Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2018, 20:45   #10
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
- Kilka. Ale nie mogę tak od razu zdradzić wszystkiego! - zaprotestowała. Jej samej tak mocne wrażenia nie były potrzebne, kiedy miała przed sobą zupełnie nagą Lily, a obok otwarte drzwi do pokoju. - Więc albo ty coś opowiesz, albo musimy iść… pozwiedzać.
Czarno-biała nawet się nie zaczerwieniła. To znaczy, nie zaczerwieniła się bardziej, niż już była.
- Po tym, co opowiedziałaś… Chyba nie mam niczego tak dobrego. Raz figlowałam z kuzynem przy obiedzie, ale nie wiem czy taka opowiastka nam wystarczy - sama spojrzała na drzwi. - Dokąd chciałabyś się przejść? Odwiedzić kogoś?
- Chyba nie mamy kogo odwiedzać - zastanowiła się Lei. - Connor by padł, jakbyśmy takie wpadły do niego.
- Nie ułatwiasz - mruknęła Lily. - To skoro nie chcesz odwiedzać nikogo, to co chciałabyś zwiedzić na golasa?
- Bibliotekę - wyparowała bez zastanowienia rudowłosa.
- Fiufiuu - zagwizdała w odpowiedzi. - To daleko. W głównym budynku. Mogą nas przyłapać nauczyciele. I jakoś ukarać - nie brzmiała jednak, jakby się bała.
- Podświadomie chyba zawsze chciałam być przyłapana podczas swoich nocnych wypraw - odszepnęła Lei. - Weźmiemy koszule, by się w razie czego przykryć?
- To chyba oszustwo… jak chcemy być niegrzeczne, to na całego. Zabroniono nam tylko zdejmować obroży - pogładziła metal na swojej szyi. Naprawdę była gotowa w swoim podnieceniu paradować nago po zamku.
- Szaleństwo pierwszego dnia… może mnie nie wyrzucą! - Lei zachichotała trochę nerwowo i wstała. Ubrała tylko sandałki, pozostając całkiem naga. Sutki mocno sterczały, pobudzone chłodem i podnieceniem. Gnomka wzięła z niej przykład, nakładając na stopy sandały. W końcu bruk dziedzińca mógł być zimny. Bez wahania otworzyła drzwi, wyszła na korytarz i wyciągnęła dłoń ku koleżance.
- Chodźmy, ku przygodzie - zachichotała.
Leilena wzięła koleżankę za dłoń, rozejrzała się uważnie, nasłuchując, a potem dała pociągnąć gnomce. Nie znała jeszcze Akademii, więc musiała polegać na małej dziewczynie. Ta poprowadziłą ją wgłąb korytarza, z dala od wyjścia. Wskazała proste drewniane drzwi, takie same jak te do pokoju Leileny.
- Tutaj mnie przydzielili. Jakbyś nie mogła spać w nocy, to wiesz gdzie mnie odwiedzić - mrugnęła i szybko zmieniła kierunek na przeciwny - do hallu. Spod szczeliny w kolejnych drzwiach sączyło się światło.
- Ktoś jeszcze nie śpi - szepnęła Dims. - Chyba krasnolud. Ale oni przecież widzą w ciemności.
- Jeśli to ten nasz krasnolud to nie mam ochoty go widzieć! - szeptem zdecydowanie oznajmiła Lei, ciągle obrażona na niego. - Lepiej się przemknijmy cicho.
- Ani ja. Pewnie by nas wydał - pokazała drzwiom język i przemknęły się dalej.
Na zewnątrz panował już mrok i zrobiło się chłodniej, ale dzięki ciepłemu klimatowi Halruaa było całkiem znośnie. Gęsia skórka, którą poczuła rudowłosa mogła równie dobrze brać się z podniecenia sytuacją, w której się znalazła. Lily dość cicho, ale szybko, przekradła się w kierunku szklarni, aż nagle stanęła jak wryta i dała susa w cień. Lei nie wahała się ani chwili, natychmiast chowając się za najbliższą przeszkodę i jednocześnie szukając najlepszej kryjówki. W końcu miała w tym wiele doświadczenia! Przed wejściem do szklarni jarzył się jakiś malutki ognik, ledwie oświetlający skrawek twarzy.
- Ktoś sobie urządził wyjście na fajkę - oceniła gnomka. - Czekamy?
