Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2018, 12:59   #20
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację

Jak przypuszczał droga nie była łatwa. Początkowy jej odcinek można by uznać za mało wymagający. Później Mervin szybko zatęsknił do szybu windy. Chociaż podświadomie wiedział, co go czeka i spodziewał się trudności przeprawa mocno dała się mu we znaki. W skupieniu pokonywał kolejne zakręty, nie dając chwili wytchnienia umysłowi. Mogło się to okazać zgubne w skutkach. Starał się utrzymywać kontakt z Nickiem. Nie miałby na to najmniejszych szans, gdyby nie dobra wola stalkera, czy inne pobudki kierujące mężczyzną. Biolog wytężał do granic zmysł słuchu, budując oczami wyobraźni otoczenie. Projekcja tylko częściowo zdawała egzamin, bo co rusz był zaskakiwany. A to wystające żelastwo, wilgoć, wszechobecne pleśnie. Lepka breja pod palcami, szlam, zapachy rodem z szamba. Po chwili zaś przechodzące w suchy, kurzawy podmuch, sprawiający, że nerwowo tłumił kaszlnięcia, które wydawały mu się odgłosami gromu. I ciarki na ciele, kiedy miał wrażenie, że zgubił przewodnika, a zewsząd ciągną nań istoty złaknione świeżego mięsa. Pragnące rozedrzeć ciało albo pasożytować na jego umyśle…

Nic dziwnego, że w pierwszej chwili nie uwierzył, że to koniec. Pomocna dłoń pomogła mu wydostać się z ohydnej rury. Leżał na podłodze, sapiąc jak na mecie maratonu. Mozolnie przeczołgał się nieco dalej, aby zrobić miejsce kolejnym. Więc jednak to koniec! Osiągnęli pierwszy etap. Nie miał nawet siły, by wydać okrzyk radości, na który miał ochotę. Nick nakazał im milczenie. Po chwili nikły płomyk oświetlił sanitariat. Przynajmniej tak to wyglądało, ale oczy sklejone mrokiem powoli przyzwyczajały się do światła. Podążył do kolejnego pomieszczenia niemal na czworaka, jak raczkujący niemowlak. Oparł się o zdewastowaną ścianę, przypatrując swoistemu rytuałowi odprawianemu przez stalkera, który niczym kapłan zapalał kolejne kadzidła. Brakowało tylko pentagramu na podłodze… Musiał przyznać, że działania odniosły pożądany efekt. Zrobiło się jakby przytulniej, nawet rdza w tej poświacie tworzyła znośną oprawę. Zaczęli nadciągać kolejni i Mervin mimowolnie przyglądał się przybyszom. ~ Więc tak wyglądam – pomyślał. Nie przeszkadzał mu zapach potu i brud, i wszystko, co przylepiło się doń po drodze. Tak lepiej wtapiać się w nowy świat… Przypomniał sobie jak przewodnik mówił, że nowo wybudzeni są łakomym kąskiem dla ‘strefowców”.

Norton pozostawał enigmatyczny i utrzymywał mentorski ton. Jego koleżance zależało chyba jednak na polepszeniu relacji z grupą. Przynajmniej trochę. Zaczęły się wyjaśnienia poparte pokazem. Wilgraines był daleki od drwin. Sam chętnie uwierzyłby w ochronną moc talizmanów, gdyby gwarantowały ocalenie. Nie zakłócał tego spektaklu, aby nie rozproszyć aury, która zapanowała w pomieszczeniu. Sama reakcja nie zdziwiła go, przewodnicy przebywali w strefie od lat. Chyba w jakiś naturalny sposób dostrajali się, adaptowali do panujących tu warunków.

- Co należy zrobić, by wygłuszyć swoje echo w strefie? – zapytał poważnym tonem

Kiedy inni za przyzwoleniem Nicka, zajęli się zwykłymi czynnościami. Merv wymościwszy sobie skromny kącik, półleżąc wyciągnął notatnik i zamyślony sięgnął po długopis.


Cytat:
Dlaczego kontynuuję pisanie tego dziennika? Może pozwoli mi to zachować orientację czasową i sprawi, że chociaż w przybliżeniu określę dni płynące od chwili wybudzenia? Tak, wybudzenia, a nawet ponownych narodzin, w świecie podobno bezpowrotnie utraconym, skażonym i opanowanym przez istoty rodem z Piekła. Ci, którzy przekazali mi tę wiadomość, mężczyzna i kobieta, noszący imiona Nick i Aby, są przekonujący w swoich rolach, a otoczenie, w którym przebywam zdaje się potwierdzać ich wersję wydarzeń. Zresztą po cóż mieliby kłamać? Jeśli zaś prawdą jest, co mówią, to najbliższe tygodnie będą największym wyzwaniem w moim życiu. Walką o byt i zachowanie zdrowego umysłu. Znany nam świat odszedł bowiem w niepamięć, piszę nam, bo jestem w grupie innych hibernatusów, ludzi z różnych krajów, reprezentujących różne profesje. Skazani jesteśmy na wspólną, karkołomną drogę u której celu czeka mityczny mur. Mur, niczym oddzielający kiedyś cesarstwo od barbarzyńskich Piktów mur Hadriana, jest teraz symbolem wątpliwego ocalenia.

Liczę, że pisanie pomoże mi zebrać myśli o obecnej sytuacji. Ktoś kiedyś powiedział, że nie możemy wiedzieć, co sądzimy na dany temat, dopóki czegoś na ten temat nie napiszemy. Dość trafne stwierdzenie. Jednakże nie mam gwarancji uzyskania satysfakcjonujących odpowiedzi. Mam też zdecydowanie za mało danych.

Jeszcze nie tak dawno temu.. (przynajmniej w sensie czysto subiektywnym) – informacje z całego świata miałem na wyciągnięcie ręki, dosłownie – w każdej chwili mogłem włączyć smartfon i sprawdzić, czy gdzieś nie ma cyklonu, trzęsienia ziemi, czy w Bangladeszu znowu pada albo jaka temperatura jest w Nairobi. Obecna sytuacja jest pod tym względem bardzo uboga – nie mam żadnej możliwości ustalenia, co dzieje się na innych kontynentach, czy też w krajach Europy. Nie wiem nawet, co dzieje się w rodzinnym Londynie. Stalkerzy (nasi przewodnicy) zapewniają, że miasto jest jednym wielkim gruzowiskiem, w którym na każdym kroku czyhają niebezpieczeństwa - widzialne i niewidzialne. W tej chwili zastanawianie się nad tymi kwestiami nie ma oczywiście sensu. Mogę jedynie obserwować swoje najbliższe otoczenie i na tej podstawie formułować ewentualne wnioski.
A są one niepokojące…

Najistotniejsze dla mnie pytanie brzmi: czy przetrwam gehennę?
Kolejne pytanie: które z obecnie występujących gatunków przetrwają i czy jednym z nich będzie gatunek homo sapiens?
Cóż… na te i wiele innych pytań nie jestem w stanie udzielić odpowiedzi…


Mervin odłożył długopis. Opary dymu, otulające pomieszczenie dawały poczucie jakiejś nierealności… snu lub narkotykowego haju. Zmęczenie w jednej chwili sprawiło, że zasnął. Kartki dziennika zafalowały, kiedy osunął się na podłogę.…
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 25-05-2018 o 13:30.
Deszatie jest offline