Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2018, 22:59   #6
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację

ANNO DOMINI MCCVIII, Venetia
Vincenzo zdołał już zapomnieć jak wygląda życie w jednym domu z Fabirizio, ale bardzo szybko jego brat mu przypomniał za czym ten mógł tak bardzo tęsknić... a co powodowało ból głowy. Młodszy z syn Ezio, choć nastoletniość miał już za sobą (i dzięki surowości ojca oraz działaniom samego Vincenzo nie sprowadził niezmywalnej hańby na Albertinazzi) najwyraźniej wciąż nie wyrósł z pewnych swoich... nawyków i przywar. O ile w ogóle miał kiedykolwiek wyrosnąć. Przynajmniej wyszukiwanie przekrętu skrytego w liczbach zapisanych w rejestrach handlowych, zabierało mu na tyle czasu, aby nie mógł wykorzystywać pełni swych... talentów.

Oczywiście tych, które nie dotyczyły liczb.

Nikt nie mógł się na niego skarżyć. Nie powodował szkód, nie krzywdził nikogo... Chociaż większość służek było bardziej niż chętnych na bliższe zapoznanie z kimś nie tylko majętnym, ale także tak czarującym jakim był Fabrizio. Alexandra natomiast pomimo spokoju i pozornego ignorowania zachowania męża, jakiego wyraźnie cieszyła reakcja kobiet na jego własny urok, nie była w żadnej mierze zadowolona. Gloria wolała nie komentować głośno, choć potrafiła wyrzucić z siebie niechęci podczas rozmów na osobności jakie prowadzili z Vincenzo. Nigdy nie pałała szczególną sympatią do drugiego z braci, prawdopodobnie przekonana, że ten będzie starał się zaszkodzić starszemu z czystej zawiści, ale to jego zachowanie w momencie, gdy żona miała rodzić za kilka miesięcy, budziło złość Glorii.

"Porozmawiaj z nim, przemów do rozsądku, na Boga!" nalegała częściej, odkąd Fabrizio sprowadził się z rodziną na pewien czas do domu Vincenzo "To twój brat w końcu!"

Vincenzo jednak w tym momencie bardziej był zajęty poszukiwaniem odpowiedzialnych za ten atak finansowy niż umoralnianiem młodszego brata. Wiedział, że to w końcu zrobi, bo pozwolenie Fabrizio na te wyskoki może w końcu skończyć się tragedią dla reputacji, ale sprawa uległa wyciszeniu odkąd uspokoiła go praca z rejestrami. Prawie nie wychodził z przydzielonego mu gabinetu, czasem tylko podrywając służkę przynoszącą mu jedzenie, na które nigdy nie miał czasu stawić się w jadalni. Coraz rzadziej też rozmawiał z kimkolwiek, zamykając się w pokoju ze swoimi liczbami i rozłożonymi wszędzie dziennikami... a Vincenzo wydawało się, że Fabrizio jest naprawdę szczęśliwy, kiedy zostaje po prostu pozostawiony w spokoju, nawet przez własne dzieci.

Cóż, przynajmniej pociechy obu braci nie sprawiały problemów z powodu zachowania ojca dwójki z nich.

Mimo poszukiwań, do jakich Vincenzo zaprzęgnął wynajętych ludzi kilka dni temu, dobre nowiny nie nadchodziły. Lista jaką otrzymali od pracodawcy nie okazała się kluczem do zagadki, gdy ci nie byli w stanie namierzyć tych osób... o ile one w ogóle istniały pod tymi mianami. Mógł też jego informator źle usłyszeć, zapisać lub uzupełnić w pijanym widzie, ale choć przed swym panem zaklinał się, iż nazwiska są poprawne... niczego to nie zmieniało.

Był w martwym punkcie i możliwe znaleziska w tych przeklętych rejestrach mogły rzucić światło na sprawę... ale po czterech dniach bez jakiejkolwiek odpowiedzi zaczęła ogarniać Vincenzo frustracja, spowodowana bardziej niepewnością czy zaraz handel Albertinazzi nie ucierpi od kolejnego ciosu niż złością na innych.

Dlatego prośba brata o wieczorne spotkanie w sprawie interesu rodzinnego, ucieszyła go niezmiernie.

***
Fabrizio zawsze był wpatrzony w Vincenzo jak w ideał, którego nie mógł doścignąć. Kiedy był młodszy nie potrafił przeboleć starszeństwa jakie dawało zysk nie będący mu należnym ani większej dawki miłości okazywanej przez ojca pierwszemu synowi. Mimo że Ezio kochał również drugie z dzieci nie posiadał po prostu takiej cierpliwości do jego krnąbrnej natury i tyle czasu dla młodszego z synów.

Im więcej Fabrizio miał lat, tym mniejsza była ta boleść, aż pozostała jedynie smutną prawdą, której siłę niwelowała jednak braterska więź. W końcu starszy brat nie odrzucał młodszego, a ten coraz mocniej był zafascynowany wszystkim co pierwszy spadkobierca robił, każdym jego sukcesem. Sam mógł być czarujący w obejściu, ale nigdy nie lgnął do towarzystwa prócz przelotnych związków, zupełnie niezobowiązujących, jednocześnie wciąż łaknąc miłości jaką okazywał mu Vincenzo. Jedynie z jego strony przyjmował pochwały czy nagany z przejęciem, a czasami Vincenzo miał wrażenie, iż jego brat poważa go bardziej niż własnego ojca.

Nie mógł się więc spodziewać, iż po przybyciu wieczorem do gabinetu zajmowanego przez Fabrizio zastanie obraz, jaki uderzył go silniej niż mógłby upadek ich handlowej spółki.

Zobaczył brata złączonego w pocałunku kochanków z jego starszą bratanicą.


Kiedy Cassandra ujrzała ojca stojącego w drzwiach, szepnęła coś z uśmiechem do Fabrizio siedzącego przy biurku, po czym poprawiwszy niedbale koszulę stryja, opuściła gabinet pospiesznie, umykając przez otwarte drzwi wychodzące na ogród skąpany w letniej ciemności nocy, zostawiając braci sam na sam...

...a ta sytuacja odebrała samemu Fabrizio głos, pozostawiając go wpatrzonego w przerażeniu i wstydzie w brata.




 
Zell jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem