Wątek: [VtDA] Burza
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2018, 23:54   #4
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Czerdog oglądał wyspę. Jego dom stał się polem bitwy. Smuciło go gdy patrzył na obrót jaki przybrały sprawy. Nie żeby się tego nie spodziewał. Za dobrze znał ambicje swoich starszych braci. Jednak widok zniszczonego dziedzictwa ich ojca był przygnębiający. Brat przeciw bratu. Jeszcze nie dawno wszyscy razem ucztowali. By chwilę później skoczyć sobie do gardeł. W tej kwestii nie byli wiele lepsi niż Gangrele którymi pogardzali. Te rozwiązywały swoje spory również z użyciem siły. Mijał kolejne twarze. Rozpoznawał stanowczo zbyt wiele z nich. Krwawa łza spłynęła mu po policzku gdzieś daleko na okręcie “Widmo”. Poczuł gdzieś w oddali subtelny dotyk. To zapewne Tomiła ją starła. Wziął się w garść nie przybył tu na żałobę. Chciał ocalić kogo się jeszcze da z tej bezsensownej przemocy. Głównymi graczami pozostali dwaj jego najstarsi bracia. Jacob - najstarszy syn Berhota, specjalizujący się w animalizmie i nadwrażliwość. Choć w tej drugiej mocy nie osiągnął biegłości Czerdoga. Był bardzo zachłannym członkiem rodziny, oczekującym od swych poddanych całkowitej wierności i surowo karcący zdradę, odpowiadał m.in. za Gangrele i kontakty z nimi, choć osobiście gardzi tym klanem, jako najstarszy syn wiedział o większości układów ojca. Czerdog nigdy go nie lubił mógł zresztą ugrać u niego stosunkowo mało. Drugim bratem był Stephan - następny w kolejce do sukcesji. Najwyraźniej nie uznał nowego zwierzchnictwa. W końcu był najbardziej bitny z braci, specjalizował się w zniekształceniu, podobnie jak ojciec tworzy Adligen, specjalne jednostki ghuli, którymi dowodzi, osoba nad wyraz bitna, lubiąca rozlew krwi i podobnie jak Jacob dążąca do władzy absolutnej, sam mocno zmodyfikował swoje ciało, czyniąc je znacznie wytrzymalszym i sprawniejszym w walce, obecnie mierzy ponad dwa metry wzrostu. Czerdog liczył na jego mniejsze obycie. Nie znał kontaktów ojca, nie miał zdolności w nadwrażliwości. Był wybitnym wojownikiem zdolnym wygrać walkę. Tylko gdyby ją wygrał prawdopodobnie potrzebowałby pomocy by zjeść owoce zwycięstwa. Tu wkraczał Czerdog. Braci zostawił sobie na koniec. Póki co miał bardziej przyziemne cele.

Najpierw sprawdził resztę wyspy. Sukcesywnie leciał przez wyspę. Wybierał jednak osoby które znał i ważne miejsca. Nie szło mu jednak najlepiej. Wszędzie tylko ciała i zniszczenia. Nie wszyscy jednak zginęli odnalazł stado Gangreli. Szli plażą, przetrzebieni ranni… uchodzący. Jednak matka Wilka i ich przywódczyni wciąż żyła! Widział w tym szansę na ocalenie grupy. Delikatnie podpłynął do jej umysłu i przemówił do Sivy:

- Dobrze widzieć cię żywą - wyszeptał Czerdog wprost do umysły starszej Gangrelicy. - To ja Czerdog. Opuściłem wyspę ze swoimi i zabrałem Wilka. Na nic więcej nie starczyło czasu. Teraz sprawdzam co w domu. Stepham i jego Adilgeny oraz Jacob walczą ze sobą. Choć obaj ostrożnie. Opisał dokładnie ich pozycję i kierunek gdzie się udali. Wiedzę o położeniu zagrożenia jest zawsze przydatna.
- Planujemy opuścić wyspę. - Głos Sivy jak zwykle przypominał odrobinę warczenie psa. - Dość tych mordów.
- Macie jak to zrobić? Czy potrzebujecie pomocy? - Czerdog zadał dwa szczere pytania.
Siva skrzywiła się i to wystarczyło wampirowi za odpowiedź. Nie miała pojęcia jak to zrobić i nie chciała go prosić o pomoc.
- Czyli nie macie. -zawyrokował - Chcesz żebym pomógł? - Czerdog wiedział, że Siva musi to powiedzieć na głos. By wiedział czego chce i że zaciąga u niego dług. Pomoże jej tak czy inaczej ale czemu przy okazji nie zyskać przysługi?
Gangrelka biła się przez chwilę z myślami.
- Tak… - Widać było, że słowa z trudem przechodzą jej przez gardło. - Jeśli jesteś w stanie gdziekolwiek jesteś.
- Jestem daleko choć nigdy mnie to nie ograniczało. Jeśli czegoś się chce i człowiek się stara wiele drzwi się przed nim otwiera. Postaram się otworzyć jakieś dla was.

Chwilę później był już w zatoce. Gdy wypływał już robiło się tam zamieszanie. Były wtedy jeszcze dwa okręty podobne do Widma i kilka mniejszych. Czerdog udał się do portu by sprawdzić sytuację. Liczył, że uda mu się tam znaleźć ratunek dla Gangreli. Kapitanowie okrętów rodu zawsze byli ghulami. Być może któryś z nich stracił dziś pana i uda się dobić targu. Planował wznieść się również nad port by z lotu ptaka obejrzeć okolicę. Może dostrzeże tam jakaś jednostkę.

