- No przyjechałem, bo Korra do mnie zadzwoniła, że przeżyłaś wybuch gazu i bardzo chcesz wrócić do miasta. Jak chcesz to mogę cię zabrać. Może po świętach dziękczynienia wezmę kilka dni urlopu! - rzekł z przejęciem.
- Do Święta Dziękczynienia jeszcze sporo czasu... - zauważyła. W myślach przegalopowała jej bardziej rozwinięta analiza " Mamo jak mogłaś?! Nie dość, że bez mojej zgody doniosłaś ojcu, to jeszcze go w to wciągnęłaś?! Pytanie czy powiedziałaś mu kiedykolwiek o tym, że jesteś z rodziny wilkołaków?! To dlatego się rozwiedliście?! Zawsze myślałam, że walka o pozycję samca alfa z Dziadkiem i wujem Atokim wystarczyła.... Walka o pozycję samca alfa? ?No to mi nie wyszło to porównanie jeśli Tata też jest wilkołakiem. Tylko jakby go tu dyskretnie spytać? Bo co jeśli Tata jest mugolem i jak się dowie to zwariuje?! "
- No wcześniej nie da rady, mam mnóstwo spraw, sama rozumiesz i mieszkanie niezbyt funkcjonuje teraz, ale w Portland łatwiej będzie ci prowadzić praktyki i nie będzie tak nudno jak tutaj, prawda? - zapytał z umiarkowanym entuzjazmem. Dziadek tymczasem załatwiał jakieś interesy z panem Woodsem.
- Tato, coś ty zrobił z mieszkaniem? -Jill skrzyżowała ramiona na piersi jednocześnie pragnąć przywołać duchy wszystkich Przodkiń, które przed nią musiały sobie radzić z głupotą męskiej części klanu
- Nic nie zrobiłem, tylko to nic trwało bardzo długo, a sprzątaczka wynajeła je swojej siostrze na salon fryzjerski dla psów, więc…
- Tak oczywiście - przewróciła oczami. Ojciec zawsze lubił imponować innym. Starał się być lubiany, co przy połączeniu z brakiem cierpliwości czyniło go namolnym. "Cierpliwy łowca nie musi gonić za zwierzyną" jak mawiał Dziadek. Osobiście Jillian obstawiała, że rozwód jej rodziców był nie tyle sprawą różnic charakterów między mamą i tatą, co Charles Freeman nie mógł zdzierżyć, że będąc w tym samym mieście, domu, co Dziadek Waterson, to nigdy nie będzie Samcem Alfa.
- No nic, to się pakuj i jedziemy - rzekł uśmiechając się przymilnie, a dziadek chyba planował przemyt kontrabandy czy coś, bo zniżył głos.
- Szybko się zjawiłeś - warknęła z daleka Korra -[i] Tydzień temu do ciebie dzwoniłam! [/i[
- Nie mogłem szybciej. - rzekł wyniośle Ja nie pilnuje drzew i lisków tylko służę krajowi
- Wyłudzając haracz. mruknął nieco zbyt głośno dziadek.
- Po tygodniu? I dopiero teraz się o tym dowiaduję?! - przez głos Jill przeszło więcej pretensji niż zamierzała. Przypominało jej to dzień w którym rodzice oświadczyli, że się rozwodzą - stanie między dwoma ogniami wzajemnych pretensji i pokazówki kto jest lepszy. Ty pomiędzy - a wychodzi, że od dawna byłeś okłamywany albo zadajesz sobie pytanie jak mogłeś tak długo być ślepy na wcześniejsze sygnały, że coś się działo nie tak między rodzicami. I nagle wszystko ukartowaneane za twoimi plecami, a żądają żebyś się dostosował.
Jak teraz pomyśleć, to została z mamą głównie ze względu na dziadka, wujka, kuzynów, psy i lasy. A ojciec zawsze się z nich nabijał. Więc Jill wtedy się na niego wypięła, zwłaszcza, że tak szybko przestał dzwonić. Właściwie najchętniej by w ogóle wypięła się na wojenkę rodziców - zawsze któreś domagało się lojalności.
- Miałaś się dowiedzieć na drugi dzień, ale ktoś chyba o tobie zapomniał. - rzekła Korra gniewnie
- Ten ktoś był w pracy i nie mógł wziąć urlopu, skoro Jill nawet nie trafiła do szpitala! - odparł ojciec.
Pan Woods zrobił krok do tyłu. Człowiek gotowy na trzecią wojnę światową, który zaśmiałby się w twarz hordzie zombich był przerażony…
Jill podniosła swoją torbę: - Może spytacie mnie chociaż o zdanie?! I tak jak na razie po tym całym spojrzeniu śmierci w oczy uznałam, że może warto poznać historię i tradycję przodków. Ginącą tradycję!
"- Zanim ta tradycja spróbuje mnie np. zabić ..." - dodała w myślach.
- Nie pytałam się cię, bo wiedziałam, że nie uzyskam satysfakcjonującej odpowiedzi. Więc zadzwoniłam do twojego ojca, ale jak widzisz, nie można na niego liczyć! rzekła Korra.
- Taaak? Ale co mówiłaś, gdy podjełem się sfinansiwania studiów Jill? Albo załatwiłem je lokum w Portland? - ojciec się zirytował.
- Jak ci tak bardzo zależy na pieniądzach, to ci oddam, bez łaski! - Krzyczała leśna strażniczka. Pan wood wcisnął odchodząc list w rękę Jil, a dziadek mrukną.
- Chyba lepiej idź do domu, bo się rozkręcają
- Z przyjemnością... - przyznała dziewczyna podążając za seniorem. W myślach dodała: " - Bo ja też tutaj nie dostane ^^satysfakcjonującej odpowiedzi" .
Zamknęła drzwi pchnięciem biodrem. Ręce miała zajęte otwieraniem listu, a oczy czytaniem.
“- To ja. Wróciłem w okolice miasta. Spotkajmy się tam gdzie zawsze. Nie mów nikomu. -” list nie był podpisany, ale bez problemu rozpoznała pismo Terrego. Usłyszała skrobanie psa do drzwi.
__________________ Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija |