Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2018, 21:27   #21
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Czołganie się w ciemności było męczące. Męczące, śmierdzące, niewygodne. I dające do myślenia. Było czymś w rodzaju medytacji, którą Sigrun odbyła po wyjściu z hibernatycznego snu.

No cóż, krótka to była iluzja, którą podtrzymywała przez chwilę po wyjściu ze stalowej trumny, jednak zawsze miło było podejrzewać, że to wszystko nieprawda i jej kumple wykręcili jej numer stulecia. Zeszłego stulecia, jak się w istocie okazało. Czy tam któregoś. Abe albo Sammy, dwóch ćpunów, z którymi puszczała się po godzinach pracy, oni mogli coś takiego wykręcić, byli zdolni do prawie wszystkiego. Ale nie do czegoś takiego. Tak więc ta… Postapokalipsa była światem, w którym przyjdzie jej żyć aż do jej naturalnej śmierci. Lub nienaturalnej, co, zważywszy na warunki, w których byli, nie było takie znowu odległe.

Przeprawa przez rurę nie była wygodna, ale sądząc po mimowolnych jęknięciach pozostałych, nie miała się wcale najgorzej. Winda, którą przebyli wcześniej, z jakiegoś powodu nie spadła im na łby. Zapewne i tak by im nie spadła - jeśli kable rzeczywiście zerwałyby się, zawsze pozostały hamulce awaryjne.

Czołgając się dalej w ciemnym zaułku, nie mówiła nic. Była pewna, że bez pomocy stalkerów nie zaszłaby daleko - jaka była ich rola w tym wszystkim, tego się wkrótce miała dowiedzieć.

Było jednak coś jeszcze: w labiryncie tunelów słyszała dźwięki, które nie do końca dawały się wytłumaczyć racjonalnie. Nie tymi kategoriami, do których była przyzwyczajona, to znaczy kategoriami dwudziestego pierwszego wieku. W rurze pod ziemią powinna panować niezakłócona niczym grobowa cisza, jednak gdzieś, jakby na skraju jej świadomości, słyszała nienaturalne zgrzyty i pojękiwania ludzi. Dziwne. Bardzo, bardzo dziwne. Nie omieszkała wziąć pod uwagę faktu, że ponoć wszystko powinno być martwe.

Po dłuższym czasie (godzinach? Nie mogła dociec!) wyszła z dziury za gościem, który przedstawił się jako Wilgraines i chyba był jakiegoś rodzaju naukowcem.

Poprosiła o kolejnego papierosa. Czy po tym wszystkim w wielkim świecie nie zostało niczego lepszego niż średniawe Pall Malle? Przyrzekła sobie palić papierochy garściami, paczkami, całymi kartonami. Świat bez opioidów wydawał się być zaiste okrutnym światem, do diabła z rzekomymi wieściami o upiorach i potworach czekających na zewnątrz.

- Odwyk to najbardziej przejebany upiór, który spuści mi wpierdol - Sigrun powiedziała do siebie, nagle rozumiejąc, jak się miały rzeczy z jej dotychczasowym uzależnieniem.

Wszedłszy do czegoś, co wyglądało jak zrujnowana sterówka, oczy Sigrun rozjarzyły się. Większość z tego to był złom, ale przecież być może można było coś znaleźć, co mogło powiedzieć więcej o naturze tego miejsca - i jak naprawdę stare byłe te instalacje. Przez pewien czas, na tyle, na ile pozwalało jej to migotliwe światło świecy. Konstrukcja ze stali była czymś, co naprawdę ją interesowało w życiu. To i przekręty w sieci, która zapewne już nie istniała.

Tymczasem, stalkerzy usadowili się i zamierzali odpocząć.

- ... ktoś chce strugać bohatera dla zbłąkanych owieczek proszę bardzo. Wiecie gdzie jest wejście do rury.

- Oj, nie pierdziel, mistrzu, za nic nie pakuję się znowu do tej gównianej dziury - Sigrun zgasiła jednego papierosa i odpaliła następnego. - Znając moje parszywe szczęście, pewnie doczołgałabym się do jakiegoś rowu i wpadła do niego. Śmierć głową w dół, w ciemności brzmi jak zajebista wycieczka, ale potrzebowałabym do tego znacznie większych ilości szkockiej. A jakoś nie widzę tutaj szkockiej, stary.

Pytanie Wilgrainesa uznała za stosowne. Nie omieszkała dodać paru swoich:

- Doktór dobrze gada - wypuściła z ust potężną chmurę nikotynowego dymu. - Ale przydałoby mi się, żeby ktoś mi powiedział, jaka wojna to wszystko zniszczyła. I o co chodzi z tymi burzami. I czym są te zjawy, o których nawijacie bez przerwy.

Oczywiście, Sigrun nie wierzyła, że dwóch stalkerów będzie w stanie wykrzesać z siebie cokolwiek więcej niż zdawkową odpowiedź lub też, co było całkiem prawdopodobne, ją zignorować. Niemniej, im więcej mogła się dowiedzieć na temat tego nowego świata, tym lepiej dla niej. Chciała też zapytać o teren, który niedługo mieli przebyć i czy być może zostało cokolwiek z funkcjonujących urządzeń albo sieci. Acz bez większej nadziei.

- I, chyba najważniejsze - Sigrun pomachała swoim Glockiem, który wyjęła zza skórzanej kurty. - Da się to zabić tym? Czy może lepiej sobie kule zachować, żeby sobie w łeb strzelić?

Wzorem Nicka, otworzyła konserwę nożem i poczęstowała się peklowaną wołowiną, która z jakiegoś powodu smakowała znośnie. Był to jej pierwszy posiłek od czasu wydostania się ze stalowej trumny.

Owinąwszy się w pelerynę antyskażeniową, ostatecznie zasnęła. Ostatnie przeżycia - wybudzenie, czołganie się i opuszczony szpital. Niewiele zrobiło to na niej wrażenia. Widziała zbyt wiele w życiu, by się bać. Ale jednak, wypalony do filtra papieros opadł jej skórzaną kurtę, a ona sama w końcu zapadła w nieświadomość. Chyba to był pierwszy raz od wieków, kiedy zasypiała na trzeźwo.
 
Santorine jest offline