Rudowłosa bezgłośnie skinęła głową. Mogły chwilę poczekać, nie chciała być odkryta już pierwszego dnia pobytu w akademii. Nie wypadało! Czarno-biała nieoczekiwanie przytuliła się do Lei, ale na tym dobieranie się skończyło.
- Zmarzniemy, jak będziemy tak same stać jak kołki - wytłumaczyła. - A tak będzie nam cieplej.
Na szczęście nie musiały długo czekać. Ognik został rzucony na ziemię i zaraz potem rozległ się wyraźnie słyszalny trzask zamykanych drzwi. Droga była wolna. Lei złapała za pierś Lily, cicho chichocząc, po czym popchnęła ją leciutko, zachęcając do prowadzenia dalej. Ciągnąc koleżankę za rękę, gnomka przemknęła się przy ścianie, a potem prześlizgnęły się przez wewnętrzną bramę prowadzącą na placyk przed głównym budynkiem. O tej porze dało się dostrzec, że na murach jednak byli jacyś strażnicy. Może pod osłoną nocy lady Aurora nie obawiała się tak bardzo obcych oczu? Na szczęście wyglądali na zewnątrz, a nie na dziedziniec… choć ze stratą dla siebie. Jeszcze kilkanaście jardów i obie nagie piękności stały już przed drzwiami głównej budowli Akademii.
- A co, jak ktoś jest zaraz tam, wewnątrz? - spytała Lily, obawiając się złapać za klamkę.
- Wtedy sobie na nas popatrzy - odszepnęła Lei i wyręczyła w tym gnomkę, ostrożnie naciskając klamkę i próbując zajrzeć do środka. Główny hall uczelni okazał się na szczęście pusty. Nie pozostało nic innego jak wejść.
- Biblioteka jest wyżej, trzeba wejść po schodach - gnomka wskazała krętą schody pnące się i pnące w górę. - Tam już się nie ukryjemy - wnętrze faktycznie było dobrze oświetlone przez magiczne światła. - Może za karę wrzucą nas do lochów z jakimiś bestiami? Każda magiczna szkoła musi mieć taki loch.
- Aż się boję pomyśleć, jakie narzędzia tortur mogą mieć w takiej akademii… - wyszeptała Lei i zaczęła skradać się po schodach w górę. Pierwsze piętro nie sprawiło kłopotu, ani drugie. Ale w drodze na trzecie obie dziewczyny usłyszały głosy, które układały się w rozmowę.
- Zapowiada się całkiem spory rocznik. Aż pięciu kandydatów - pierwszy głos należał do mężczyzny.
- Ale nie wiadomo ilu się nada - odparła jakaś kobieta.
Gnomka przystanęła i dosłownie zastrzygła swymi spiczastymi uszami. Rudowłosa zatrzymała się, przywierając do pierwszej choćby minimalnej wnęki. Lata doświadczeń robiły swoje. Pierwsze co próbowała ustalić, to to, czy głosy poruszają się. Jeśli tak, to w którą stronę. Lily wzięła z niej przykład i wtuliła się w nią, starając się być niewidoczną. Głosy pozostawały w miejscu, trochę stłumione i dobiegające gdzieś z korytarza wychodzącego na schody.
- Elfka jest bardzo obiecująca. Naturalny talent i ślady tantrycznych obrządków w kulturze jej ludu - kontynuował mężczyzna.
- Ja raczej widzę potencjał w chłopaku. Podstawowa znajomość magii powinna mu pozwolić szybko opanować moc. Elfie tańce wokół ognisk to jeszcze nie magia.
- Och, Aithe... czasy się zmieniły. Więcej otwartości.
- O tak, najlepiej jakby elfka otworzyła przed tobą nogi - zakpiła kobieta.
- Nie obraziłbym się - kąśliwa uwaga wywołała jedynie śmiech.
Elfka, też mi coś! Lei prychnęła w myślach, ale rozsądnie nie powiedziała tego głośno. Z drugiej strony jakie ona sama mogła rokować nadzieje? Pochodziła z rodziny bez talentów. Pewnie na jej babkę nie patrzyli, ona sama zresztą niewiele o niej wiedziała. Zerknęła na gnomkę. Nie miała ochoty dalej wchodzić, ale ta rozmowa była całkiem ciekawa. Sprawdziła tylko drogę ucieczki, w razie gdyby odgłosy zaczęły się zbliżać.
