Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2018, 20:53   #44
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
arada dobiegła końca i zgromadzeni rozeszli się za przykładem Moama. Wychodząc zobaczyli jeszcze, jak niziołki omawiały coś jeszcze w swym gronie. Tupot wychodzących zagłuszał jednak wszystkie słowa, to też niczego niczego nie dane im było usłyszeć. Stojąc przed domostwem Dunina ujrzeli wchodzącego pomiędzy zabudowania półorka, którego niespodziewana obecność w centrum osady wywołała małe poruszenie wśród niezagonionej jeszcze do roboty dzieciarni. Ten samej, która jeszcze bardziej zainteresowana była wyjściem z chaty Starszego grupki nieznajomych. Przyglądając się im niziołki szeptały coś między sobą i tak to też czyniły przez całą drogę do świetlicy.

pewnej chwili Astine spostrzegła, iż trójka młodzików – nie dane jej było jeszcze rozeznać się w tym, jakiego dokładnie wieku mogli być – żywo jej się przygląda. Niemożliwym było stwierdzić od jak dawna to czynili, lecz najwyraźniej tylko czekali, aż kobieta spojrzy w ich stronę, bowiem najwyższy z niziołków łokciem szturchnął najmniejszego i szepnął mu coś do ucha. Tamten w mgnieniu oka zrobił się cały czerwony i czym prędzej czmychnął za najbliższą szopę, a pozostała dwójka zaniosła się śmiechem. Odruchowo Astine przyjrzała się pozostałym i wyłapała podobną grupkę do tej co przed chwilą, z tą różnicą, iż tamta skupiona była na Helenie.

opiero teraz, zapewne dzięki ożywiającemu wpływowi dyskusji oraz nowin, podczas powrotu do świetlicy ujrzeli na własne oczy, a w stopniu jeszcze większym usłyszeli, dobrobyt inwentarza, którym dysponowała Ostoja. Z każdej strony osady dochodziły wszelkiej maści odgłosy świadczące o obecności kur, kaczek, gęsi, kóz, owiec i Yondalla raczyła wiedzieć czym jeszcze cieszyła się ma niewielka społeczność. Niemniej nie posłyszeli i dostrzegli jedynie zwierząt, gdyż co i rusz natknąć się można było na krzątających się niziołków, młodych i starych. W tym całym zamieszaniu Torin miał wrażenie, iż do jego uszu doleciał nawet besztający syna głos Amatorna. Nie było to w żadnym razie wykluczone, gdyż w kierunku, którym trzeba się było kierować, wznosił się dym.


od ich nieobecność w świetlicy zapanowały małe zmiany, a dokładniej trzy, które stały przed drzwiami. Dwie z nich trzymały w rękach wiklinowe koszyki, a trzecia dzban z piwem, oczywiście obdarzonym ziołową nutą. Widząc powracających poszukiwaczy przygód najstarsza z nich wyszła przed szereg i miłym dla ucha głosikiem powiedziała:
Nasze mamy przysyłają nas ze śniadaniem dla Państwa.
Na prośbę Pani Elely – dodała ta trzymająca dzban, a trzecia z koszykiem spojrzała na nią jakby z wyrzutem.

ajwyraźniej z samego ranka Elely zadbała nie tylko o stawienie się wszystkich na zebraniu, ale i o posiłek dla gości. Wpuszczone do środka dziewczynki zwinnie doskoczyły do stołu i wyłożyły nań wszystko co miały, po czym równie zgrabnie zniknęły w świetle ranka. Przyniosły świeżo wypieczone podpłomyki, kaszę, zawiniętą w materiał kawałek koziego sera, masło oraz rzeczony dzban z piwem. Już na pierwszy rzut oka jadło prezentowało się skromniej, lecz w żadnym razie nie można się temu było dziwić, wszak nie byli u szlachcica na dworze, a bądź co bądź jednak na wsi. Niemniej posiłek był smaczny, a ci posiadający co większe rozeznanie w kuchni i przyprawach wyczuwali, iż podpłomyki oraz kaszę doprawiono jakimiś przyprawami, lecz nie sposób było dociec cóż to mogło być. Tak, czy inaczej głód został zaspokojony, a perspektywa kilkudniowego żywienia się sucharami i tego typu jedzeniem sprawiała, iż nie pozwolono, by coś się zmarnowało.


biórka nastąpiła jakiś czas później. Słońce zdążyło wznieść się na wyższe partie nieba, to też nie raziło tak intensywnie, a parująca rosa sprawiała, iż momentami bywało nawet odrobinę parno. Spotkali się przed domostwem Dunina, który ich oczekiwał. W rękach trzymał mały tom oprawiony w ciemną skórę i opatrzony tłoczonym wzorem w postaci obrysu psiej głowy. Wraz z chwilą swego przybycia awanturnicy dostrzegli wychodzącego zza zabudowań Arvana.
Elely zaraz…

unin nie miał okazji dokończyć, gdyż jego małżonka wyszła właśnie zza domu prowadząc u swego boku rosłego mastifa o ciemnym, pręgowanym umaszczeniu z założonym siodłem. Niziołka ubrana była podobnie jak w czasie pierwszego spotkania, lecz teraz skórznia wyposażona była w żelazne ćwieki, przedramiona opinały mocne karwasze, a pierś przecinał pas od kołczana, który spoczywał obok plecaka. W pasie mocno trzymał się przytroczony nóż o zakrzywionym ostrzu oraz niewielka buteleczka. W prawej dłoni spoczywał krótki refleksyjny łuk, a przy siodle wisiał krótki miecz.


lely spojrzała po wszystkich upewniając się, iż są gotowi do drogi, by na koniec wymienić spojrzenia z Duninem. W oczach niziołka dostrzegalna była zarówno zgoda, jak i niepewność oraz malutka iskierka, która to pojawiła się również u kobiety. Ich znaczenie oraz pochodzenie pozostawało dla postronnych tajemnicą. Wreszcie przemówiła:
Ruszamy?

 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 01-07-2018 o 17:13.
Zormar jest offline