Zbliżając się do portu zauważył brak jeszcze dwóch karaweli, pozostały natomiast mniejsze okręty, a dwa z nich wyglądały nawet na zdolne do wypłynięcia w morze. Wokół wydawał się panować spokój, najwyraźniej wiedza o wydarzeniach z zamku jeszcze nie dotarła tak daleko.
Znał kapitanów poszczególnych statków. Wybrał najodpowiedniejszego do swojego celu. Thadeus - Kapitan statku “Duch”, był ghulem Maklavianina który służył ojcu Czerdoga, jego ciało mignęł mu na zamkowym dziedzińcu. Stąd wiedział, że Thadeus został właśnie "sierotą". Był bardzo dobrym kapitanem, acz po swym panie co nieco przejął, rozmawia ze swą papugą. Co nie byłoby może niczym niezwykłym gdyby ta nie była martwa od kilku lat. Nie przeszkadzało to jednak ghulowi, zwierzę doradzało mu i o dziwo całkiem dobrze.

- Tu Widomowy kapitan “Widma”. Tu Widmowy kapitan Widma zgłasza się do kapitana “Ducha”. - Czerdog nie mógł się powstrzymać od odrobiny humoru. Przydawał się nawet w takich sytuacjach jak ta. Wszak nie miał dobrych wieści.
- Thadeusie to ja kapitan Czerdog. Na zamku doszło do zamachu. Mój ojciec i mój pan nie żyje. Gdy giną tacy jak on powstaje chaos. Doszło do walk. Twój pan również nie żyje. - dał chwilę rozmówcy by przetrawił informacje. Thadeus zamarł na chwilę, nie do końca rozumiejąc co się dzieje, spojrzał ponad swoje ramię.
- Brzmi jak głos Pana Czerdoga… - Zmarszczył brwi jakby się w coś wsłuchując. - Nie jestem głupcem, toż go rozpoznałem. - Kolejna chwila przerwy i nagle posmutniał. - Czuliśmy że coś złego się stało. - Pokręcił głową i zaczął rozglądać się po pokładzie. - Masz rację, powinniśmy uciekać nim zabiorą nam majątek Pana. Trzeba go strzec! Panowie do lin! Odpływamy!
- Znalazłem cię teraz więc znajdę cię zawsze. To mój dar wśród nieśmiertelnych. Ostrzegłem cię dzięki czemu przeżyjesz. Jesteś mi coś dłużny. W zamian będę chciał niewiele jeden rejs. - Czerdog postawił cenę nisko. Jednocześnie czyniąc sprawę swojej wizyty dość jasno.
- Panie, jeśli zaraz nie wypłyniemy, pojawią się tu słudzy twoich braci. Po tym już nic nie opuści tego portu. - Pokręcił głową i nagle zamarł jakby go coś ugryzło. - Daj spokój! Toż wiesz, że nie odmówię. Dobra Panie, masz sprzymierzeńca. Jaki to rejs?
- Zabierzesz Gangreli z plaży. - odpowiedział Czerdog
- Zaraz ci pokażę w umyśle gdzie są. Zawieziesz ich dokąd będą chcieli. Choć jeśli skorzystają z mojej protekcji i pomocy będzie to Gdańsk lub okolica. Dalej sam też podejmij decyzję. Będziesz potrzebował krwi. Zmusi cię to do wyboru nowego Pana. Nie szukam sług a sprzymierzeńców właśnie. Kto zrozumienie kapitana lepiej niż drugi kapitan? Przemyśl to do jutra zostawiam ci wolny wybór. Gangrele będę czekały zabierz je jak najszybciej i oddalcie się od wyspy.
- Byle szybko… - Mruknął pod nosem, a coś jakby znów dziabnęło go w głowę. - Jak sobie Panicz życzy. - najwidoczniej papuga wiedziała, że przy spokrewnionych należy zachować odpowiednią etykietę.

Czerdog zmierzał do ostatniego punktu przed spotkaniem ze Stephanem. Niedużej wioski między portem a plażą gdzie znajdowały się Gangrele. Dotarł do Anzelma był on emerytowanym zarządcą rodu. Kilkanaście lat wcześniej ghula zastąpili młodsi słudzy. Bardziej dynamiczni mniej ludzcy i nastawieni na szybsze efekty i zyski. Anzelm był Żydem. Był gibki w interesach jednych pewnych barier, ludzkich barier nie chciał przekroczyć. Ojciec nagrodził go za służbę i nie zabił. Co było samo w sobie niezwykłe bo Anzelm stracił swoją główną przydatność. Okazało się jednak, że jego drugą pasją była medycyna. Został nadwornym lekarzem i zasadźcą jednej z wiosek. Bliskość zamku rodu dawała możliwość posłania po Anzelma gdy był potrzebny. Spełniał się w zarządzaniu... czymkolwiek. Tomiła zaś pobierała u niego nauki przed dwadzieścia lat. Nim sama poszła swoją drogą. Miała do niego słabość a Czerdog lubił sprawiać jej radość. Doceniał też talenty Anzelma. Kilkanaście minut później Anzelm z najbliższą rodziną i tym co udało mu się zabrać z dobytku gnał w stronę plaży. Był reliktem przeszłości. Bracia Czerdoga zrobili by z nim tylko jedno.... Ostatnim wspomnieniem nim udał się do Stephana była mina Silvy. Gdy powiedział jej, że zabierają również Żydowskiego medyka. Gangrelica dostała szczery wybór. Może podążać do Czerdoga gdzie ten postara się im pomóc. Co oznaczało kierunek Gdańsk. Ona wtedy będzie miała szansa spłacić ze stadem swój dług lub wysiąść gdziekolwiek na stałym lądzie i radzić sobie sama. Czego nie powiedzieć o matce wilka wiedziała co to wdzięczność i szybko podjęła decyzję. Został Stephan...
 
Icarius jest offline