Lily skrzywiła się słysząc o Elce. Antypatia była wciąż świeża i silna. Zaskoczyła jednak Leilenę tym, że podkradła się do załomu korytarza i szybciutko wyjrzała za róg. Konwersacja trwała zaś w najlepsze.
- Stosunki z uczniami nie są pochwalane - kobieta zwana Aithe postanowiła ukrócić śmiech swego rozmówcy.
- Ani karane. Tak jakbyś ty nigdy nie korzystała z różdżki swego podopiecznego. A skoro już o tym mowa, krasnolud jest podobno bardzo nietypowy.
- Sam fakt, że zgodził się na nauki zamiast rzucić ze wstydu z klifu już jest nietypowy - odparła lekceważąco. Na pokaz, jak się okazało, bo połknęła haczyk. - Co o nim słyszałeś?
- Podobno umie magazynować moc bez stosunku.
- Też mi nowość. Zwykły podglądacz.
- I bez podglądania - dodał, wywołując tym ciszę.
Lei nie do końca rozumiała o czym mówią, ale całkowicie ją to pochłonęło. Chciala koniecznie też usłyszeć, czy wspomną o niej samej albo o Lily. Podkradła się za gnomką i korzystając z jej odwagi, sama również wychyliła się odrobinę nad mniejszą dziewczyną. Korytarz też był pusty, ale pierwsze drzwi w nim były otwarte. To właśnie z sali dobiegały głosy. Dziewczyny mogły bezpiecznie wejść na kolejne piętro, nauczyciele z pewnością nie mogli ich zobaczyć.
- Samogwałt przecież tak nie działa.
- U niego ponoć tak. Późno już, wracam do swoich pokoi - stwierdził mężczyzna. Jego głos zbliżał się do drzwi. Lily złapała rudowłosą za rękę i szybko ruszyła na schody. Nie było czasu się kłócić, Lei od razu cichutko ruszyła za nią, aby tylko się schować, a potem oddalić. Niestety nie powiedzieli nic o nich dwóch. Co za oszustwo! Mężczyzna ruszył w swoją stronę, a dziewczyny ostrożnie w swoją. Kiedy gnomka nie obawiała się już, że zostaną usłyszane też wyraziła swoje rozżalenie.
- Phi. O wszystkich gadają, tylko nie o nas - skrzyżowała ręce na piersi, nieświadomie eksponując swój biust.
- Zgadzam się, pewnie nie uważają nas za ciekawe - westchnęła rudowłosa, rozglądając się po otoczeniu, ciekawa gdzie właściwie teraz się znajdowali. - Kim była ta kobieta, Aithe? Słyszałaś coś o niej? Bo mężczyzny imię nawet nie padło.
- To jedna z nauczycielek. Taka blondynka - gnomka dłońmi starała się zarysować wzrost i kształty Aithe. Obecnie ukrywały się na półpiętrze za cokołem jakiegoś bezkształtnego posągu. - Nie wiem czym się zajmuje. Z magią byłam trochę na bakier - przyznała. - Biblioteka jest na kolejnym piętrze, na końcu korytarza.
- Idziemy - zdecydowała Lei, kiedy odczekały jeszcze chwilę. Czuła gęsią skórkę na całym swoim nagim ciele, a sutki sterczały mocno, od emocji i chłodu. Cicho niczym myszka zaczęła wdrapywać się wyżej.
Ostatnie parę stopni, potem kilkanaście metrów korytarzem i po pchnięciu podwójnych drzwi Lily i Leilena znalazły się w bibliotece Akademii. Panował w niej półmrok. Słabe, magiczne światełka pełgały na szczytach regałów. Nad wejściem świeciły też lampy, sprawiając że nagie dziewczyny były widoczne jak na dłoni.


Przy biurku naprzeciwko wejścia nikogo jednak nie było, za to na pięterku słychać było pogwizdywanie. Gnomka przywarła do jednego z regałów i szeptem spytała.
- To czego szukamy?
- Tego co niegrzeczne - odparła od razu Lei. Pogwizdywanie jej nie zniechęciło, przecież emocje wtedy były większe, serce biło szybciej. Czuła się bardzo naga i obnażona. Ale o to właśnie chodziło. Ruszyła wzdłuż regałów, próbując się zorientować jak są pokatalogowane zbiory. Poszczególne rzędy oznaczone były ledwie odczytywalnymi w półmroku tabliczkami. "Diabły i demony", "historia Halruaa","iluzje", "przywołania", "rytuały"... księgozbiory dotyczyły szkół magicznych, czarodziejskich obrządków, historii magii, a także bóstw i innych istot powiązanych z tantryczną magią. Trudno było się na coś zdecydować. Lei szukała czegoś o rytuałach seksualnych związanych z magią tantryczną, albo o samej magii. Może dało się połączyć przyjemne i niebezpieczne z pożytecznym. Grzbiety miały najróżniejsze tytuły. "Gnomia Kama Sutra", na widok której Lily zachichotała, "Ezoteryka i Erotyka", "Sekty i ich obrządki", "Tantryczne techniki odprawiania rytuałów - zaklęcia wybrane". Jedne były grubsze, inne trochę cieńsze, oprawione w skóry albo jedynie składające się z pozszywanych rękopisów.
- Co może dotyczyć podstaw? - spytała cicho Lei, trochę gubiąc się w tych tytułach. Nie sprecyzowała czy podstaw seksu czy magii. Może Lily miała trochę większe pojęcie o tym wszystkim. Zwracała też cały czas uwagę na gwizdy, nie chciała zostać nakryta.
- Nie mam pojęcia - przyznała czarno-biała. - Poza tym sięgam tylko do niskich półek. Może coś o historii? - wskazała palcem inny dział. - Albo spytamy bibliotekarza - dodała z figlarnym uśmiechem.
- Ty pytasz! - ruda pokazała koleżance język i wzięła to o Gnomiej Karmie Sutka, głównie ze względu na to pierwsze słowo. - Myślałam, że będzie coś w stylu “Podstawy magii tantrycznej” czy coś takiego.
- To duża biblioteka - Lily wzruszyła ramionami. - Pewnie gdzieś coś takiego jest, tylko nie wiemy gdzie. Bibliotekarz wie, ale jak nas takie zobaczy, to nie wiem czy będzie miał książki w głowie - zmrużyła oczy spoglądając na to, co wybrała jej koleżanka. - Tutaj nie będzie nic o magii - stwierdziła.
- Ale będzie o gnomach. I w razie czego zasłonię górę albo dół - zachichotała Lei, jeszcze nie zamierzając się poddawać. Ruszyła dalej. - Może mają tu jakąś tajną sekcję, gdzie normalnie nie wpuszczają bez pozwolenia? Pewnie też magicznie zabezpieczoną…
- Jeśli tak, to my nie wejdziemy - szepnęła Lily. - A w Kama Sutrze chodzi o to, by patrzeć. Tam jest dużo obrazków.
- To też nie brzmi źle. Może coś się z nich nauczę? - Lei mrugnęła do gnomki okiem. - To co, wracamy?
- Nie chcesz poczytać tutaj? - zachichotała Lily, ale spoważniała. - Chyba już dość się naryzykowałyśmy. A lektura tej książki nie pozwoli nam się nudzić - stwierdziła. Spojrzała w górę i otworzyła szeroko oczy.
- Wynoszenie książek bez wcześniejszego zarejestrowania jest złamaniem przepisów uczelni - z miejsca w które spoglądała gnomka, z pięterka za plecami rudowłosej dobiegł cichy, męski głos.
- Ups - szepnęła cicho Lei, cofając się bardziej w cień. A tak zwracała uwagę na te jego gwizdanie! - My chciałyśmy tylko poczytać! - w obronnym geście przyłożyła sobie książkę do piersi, zakrywając je. Oczywiście dołu już nie mogła okryć, ale głos dochodził z góry, więc widoczność na dół miał przecież gorszą, prawda?
Gwizdanie wciąż trwało. Ta sama prosta melodia w kółko i w kółko. Może był tu ktoś jeszcze inny? Gnomka się nie ruszyła, zupełnie znieruchomiała odkryta i lekko drżąca.
