Yarakan przyciągał wzrok i Cedmon wnet doszedł do wniosku, że warto by tu spędzić kilka dni - na rozrywkach wszelkiego rodzaju. Niestety - w perspektywie mieli nie tylko spotkanie z kupcami w odległym Sabol, ale - przede wszystkim - czekało ich spotkanie z szejkiem, a przekazywanie niepomyślnych wieści mogło się skończyć na przykład wręczeniem nagrody i wydaleniem ich z miasta.
To była wersja optymistyczna. Były też i inne, mniej wesołe, więc Cedmon, miast rozkoszować się widokami, zastanawiał się, jak ubarwić prawdę o śmierci czcigodnego acz bezmyślnego Khalila, by szejk nie wpadł w (nieuzasadnioną - zdaniem Cedmona) wściekłość.
* * *
Gość w dom...
W rodzinnych stronach Cedmona ofiarowanie wody i poczęstunku oznaczałoby przynajmniej dobę spokoju i bezpieczeństwa pod dachem tego, co przygarnął wędrowca. W cywilizowanych kręgach mogło to oznaczać tyle, że szlachetny szejk nie chce, by rozmówcy zasmrodzili mu komnaty i by im burczało w brzuchach podczas rozmowy.
Ale Cedmon nie wnikał w motywy, jakimi kierowali się gospodarz, i jego służb, i bez chwili wahania skorzystał i z łaźni, i z poczęstunku.
Zostawił też Hundura pod opieką wyznaczonych przez Harmasa ludzi.
* * *
Tak czasami bywało, że szacunek należało okazać nie temu, co na niego zasługiwał... a tylko głupiec nie okazałby szacunku komuś, kto ma do dyspozycji parę setek wojowników, a komu - na dodatek - przynosi się złe wieści o jego synu.
Ci, co przywożą dobre nowiny, nie narażają się na gniew władców. Pozostali powinni uważać na każde słowo.
-
Niech Fahim ześle ci pociechę, szlachetny szejku - Cedmon skłonił się nisko -
bowiem syn twój, czcigodny Khalil, zginął w walce z pradawnym, przeklętym złem. Przybyliśmy za późno, by ocalić mu życie i mogliśmy jedynie pomścić jego śmierć. I przywieźć jego ciało, by można go pochować z szacunkiem i zgodnie z tradycją.