Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2018, 13:28   #1
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
[PF 1e 18+] Inwazja Żelaznych Kłów [Ukończona]

Inwazja Żelaznych Kłów
Prolog: Święto Targu



Malutkie miasto Phaendar w Nirmathas istnieje już od trzystu lat, odkąd wybudowano dzielący z nią nazwę most na rzece Marideth. Osada stała się pomniejszym przystankiem na drodze handlowej między imperium Cheliax a jego północnymi koloniami. Przez lata populacja wzrosła i utrzymywała się na poziomie kilkuset mieszkańców – ich liczba nie zmienia się nawet teraz, kiedy zaledwie 3 dni marszu na południe stąd wrze wojna o niepodległość.

Phaendar ma niewielkie znaczenie militarne poza swoim położeniem na rozdrożach między równinami Nesmian a Pustymi Wzgórzami. Kompletny brak murów uniemożliwia obwarowanie się, a płaski teren pozwala mieszkańcom na dostrzeżenie zbliżających się armii z kilkudniowym wyprzedzeniem i ucieczkę do oddalonego o rzut kamieniem lasu Fangwood. Z kolei rzeka Marideth ma bardzo rwący nurt i praktycznie nie da się po niej nawigować. Dzięki temu życie tu upływa dość spokojnie, żeby nie rzec: nudno.

Miasteczko wygląda w zasadzie jak sam plac targowy obudowany różnego rodzaju budynkami: dwoma tuzinami budynków mieszkalnych i warsztatów, tawerną, faktorią handlową. Lekkie zaskoczenie wzbudza także stojące przy placu dom aukcyjny i drewniana scena – wyraźnie sygnalizują, że Phaendar to coś więcej niż tylko zapyziała wioseczka. Większość zabudowań jest drewniana i nosi ślady częstych napraw lub przebudów. Jedynie stojąca na skraju świątynia wydaje się nieskazitelna, wykonana z ciemnego drewna pokrytego pięknymi zdobieniami.


Pierwszy dzień miesiąca Arodus, Święto Targu, Phaendar
Tegoroczne żniwa były bardzo udane – pogoda dopisywała, zebrano bogate plony, a spichlerze na okolicznych farmach wypełniono prawie po brzegi. Erastil spojrzał w tym roku bardzo życzliwym okiem na swoich wyznawców w niewielkim Phaendar. Ostatnie zboża zebrano ledwie przedwczoraj, a lada moment rolnicy mieli wrócić na swe pola, by przygotować je na następny rok. W tym czasie ich współmieszkańcy zajmujący się rzemiosłem w pocie czoła szykowali swoje najlepsze towary. Wszyscy wyczekiwali jednego dnia, który nie tylko uroczyście zakończy czas żniw, ale i pozwoli im sprzedać nadmiar zbóż czy towarów, powiększając ich bardzo skromne majątki – Święto Targu! Dwudniowe wydarzenia, będące największym, a dla wielu jedynym, urozmaiceniem w spokojnym życiu miasteczka na brzegu rzeki Meredith. Zawsze zjeżdżała się tutaj istna horda podróżnych, farmerów i rzemieślników z okolic, a nawet kupców z dużych miast, zmieniając Phaendar w istny ul.

I tak samo było też w tym roku. Większość gości zjawiła się już poprzedniego wieczoru, więc od samego ranka plac rynkowy pełen był straganów prezentujących całe spektrum jakości, od zwykłych płacht materiału rozłożonych na ziemi po wielkie i pięknie zdobione wozy, kosztujące pewnie więcej niż niejedno tutejsze domostwo. Wokół nich tłoczyło się całe mrowie humanoidów przeróżnych ras i proweniencji, oglądających towary najróżniejszej maści: wyroby cieśli i rymarzy, skóry, narzędzia, ozdoby, a nawet zwierzęta, wyroby alchemiczne czy magiczne drobiazgi. Poza sprzedawcami i ich klientami kręciło się też sporo innych osób: zainteresowani plotkami z wielkiego świata rolnicy, ciekawskie wiejskie dzieciaki, przypadkowi wędrowcy, rzemieślnicy i ich czeladnicy podpatrujący konkurencję, podpite opryszki szukające zaczepki, a nawet kieszonkowcy - dwoma ostatnimi typami „przechodniów” zajmowali się szybko okoliczni strażnicy porządku. Ale Święto Targu nie odbywało się tylko na placu - całe Phaendar zostało nim ogarnięte. Miasteczko było otoczone istnym lasem namiotów należących do podróżnych, którzy nie zdążyli wykupić sobie noclegu w pękającej w szwach Tawernie Korzennej ani u mieszkańców oferujących kąt u siebie. Warsztaty rzemieślników były pełne klientów, tak samo jak dom aukcyjny Maxa Belerna, z którego świetnie słychać było donośnie odgłosy burzliwych licytacji zbóż i bydła oraz zawieranych umów. Te hałasy były główną konkurencją dla grup muzykantów okupujących niewielką phaendarską scenę i umilających czas tym, którzy postanowili przystanąć na chwilę i odpocząć.


Miało to tak trwać przynajmniej do wieczora, kiedy to Święto Targu przestanie być targiem, a stanie się świętem. Rolnicy będą opijać zakończenie żniw, kupcy i rzemieślnicy oblewać udane interesy bądź topić smutki po nieudanych, a pozostali będą się po prostu dobrze bawić. Ci którzy znali już Phaendar czekali też na biesiadę w „Korzeniu”, podczas której Aubrin Zielona, znana i lubiana nieformalna liderka tutejszej społeczności oraz kapłanka Caydena, trochę wypije i zacznie snuć swoje niesamowite opowieści. Co rok dodawała do nich nowe niestworzone elementy, rozbawiające słuchaczy do łez.

Ale do tego czasu pozostało jeszcze kilka godzin, wypełnionych gwarem targowiska na głównym placu miasta, a także donośnymi nawoływaniami wodzireja ze sceny, szukającego śmiałków do przeróżnych konkursów.

Yastra, Rathan i Jace Beleren
W czasie gdy mieszkańcy Phaendar i goście Święta Targu tłoczyli się na głównym placu miasteczka, spędzając czas na oglądaniu towarów, zakupach i ubijaniu interesów, wy mieliście co innego do roboty. Aubrin Zielona poprosiła was o pomoc w przypilnowaniu porządku w dzisiejszym dniu, obiecując zapłatę i kolejkę najlepszego piwa w „Korzeniu”. Yastrę i Rathana trochę zdziwiło zaangażowanie dziwaka Jace’a, ale nie mogli odmówić mu skuteczności – jego reputacja robiła swoje i wiele osób wolało dać sobie spokój ze sporami niż musieć z nim dyskutować. Co bardziej agresywnym pieniaczom trzeba było zaserwować silniejszą argumentację, drobny pokaz magii lub wściekłe spojrzenie uzbrojonej w groźnie wyglądający miecz elfki. Na szczęście argumentu siły musieliście użyć tylko raz wobec jednego z przyjezdnych, który uznał, że załatwi poradzi sobie z „paroma wsiurami” i ruszył z pięściami na Rathana. Żeby chociaż zdążył raz go trafić…

Zaza
I znowu Święto Targu… nigdy nie przepadałaś za tym dniem. Za dużo ludzi w jednym miejscu, zawsze znajdywał się ktoś, kto za świetny pomysł uznawał zaczepianie ciebie obelgami i nieprzystojnymi propozycjami, co potem kończyło się tłumaczeniem strażnikom porządku, czemu znowu kogoś poturbowałaś. Ale przecież nie mogłaś odmówić ojcu – ktoś musi pomóc mu nosić pakunki i upewnić się, że nikt nie spróbuje go obrabować. Kiedy już dotarliście na miejsce, przypomniało Ci się, że jednak nie jest tutaj tak źle. Mieszkańcy Phaendar byli w dużej mierze życzliwi wobec Ciebie i ojca, to przyjezdnym zdarzało się sprawiać problemy. Dlatego o ile ze znajomymi witałaś się uprzejmie, jak na Ciebie, to na nieznajomych patrzyłaś z groźbą w oczach.

Kharrick Lepperow
Kolejny przystanek w Twojej długiej podróży: Phaendar, Święto Targu. Kupcy Farrow i Clidon, z którymi zabrałeś się w drogę, wydawali się nim dość podekscytowani. Mogłeś ich zrozumieć – choć zdarzało Ci się widywać większe tłumy, ten i tak robił wrażenie, szczególnie w porównaniu z wielkością tego miasteczka. Kiedy dotarliście do Korzennej Tawerny, w której mężczyźni zajęli pokój, obaj podziękowali Ci za towarzystwo w drodze i zaprosili do podróży powrotnej. Nie mają co na to liczyć! Zamiast tego postanowiłeś rozejrzeć się po targu i znaleźć kogoś, kto zaraz po święcie wyruszy dalej. Przy okazji mogłeś nacieszyć oczy różnorodnością towarów tutaj oferowanych. ~~Dzisiaj będzie się działo!~~ Ta myśl trochę Cię zelektryzowała - ciekawe, co się wydarzy?

Sulim
Ile to już lat minęło, odkąd odwiedziłeś jakiekolwiek miasto? Dwie, trzy dekady? Ciężko stwierdzić – to pewnie zależałoby od tego, czy wioseczki na pięć domów liczą się już jako miasta. Sam się sobie dziwiłeś, że pozwoliłeś temu rolnikowi zaciągnąć Cię na Święto Targu w zamian za wyleczenie jego trzody. Zayne był inny niż większość ludzi, bardzo odważny, albo jeszcze bardziej lekkomyślny, a na pewno dobroduszny. Nie tylko nie potraktował Cię jak szalonego pustelnika, zbywając jak najszybciej, a wręcz przeciwnie – postanowił hojnie wynagrodzić za udzieloną pomoc, kupując na targu nowe ubrania i wyposażenie. Jeśli się nad tym zastanowić, to może przydałaby Ci się trochę nowych, czystych rzeczy. A i trochę kontaktu z ludźmi na pewno nie zaszkodzi po tylu latach w dziczy.
… A może zaszkodzi? Zapomniałeś już, jak zatłoczone mogą być te miejsca – chyba nigdy nie widziałeś tyle osób w jednym miejscu. Zayne wydawał się tym nieporuszony, prowadząc Cię przez tłum w stronę kupców, którzy „nie zdzierają aż tak bardzo na swoich szmatach”. Ludzie rozstępowali się, czasami z cichymi okrzykami – no tak, niedźwiedzie nie zawsze są mile widziane na targach. Ale przecież nie zostawiłbyś przyjaciela samego, prawda?
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 18-05-2018 o 13:54. Powód: Poprawione obrazki
Sindarin jest offline