- Ciekawy strój wybrałyście do czytania - nieznajomy stwierdził sarkastycznie. - Pozwólcie zatem, że dam wam kilka dobrych rad. Po pierwsze, biblioteka jest magicznie strzeżona. Wiedziałem o was z chwilą, gdy się pojawiłyście - źródło głosu przemieszczało się, gdy mężczyzna przechadzał się po galeryjce. Lily wodziła za nim wzrokiem. - Po drugie, wynoszenie ksiąg jest surowo wzbronione bez odnotowania tego w spisie. Bardzo tego pilnuję. Po trzecie, nie musicie wcale uczestniczyć w żadnych tradycjach kocenia. To bardzo niedojrzałe - zakończył. Najwyraźniej uznał, że nie były nagie z własnej woli.
Lei bardzo chętnie podchwyciła ten pomysł.
- Jestem tu dopiero pierwszy dzień, bardzo przepraszam - powoli cofała się do miejsca, skąd wzięła księgę. Zamierzała ją odłożyć na miejsce i najchętniej zwiać. - Więcej nie będziemy się tu zakradać! - obiecała. Z księgą na sercu.
- Przeprosiny przyjęte - ton głosu był dobroduszny. - Ale skoro już tu jesteście, mogę otworzyć dla was rejestr i wypożyczyć wolumin albo dwa - zaoferował. Gnomka nie odpowiedziała, wciąż sztywna jak posąg.
- Ja… - zawahała się Lei, ale w końcu co miała do stracenia? I tak widział ją nago i będzie widział kiedy będzie wychodziła, a z książką będzie miała chociaż pewną osłonę. - Ja chciałam znaleźć coś o magii tantrycznej dla początkujących. Coś co będę mogła poczytać zanim zaczną się zajęcia.
- Co mogłybyśmy poczytać - Lily odzyskała głos. - Bardzo poważnie podchodzimy do nauki - wyjaśniła. Choć osłupienie minęło, nie próbowała się w żaden sposób okryć.
- Podstawy? Oczywiście - mężczyzna zszedł na dół, po drodze zdejmując z półki jakiś tom. Okazał się być długowłosym brunetem, o dość niedbałej fryzurze. Kosmyki może nie sterczały mu na wszystkie strony jak u gnomki, ale mało ku temu brakowało. Na nosie miał okulary na złotym łańcuszku.


- To ostatnia kopia tego autora - położył ją na swoim biurku. - Ale tutaj powinno być równie dobre opracowanie… - mówił, a czarno-biała podeszła do Lei.
- Chyba nie takiej reakcji się spodziewałam, jeśli ktoś nas złapie - szepnęła.
Rudowłosa stłumiła chichot. To tak naprawdę robiło się także zabawne, nie tylko straszne i podniecające. Zbliżyła się do biurka i przełknęła ślinę, zastanawiając się jak oddać trzymaną księgę i jednocześnie tak podnieść nową, aby bibliotekarz nie zobaczył jej piersi. Aż westchnęła i uznała, że nie ma po co. Odłożyła gnomi tom i podniosła nowy.
- Jak wygląda… zapis do biblioteki? Jestem tu dopiero od dzisiaj - spytała nieśmiało.
- Bardzo prosto. Wystarczy, że podacie mi imiona i nazwiska. Wypiszę wam specjalne karty, na których złożycie podpisy i już - wyjaśnił, przeczesują jedną z półek.
Książką, którą zniósł nazywała się “Magia sensualna w praktyce” i była solidnie oprawionym tomem, choć po okładce widać było ślady częstego czytania.
- Leilena Mongle - powiedziała szybko Lei, chcąc mieć już za sobą ten proces. W końcu jej łono okrywały tylko rude włoski, a w bibliotece nie było aż tak ciemno.
- O, tu jest - wyjął drugi tom i odwrócił się ku dziewczynom. Spoglądał na nie bezwstydnie, zbliżając się do biurka.
- A ja Lily Dims. A jak pan się nazywa? Bo chyba nie wypada tak mówić bibliotekarzu - gnomka szybko odzyskiwała rezon.
- Wszyscy się tak do mnie zwracają, więc chyba im to nie przeszkadza. Mi w sumie też nie. Ale na imię mam Thost - przedstawił się.
- Często się tu nowi w akademii zakradali? - zapytała z ciekawością Lei, która już obmyślała czego się musi nauczyć, aby omijać magiczne zabezpieczenia.
