Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2018, 11:08   #9
Muagor
 
Muagor's Avatar
 
Reputacja: 1 Muagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputację

Kiedy do tego doszło... Nie był w stanie stwierdzić. Na początek nalał sobie jeden kieliszek, a potem drugi. Wino pomagało mu się uspokoić... Z każdym łykiem problemy stawały się mniejsze. Z każdym łykiem miał coraz większe przeświadczenie, że wszystko się da rozwiązać. Ułatwiało mu to niemyślenie o tych strasznych rzeczach, a jednocześnie ułatwiało mu to myślenie o rozwiązaniach. Im więcej w siebie wlewał tym miał większe przeświadczenie, że jest bliżej rozwiązania wszystkich problemów. Tak mijały minut, a potem godziny. Zatracił się w winie, które oferowało chwilę wytchnienia, które oferowało brak cierpienia, które oferowało odpowiedzi. Ostatecznie oferowało jedynie iluzję tych rzeczy. Wszystko bowiem rzeczywiście znikało. Rozwiązania się pojawiały w głowie Vincenzo. Rozwiązania, które z całą pewnością będą skuteczne i wszyscy go będą za nie sławili.

Problem pojawił się rano. Albertinazzi został odnaleziony przez swoją żonę i Alessię. Gloria wygarnęła mu wiele rzeczy. Mówiła... a Vincenzo nie był w stanie znaleźć kontrargumentu na żadną z nich. Rozwiązania, które wymyślił podczas picia uleciały mu z pamięci. Te zaś, które pozostały na trzeźwo pokazały swoje prawdziwe oblicze. Były debilnymi pomysłami. Żaden problem nie zniknął... żaden problem nie został rozwiązany. Wszystko trwało nadal. Jedynie conte stracił wiele czasu, stracił część honoru i szacunku zarówno dla samego siebie jak i szacunku innych osób. A jego brat pewnie się tym wcale nie przejmował... Gloria miała rację.

Disgrazia...

Disgrazia dla niego... dla jego brata... dla jego kochanej córki... dla całego rodu. Większa niż Gloria była w stanie sobie wyobrazić, bo to tu i teraz było tylko efektem większej ujmy na honorze. Niczym dom z kart wszystko się sypało. Nawet jego dobrodziej doża mógł czuć się urażony, gdyż Vincenzo nie raczył pofatygować się do jego posłańców. Jeżeli przybył by na spotkanie w takim stanie, to hańba zostałaby pogłębiona. Mógłby stracić łaski i upaść, a z nim cała rodzina... Ale czy ona już nie zaczęła upadać? To co wczoraj się stało...

- Gloria miała rację. - Zaczął mówić zachrypniętym głosem do Alessi kiedy ta zaczęła mu pomagać obmywać jego ciało i doprowadzać się do porządku. Wzrok miał pusty jakby patrzył gdzieś w dal. - Kiedy mówiła, że Fabrizio przyniesie kłopoty. Ale... - Przełknął ślinę nie mogąc wypowiedzieć tego na głos - ... ale Cassandra... z własną bratanicą? - Zapytał nie wiadomo kogo z łzami w oczach. Otarł je po chwili nie do końca świadom, że powiedział Alessi więcej niż chciał.

Wstał chwiejąc się. Kiedy Alessia starała mu się pomóc dał tylko sygnał ręką, aby się odsunęła. Sięgnął po swoją laskę, którą nosił bardziej dla ozdoby i bezpieczeństwa, ale tym razem rzeczywiście potrzebował jej aby móc iść prosto. Prosto do drzwi. Alessia chciała go powstrzymać, ale również teraz ją uciszył.

- Na Krucjacie wielu piło. Widziałem co wino potrafiło zrobić z ludźmi... ale widziałem też inne rzeczy. - Stanął przed drzwiami i zamknął zasuwę. - Wielu zginęło, bo nie potrafiło prosto trzymać miecza. - Odwrócił się i zaczął iść w kierunku Alessii - Byli jednak tacy, którzy stawali do walki chwiejąc się, aby po paru chwilach walczyć zupełnie na trzeźwo. Strach, wysiłek... To wszystko jakoś sprawiało, że wino ulatywało z człowieka. - Podszedł do niej i się na nią patrzył zastanawiając nad czymś. Bijąc się z własnymi myślami. - Jak to się działo nie wiem. Wiem jednak że strach i walka sprawiają, że serce wali Ci jak młot. Może to o to chodzi. - Wyciągnął rękę i pogłaskał Alessię po policzku. Zrobił jeszcze pół kroku i złożył pocałunek na jej wargach - Spraw aby moje serce waliło jak młot.

Nie sądził, że kiedykolwiek to zrobi. Głęboko wierzył w złożone śluby. Kochał Glorię. Ale wiedział, że jeżeli w takim stanie uda się na spotkanie z Dożą, to zniszczy im życie. To wydawało się jedynym rozwiązaniem. Poświęcenie własnej moralności dla dobra rodziny. Aby Gloria i ich dzieci mogli dalej wieść życie jakie im zapewniał. Pewnie znalazłyby się również inne sposoby, ale wciąż zamroczony winem umysł w chwili obecnej dostrzegał jedynie to rozwiązanie. Przepraszał Glorię w myślach... wiedział, że będzie musiał później odpokutować grzechy... Być może wykupić odpust... Ale nie... Nie mógł zapłacić pieniędzmi za darowanie takiego grzechu... Odpust odpadał... Spowiedź... pokuta... i nie powtarzanie tego nigdy więcej.
 
Muagor jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem