Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2018, 12:35   #6
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Przez twarz kawalerzysty przemknął cień, gdy Cedmon wspomniał o synu szejka. Nie dopytywał się jednak o nic więcej, tylko wydał rozkaz swoim ludziom, żeby ogarnęli tabun prowadzony przez awanturników i powiedli go do miasta. Sam natomiast zwrócił się do bohaterów. – Skoro macie wieści o czcigodnym Khalilu, należy się Wam stawić przed obliczem szejka. Pojedziecie ze mną!

W asyście dziesięciu jeźdźców awanturnicy ruszyli w stronę miasta, najpierw mijając tętniące życiem podgrodzie. Przejazd jeźdźców wzbudził normalne w takich sytuacjach zainteresowanie, ludzie z zaciekawieniem patrzyli kto jedzie w asyście gwardii. Kramarze i rzemieślnicy podnosili głowy, dzieci i psy uciekały spod kopyt. Awanturnicy też z ciekawością przyglądali się temu, co działo się dookoła. Sklepikarze w typowy dla Rusanamani sposób zachwali swoje towary; przechodnie przy straganach oglądali i targowali się, nawet nie mając zamiaru kupować; większość warsztatów była otwarta wprost na zapyloną ulicę i można było dostrzec jak rzemieślnicy lepią garnki, wyplatają kosze i maty, szyją ubrania, tkają dywany lub pieczołowicie produkują misternie wykonaną biżuterię. Z kilku warsztatów dobiegał stukot młotków – to stolarze wytwarzali skrzynie, krzesła i stoły, a z okazałej kuźni zlokalizowanej niemalże przy bramie wiodącej na wznoszącą się ku górze drogę do miasta wydobywały się kłęby dymu.

Niezatrzymywani przez strażników przejechali przez wrota i po chwili wjechali do krótkiego tunelu, aby zaraz znów wyjechać na otwarty teren i znowu zniknąć w przejściu wykutym w skale. W końcu na szczycie wzgórza zatrzymali się przed kolejną bramą. Oficer okrzyknął strażników i solidna drewniana konstrukcja rozwarła się, ukazując prostą, wybrukowaną ulicę wiodącą na przestrzał przez Yarakan.

W oczy awanturników uderzyła biel murowanych budynków i złocenia znajdującego się na końcu alei pałacu szejka. Dowodzący oficer bez słowa wskazał na pałac i oddział pokłusował w tamtą stronę. Na górze było znacznie spokojniej niż w podgrodziu, jednak i tutaj ludzie z zaciekawieniem przyglądali się przejazdowi. Pod bramą pałacu dowódca zeskoczył z konia i zamienił kilka słów z wystrojonymi, silnie uzbrojonymi gwardzistami pilnującymi wrót ozdobionych złoconymi napisami zaczerpniętymi ze świętych ksiąg. Po chwili czekania brama rozwarła się i można było wjechać na otoczony krużgankami dziedziniec.

Na spotkanie przyjezdnych wyszedł potężny, łysy mężczyzna odziany w proste białe szaty i czarny fez. Skłonił się nisko, przytrzymując czapeczkę. – Saalam. Niech Fahim czuwa nad Wami w domu mego pana. Jestem Harmas, zarządzający domem szejka Rasula ibn Raula al Alabema. Nakazałem przygotować łaźnię i skromny poczęstunek. Gdy odświeżycie się po znojnej podróży, władca tej ziemi przyjmie Was i wysłucha wieści, jakie dla niego macie.

Harmas osobiście poprowadził bohaterów do skrzydła pałacu, w którym mieściły się łaźnie. Trzech niewolników czekało już z wodą, płótnem i rózgami, a w przyległym do łaźni pomieszczeniu przygotowano wino, chleb i bakalie. Po czasie niezbędnym do odświeżenia się zjawił się Harmas i długimi korytarzami, na ścianach których wiły się wymalowane rusanamańskie motywy, poprowadził bohaterów do komnaty, w której czekał szejk.

Władca spoczywał na stosie kaszmirowych poduszek, wachlowany przez dwie odziane w zwiewne szaty, jasnowłose niewolnice. Trzecia, czarnoskóra niewolnica stała tuż obok, trzymając tacę z daktylami. Sam szejk był siwowłosym, brodatym mężczyzną o wydatnym brzuchu, na którym nawet luźna, biała szata, w którą był odziany wyraźnie się opinała. Pulchną, opierścienioną dłonią sięgnął po kolejny smakołyk, gdy jego goście wchodzili do komnaty. Zaszczycił ich spojrzeniem, ale nawet nie wstał.

- Pochylcie głowy przed szejkiem Rasulem ibn Raulem al Alabemem, władcą z bożej łaski Yarakanu, Hal-Halamiri, Geteheni i ziem aż po horyzont widzianych z minaretu al’Ibima, najpokorniejszego sługi Fahima, wiernie żyjącego nakazami Siedmiu Proroków, obrońcy swego ludu i pogromcy niewiernych z zachodu.


Egil znów kręcił się po ulicach podgrodzia, wypytując o Ahmeda, człowieka za którym przebył pół kontynentu. Trop urywał się w Yarakanie lub jego okolicach. Relhad był pewien, że wcześniej nie zgubił śladu, co znaczyło, że tajemniczy Rusanamani musiał być w mieście lub zmienił kierunek podróży w jego okolicach. To, że Egil był obcokrajowcem wcale nie ułatwiało poszukiwań, gdyż mieszkańcy nie darzyli go zaufaniem, co z kolei przekładało się na ilość pieniędzy, jakie musiał inwestować w zdobywanie informacji. W sakiewce widać już było dno, a trop był nadal zimny.

Sternik zaczął więc rozpuszczać wieści o tym, że poszukuje czegoś do roboty. A że w pobliżu Yarakanu nie było żadnej żeglownej rzeki… w pobliżu Yarakanu nie było żadnej rzeki, Relhad musiał zająć się czymś innym. Przez jakiś czas rozważał możliwość ochraniania jakiejś wyruszającej z miasta karawany, ale to by znaczyło, że opuści miasto, a tym samym już permanentnie straci trop Ahmeda. Chciał też zatrudnić się jako strażnik w pałacu szejka, powiedziano mu jednak, że najemników nie potrzeba, bo gwardia złożona z samych synów rusanamańskiej ziemi jest w zupełności wystarczająca. Miał też kilka innych pomysłów, ale w końcu praca przyszła do niego sama. Pod postacią kobiety…

- Jestem Sabiha – powiedziała, gdy usiadła naprzeciw niego w kawiarni. Musiała należeć do sekty Yarywitów, gdyż poza ciemnymi, niemal czarnymi oczami nie widział nawet kawałka jej ciała, ukrytego pod czarną, ozdobioną srebrną nicią burką. Z drugiej strony nikt nie pozwoliłby yarywickiej kobiecie przebywać samej na ulicy, a tym bardziej rozmawiać z obcym mężczyzną. – Szukasz pracy. Ja taką dla Ciebie mam. Zjaw się po zachodzie słońca na tyłach pałacu Jajira ibn Raula, brata szejka Rasula – po tych słowach wstała z siedziska i szybkim krokiem oddaliła się.
 
xeper jest offline