- Nie - odpowiedział, wyjmując z szuflady dwie podłużne kartki. - Choć nie jesteście pierwszymi, które przekradały się po akademii nago. Studenckie żarty, jak podejrzewam - starannie zanotował imiona dziewczyn u szczytu jednego i drugiego formularza, po czym wręczył im gęsie pióro i wskazał, gdzie same mają złożyć podpisy. Gnomka zrobiła to bez wahania. Lei także, chociaż najpierw przeczytała całość. Nauka z domu, zawsze czytaj co podpisujesz. Formułki znajdujące się na kartce mówiły o odpowiedzialności, jaką ponosi osoba wypożyczająca książkę. Sprowadzało się to do tego, że za jej zagubienie groziła kara finansowa, za jej uszkodzenie groziła kara finansowa i za nie oddanie w terminie też groziła kara finansowa.
- Strasznie to uregulowane jak na bibliotekę w akademii - skomentowała to głośno, trochę zaskoczona zwłaszcza tą karą za nie oddanie w terminie. - Uczniowie wożą te książki do domów czy co?
- Raczej chowają pod łóżkiem i zapominają - westchnął Thost. - A to rzadkie opracowania. Mało kto praktykuje taką magię, jak wy - wyjaśnił, starając się spoglądać Leilenie w oczy, choć nie zawsze mu się to udawało.
- Chyba, jak my - Lily wskazała na niego.
- Nie, wiem co powiedziałem. Ja jestem klasycznym magiem. Spędzam życie z nosem w stronach.
- Ale chyba pan nie musi - Lei powiedziała z lekkim wahaniem. - To znaczy może pan stąd wyjść kiedy chce. I robić, no, inne rzeczy też.
- Jasne, że bym mógł. Ale na zwykłej uczelni nie zdarzają się takie wieczory - tutaj już bezwstydnie omiótł spojrzeniem obie dziewczyny. - To jak, podpisuje panna czy nie? Mogę zaoferować czytelnię, jeśli nie chcesz wypożyczać.
- I przeczytałybyśmy sobie te książki tutaj? - wtrąciła się Lily.
- Owszem, temu służy czytelnia.
- Podpisuję, podpisuję - Lei powiedziała szybko. - Naprawdę chcę się czegoś dowiedzieć o tym czym podobno dysponuję.
Nachyliła się i nie bacząc już na dyndające swobodnie piersi złożyła na dokumencie swój podpis. Bibliotekarz sprawdził obie karty i wpisał w nich dwie pozycje o magii tantrycznej.
- Która z was chce wypożyczyć Kama Sutrę?
- Ona - gnomka wskazała Lei. - Ja już ją kiedyś oglądałam.
Zakończył formalności i wręczył czytelniczkom ich książki.
- Miłej lektury życzę - uśmiechnął się.
- Dziękujemy - Lei uśmiechnęła się do niego szeroko i nawet nie podnosiła przez chwilę książek. Zarumieniła się przy tym mocno, ale nie spieszyła się zabierając tomy.
- To wracamy? - spytała ją gnomka, biorąc swój tom pod pachę.
Lei jeszcze raz posłała uśmiech bibliotekarzowi, zanim skinęła głową i ruszyła w stronę wyjścia, mając świadomość spojrzenia na swoim tyle.
- Uważajcie, by nie przyłapał was ktoś inny. Może być mniej wyrozumiały - ostrzegł bibliotekarz, gdy dotarły do drzwi. Rudowłosa skinęła głową, wcale nie zamierzała drugi raz tego samego wieczora zostać przyłapaną. Cichutko i ostrożnie zaczęła schodzić w dół.
Na schodach Dims odetchnęła głęboko i szepnęła.
- To chyba to miejsce na mnie tak wpływa. Jak nas przyłapał, myślałam że kolana mi się ugną z podniecenia.
- Myślałam, że ze strachu! - zachichotała cicho Lei. - Pokaż, że z podniecenia!
Czarno-biała na zawołanie wsunęła w siebie głęboko dwa paluszki i przez chwilę pieściła się nimi. Kiedy je wyjęła i pokazała Lei były całe wilgotne.
- Chyba naprawdę lubię, jak na mnie patrzą - zaczerwieniła się.
- Jest na co patrzeć! - zapewniła Lei, wcale nie tak wiele mniej pobudzona. - Ale teraz wracajmy lepiej.
