójść płazem - twój syn musi odpowiedzieć za swoje zachowanie i jest ku temu idealna sposobność - podobno Papież nawołuje do nowej krucjaty w ziemi świętej, a jego wysłannicy rozpoczęli rekrutację chętnych. Sądzę, że sprawa boża potrzebuje kolejnej pary rąk do dzierżenia miecza, a surowy klimat pozwoli zahartować ducha i wolę tego człowieka - Powiedział spokojnie.

Lord Guiscard skinął głową.
- Tako i się stanie, mój książę. Josse zostanie zaciągnięty do walki w Krucjacie, jako i jest twoja...

- Nie posiadam doświadczenia w walce, panie... - przerwał lordowi Josse, patrząc na Simona.

Książe wzruszył tylko ramionami.
- Czas w końcu jakiegoś nabrać. Przyda ci się w życiu. - Rzucił tylko.

Bękart wyraźnie chciał dalej protestować, ale...
- Twoja wola, książę. - odrzekł lodowato, a sztywny ukłon temu towarzyszący był wymuszonym gestem.

Josse musiał wszak rozumieć, że jego szanse na Krucjacie są o wiele mniejsze, gdy on sam żołnierzem nigdy nie był, a jednocześnie niespodziewanie wyrywała go ta wyprawa z życia... o ile miało ono jakąkolwiek wartość dla kogoś poza nim samym.

- Mam nadzieję, że ten niemiły incydent zostanie dzięki temu zapomniany rodowi de Autun, książę. Zaiste twą wolę cechuje wielka łaskawość wobec impertyneta takiego statusu. - lord Guiscard wykonał tylko gest dłonią w kierunku swego bękarta, jakby odganiał owada - Nie jesteś teraz potrzebny tutaj, Josse. Każ służbie przygotować więcej strawy. Książę przebył długą drogę.

Josse nie odpowiedział na słowa polecenia. Obdarzył tylko ojca spojrzeniem tłumionej wściekłości, jakie to spojrzenie także zawisło na Simonie, po czym szybkim krokiem oddalił się od mężczyzn, ledwo skinąwszy im głową.

Książe całkowicie zignorował wrogie spojrzenie bękarta, jasno dając mu do zrozumienia, że nie zamierza zmieniać zdania i cała sprawa przestała go już interesować.
- Zaiste… Niezbyt fortunne wydarzenia miały miejsce tamtego wieczora, jednak kto wie - być może owoc twoich lędźwi panie odegra kluczową rolę w naszej świętej sprawie? Bo kto mógłby sobie wyobrazić służenie lepszemu celowi, niż oswobodzenie ziemi naszego zbawiciela z rąk tych nędznych pogan? Każdy ich krok, który postawią w miejscu gdzie stąpał Chrystus jest obelgą dla prawdziwego rycerza wiary! - Oczy Simona zapłonęły fanatycznym blaskiem, który jednak po chwili nieco przygasł - Mam tylko nadzieję, że twoje podejście w do mnie jest różne od tego, które należało do bękarta - Zawiesił głos, czujnie przyglądając się przy tym swojemu wasalowi.

- Jeszcze posiadam rozum na swoim miejscu, mój książę. - odparł lord spokojnie - Nie wiem co mówiło to nieplanowane dziecię, ale jego język już dawno prosił się o wycięcie, jednak gdybym miał takie samo podejście co i on... nie ubliżałbym ci, panie. - spojrzał wzrokiem, w którym zawarta była chęć oceny połączona z ciekawością.

Simon rozluźnił się nieco.
- Po prostu na chwilę obecną muszę ugruntować swoją pozycję i przypuszczam, że za moimi plecami toczą się różne… rozmowy. - Powiedział beznamiętnie - Ojciec jednak przygotowywał mnie do objęcia tronu już od lat i choć jego śmierć była bardzo niefortunna i zdecydowanie za szybko odszedł z tego świata, mogę cię zapewnić panie, że nie masz przed sobą podrostka za którego uważa mnie większość i wiem co oznacza wierność i jak ją… wynagrodzić - Tym razem to senior bacznie obserwował swojego rozmówcę.

- Nagrodami nie zdobędziesz prawdziwej wierności, książę... jak i nie okażesz swej własnej siły mężczyzny. A różne rozmowy zawsze będą ci towarzyszyć, jak i każdym towarzyszą. Trzeba tylko wiedzieć na które nie zważać, a w które się wsłuchiwać uważnie. - Guiscard uśmiechnął się - Ale przynajmniej strawa żadnych rozmów nie prowadzi, mój książę. Zechcesz przejść ze mną do jadalni? Nie uchodzi nam stać tutaj i dywagować o sprawach przykrych na pusty żołądek.

- Ojciec zawsze powtarzał, że oddanie trzeba nagradzać, natomiast zdradę - karać. Uważam te zasady za jak najbardziej właściwe - Powiedział tylko i kiwnął delikatnie głową - Zaiste ta podróż wzmogła mój apetyt. Prowadź lordzie.
 
Zell jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem