16-05-2018, 07:04
|
#9 |
Edgelord |
Światło, chociaż nikłe, poraziło oczy, które tak intensywnie wpatrywały się chwilę wcześniej w ciemność nieprzeniknioną. Serce, które wcześniej jeszcze tłukło się jak oszalałe zaczęło zwalniać rytm.
- Pogasło - Michaił wypuścił z tym słowem powietrze w płucach wstrzymane.
Wizyta kulawca uradowała go. Kulawy Prometeusz przyniósł ze sobą ogarek nadzieji, rozproszył czarne myśli. Negatywne odczucia przyblakły, nie znaczy jednak, że zatarły się zupełnie.
- Bumagę przyniosłeś? - spytał podejrzliwie śledząc każdy tchórzliwy krok tej karykatury człowieka.
- Tak, tak... - pomachał rulonem na listy przed oczyma Michaiła - Byłeś już tam? Na dole? - wskazał na zamknięte drzwi.
- Pokaż - wyciągnął dłoń. Drżała lekko, wiedział, lecz można było to wziąć za migotanie światła świecy.
- A co? Czytać umiesz? - mruknął, ale włożył tubę w dłoń kowala - Pieczęć ma. Woskiem sklejony ten pergamin. - wzruszył ramionami.
Kuzniecjew przyjrzał się uważnie odciśniętemu w laku znakowi. Nie mógł się poszczycić wielkim obeznaniem w terenach Rusi, co dopiero ziem dalszych. Słyszał o nich, a jakże, ale jego noga nigdy na większości nie stanęła. Niemniej wybita w laku postać wściekłej bestii o zmierzwionym ogonie przypomniała mu widziane wcześniej symbole, jakie przynosili wraz z sobą posłańcy z Pskova.
Jeżeli jednak i tego byłoby mu mało, to wokół bestii zapisane zostało jakiemu miejscu jest owa pieczęć przypisana, nie dając wątpliwości co do jej przeznaczenia w sprawach Pskova.
Rozłamał lak ostrożnie i rozwinął pergamin.
- Poświeć - przykazał.
Gdy światło oświetliło dokument, oczom Michaiła ukazały się starannie wykaligrafowane bukwy... z których jednak prosty kowal był w stanie odczytać jedynie swój patronimik wraz z własnym imieniem oraz nazwę Pskova. Znacznie ciekawsza była ta kaligrafia oraz na szybko przygotowane ozdobne majuskuły.
- I co? - znerwicowany mężczyzna zerknął ciekawsko na pergamin.
Władimirowicz zwinął pergamin i schował za pazuchę. Złapał nieznajomego za rękę i wyjął mu z dłoni świeczkę.
- Masz jakieś imię? - spytał podchodząc do szafki, tam gdzie za skrzypiącymi, drewnianymi drzwiczkami schowane były trzy butelki.
- Siergiej... - odparł zaskoczony mężczyzna, jakby nie spodziewał się, że Michaił zechce się dowiedzieć.
Drzwiczki skrzypnęły.
- Siergiej... - powtórzył odsuwając się od szafki, - w której z nich jest alkohol?
- Alkohol...? W sumie... - nachylił się do szafki, z której wyjął jedną z butelek - ...w tej. Tylko jest raczej niepijalny... zważając na to, że czysty to on nie jest... Czemu pytasz?
Michaił trzasnął otwartą dłonią w szafkę. Buteleczki zadźwięczały o siebie. Jedna z nich przewróciła się. Westchnął głośno i oparł się plecami o mokrą ścianę.
- Nie - odparł cicho. Odchrząknął gęstą plwocinę, która zalegała mu w gardle. - Nie byłem. On ci to zrobił? - wskazał nogę.
Siergiej zastygł i dopiero po chwili odparł niespokojnie.
- Nie... Nie on... nie... - wziął głębszy oddech - Dragos mi tego nie zrobił.
Wszystko to było nieobyczajne. Zaczarowany Pskow, zaczarowany czarnooki, zaczarowany kulawiec. Myśli trzepotały się pod czaszką kowala uderzając rytmicznie w skronie. W gębie czuł kwaśny smak żółci.
- Dlaczego? - spytał patrząc mu prosto w oczy.
- Bo... bo nie może...? Naraziłby się... - wyszeptał Siergiej - ...mam nadzieję…
Kowal pokręcił przecząco głową.
- Dlaczego nie odejdziesz Siergiej? Traktują cię gorzej niż sobakę.
- ...nie, nie odejdę... nie... - młody mężczyzna spojrzał w bok - Nie zrobię tego... Muszę zostać... Taki rozkaz... A wszystkie rozkazy się zawsze wykonuje...
W tym momencie Siergiej wyglądał na naprawdę wystraszonego możliwością odejścia. Z niezrozumiałego powodu wolał pozostać w tym więzieniu poniżenia, choć przerażało go ono niezmiernie.
- Dlaczego? - nalegał Kuzniecjew.
Siegiej spojrzał szczerze zaskoczony, jakby nigdy wcześniej nie zapytano go o to, ale po chwili jego wzrok znowu trochę stężał, choć dłonie zadrżały.
- Jeżelibym choć gestem spróbował... - wyszeptał ledwo słyszalnie - ...pan by mnie ukarał... ale oczywiście nigdy tego nie zrobię. - ostatnie słowa dodał pośpiesznie.
- Kogo się tak boisz Siergiej?
Zaległo milczenie, podczas którego Michaił nawet nie słyszał oddechu Siergieja, jakby ten człowiek z przestrachu nie chciał zwrócić nawet tym dźwiękiem niczyjej uwagi. Wpatrywał się w kowala w napięciu, które i jemu przez spojrzenie Sergieja się udzieliło...
- Vladyku... - wyszeptał Siergiej w odpowiedzi - Chodźmy już na dół…
Strach kulawca był zaraźliwy a zmęczony Kuzniecjew nie miał sił aby zastanawiać się nad jego przyczyną. Chciał już tylko przesłuchać dziewczynę, odebrać zapłatę i wrócić do Nadiejki.
- Ona tam jest? - spytał nieprzytomnie. - Prowadź. Chcę mieć to już za sobą. Cziort z tem... - machnął ręką zrezygnowany.
|
| |