Gnomka zgodziła się kiwnięciem głowy. Więcej niespodzianek po drodze już je nie spotkało. Było późno i chyba nawet nocne marki poszły już spać. W dormitorium światła były już pogaszone. Lily przystanęła przy drzwiach Leileny.
- No to… chyba dobranoc? - wierciła się trochę w miejscu.
Lei wahała się tylko chwilę.
- Pomóc ci? - zapytała cichutko.
- Bez tego chyba nie zasnę - przyznała, podchodząc o krok i tuląc się do koleżanki.
- Chodź - szepnęła rudowłosa i wciągnęła gnomkę do swojego pokoju. Położyła dość gwałtownie książki na łóżku i będąca na górze “Gnomia Kama Sutra” otworzyła się niespodziewanie na losowej stronie.
- Do tego chyba musiałybyśmy zaprosić jakiegoś kolegę - zachichotała Dims. Rycina w księdze przedstawiała pochyloną kobietą i stojącego za nią mężczyznę. Wskoczyła na łóżko, od razu bezwstydnie rozkładając nogi.
- Oh - Lei z zaskoczeniem zobaczyła co przedstawia obrazek. - Może… może tu będzie coś pokazującego jak zrobić sobie najlepiej nawzajem? - z ciekawością szybko zaczęła kartkować księgę.
- Jest cały rozdział o pieszczotach kobiet - przyznała Lily. - Ale chyba nie muszę nic czytać, żeby przypomnieć sobie coś obiecującego. Połóż się i koniecznie weź poduszkę pod głowę. Albo dwie - poklepała pościel.
- No no, podoba mi się taka doświadczona koleżanka - Lei roześmiałą się i podążyła za wytycznymi, kładąc się na plecach i wsadzając poduszkę pod głowę. Pierwszy dzień, a jednak jakieś nauki pobierała!
- Też mi doświadczenie, widziałam parę obrazków - parsknęła. - Ten jeden raz z Olomą to więcej, niż kiedykolwiek doznałam.
Gnomka przekręciła się na łóżku odwrotnie do koleżanki i przełożyła nogę nad jej głową, tak że jej bardzo wilgotna szparka znalazła się naprzeciw jej twarzy.
- Jestem niziutka, więc będziesz musiała się trochę pochylić - powiedziała przepraszającym tonem. W dodatkowym geście przeprosiń przesunęła dłoń po udzie Lei.
- Oh… - skomentowała widok lśniącej od wilgoci brzoskwinki rudowłosa. I dotyk gnomki też w sposób podobny. Ale nie zamierzała próżnować, mając przed sobą coś tak kuszącego i w głowie misję zaspokojenia koleżanki. Pokręciła się odrobinę pod nią, szukając dobrej pozycji i uniosła odrobinę głowę, przesuwając po całej tej wilgotnej, malutkiej kobiecości. - Musimy sobie poradzić z tymi włoskami - zawyrokowała cicho, podnieconym głosem.
- Zdecydowanie - zgodziła się Dims. - Ciekawe czy wtedy smakuje jeszcze lepiej - zastanowiła się na głos, zagłębiając języczek we wnętrze rudowłosej. Oparła się wygodnie na swoich łokciach i dłońmi mocno pochwyciła rozchylone uda.
Lei zamruczała. Od czasu tego “pierwszego razu” wstydziła się coraz mniej. Głównie dotyczyło to Lily, ale bibliotekarz pokazał jej, że nie tylko. To jak patrzył na jej piersi… aż jęknęła, przysysając się do łona gnomki. Było takie małe, gorące i mokre! Pieściła je języczkiem, kręcąc kółeczka i nawet zagłębiając do środka, co w tej pozycji okazywało się dość proste ze względu na rozkrok, jaki musiała wykonywać mniejsza dziewczyna. Czarno-białej bardzo się to podobało. Wyrażała to jękiem, a także tym jak kręciła tyłeczkiem wychodząc naprzeciw ruchom Lei. Może jednak podobało jej się aż za bardzo, bo jej własny języczek nie radził sobie już tak dobrze w pieszczotach. Liźnięcia były co chwilę przerywane, gdy gnomka łapała oddech i mruczała z przyjemności. W końcu dała sobie spokój i wsadziła paluszek w szparkę koleżanki, by odwdzięczyć jej się w ten sposób. Wtedy to liźnięcia Lei stały się bardziej chaotyczne, gdy paluszek w jej gorącym środku utrudniał skupienie na wykonywaniu takich czynności. Odwdzięczyła się tym samym, ale od razu poszła krok dalej, napierając na malutkie wnętrze dwoma palcami. Było bardzo ciasno, ale drobna dziewczyna była tak mokra, że udało się do niej wślizgnąć.
- Och! - krzyknęła. - Tak, proszę, nie przestawaj - jęknęła, bezskutecznie starając się skupić na dawaniu przyjemności zamiast jej otrzymywaniu.
Lily nie pierwszy raz pokazała, jak bardzo lubi tę formę przyjemności. Leilena nie zamierzała jej tego odmawiać, poruszając palcami w przód i w tył, słuchając odgłosów jakie wydają i sama przy tym dysząc. Wsuwała je tak daleko jak mogła, poszerzając za każdym razem wąski tunelik. Gnomka, rozpalona wcześniejszą opowieścią o matce Leileny i nagim spacerem, nie potrzebowała wiele by dojść. Zadrżała, wydając z siebie przeciągłe, ciche jęknięcie. Jej cipka zacisnęła się, jakby nie miała zamiaru wypuścić źródła swojego spełnienia. Opadła bez sił na koleżankę, układając głowę między jej rozłożonymi udami.
- Zaraz… się odwdzięczę - wymruczała w pościel, tak że ledwo można ją było zrozumieć. - Tylko… oddech.
- Naprawdę byłaś rozgrzana - wymruczała Lei, całując gnomkę w udo. - Podobało mi się. Może nie mamy talentów, ale z tej piątki naszego rocznika jesteśmy na pewno najbardziej szurnięte - zachichotała.
Czarno-białe loki poruszyły się, gdy ich właścicielka próbowała pokiwać głową.
- I oddane sztuce - dodała, już trochę wyraźniej. Korzystając z tego, gdzie leżała pocałowała łechtaczkę rudowłosej, która jęknęła. Ona po tym wszystkim wcale nie mniej potrzebowała wyzwolenia. Poruszyła niecierpliwie biodrami. Dims potraktowała to jako zachętę do śmielszych pieszczot i przyssała się do tego wrażliwego miejsca. Biorąc inspirację z tego, co sama lubiła wsunęła dwa smukłe paluszki do chętnego wnętrza, wiercąc się nimi i rozpychając. Lei może i była jako człowiek większa, ale jeszcze o poranku była dziewicą. Gnomie palce wydawały się całkiem spore. Na szczęście były gnomie, bo w pierwszym odruchu poczuła nawet ukłucie bólu. Teraz nie miała przecież ochrony bogini. Ale dyskomfort był zaledwie chwilowy, zaraz przeszedł, zamieniając się w przyjemność. Jęknęła, biodra wygięły się w górę, jak gdyby chciały w ten sposób zintensyfikować to co czuła.
- Nie przestawaj - szepnęła.
Nie miała zamiaru. Wprost przeciwnie, nawet trochę zintensyfikowała swoje działania. Języczkiem trącała nabrzmiały guziczek, jednocześnie coraz szybciej i szybciej wysuwając się i wsuwając między gorące ścianki, chcąc jak najszybciej dać rudowłosej spełnienie, którego sama wcześniej doznała. Nie było potrzeba wiele, wystarczyło, że Leilena dodatkowo cofnęła się do wspomnień z tego dnia. Jęknęła i wygięła odrobinę, pulsując na penetrujących ją paluszkach. Zamknęła oczy, szczytując cicho, ale mocno. Po kilku chwilach opadła na łóżko, odprężając się i oddychając powoli.
Dims przetoczyła się na plecy i odetchnęła pełną piersią.
- To był dzień pełen wrażeń. Na pewno po tym wszystkim jutro zaśpię na śniadanie.
- O ile w ogóle doczłapiesz do swojego pokoju - zachichotała Lei, leżąc tuż obok. Poszukała wzrokiem swojej koszuli. Mimo wszystko nie chciała być rano zaskoczona całkiem na nagusa.
- Najwyżej zasnę na korytarzu - odparła beztrosko, zwlekając się z łóżka i podnosząc własną koszulę, którą niedbale zarzuciła na ramiona.
- A zatem, dobranoc - pomachała rudowłosej, wychodząc na korytarz.
 
Lady jest offline