Wątek: [VtDA] Burza
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2018, 14:28   #6
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- Czerdog. - Ciepły głos Anny wypełnił jego myśli.
- Anna! Gdzie jesteś od zmysłów odchodzę czemu mnie unikasz?! - Czerdog momentalnie się ożywił.
- Mieliśmy tu małe zamieszanie, ale już się uspokoiło. - Znajoma twarz wypełniła jego myśli.



Anna znajdowała się w jakimś surowym pomieszczeniu pozbawionym okien, wypełniało je jednak kilka eleganckich mebli, biurko, krzesła, jakaś skrzynia, a nawet łoże i balia.
- Hm… wygląda znajomo. Czyżbyś już był w Gdańsku? - W jej głosie pojawiła się radosna nuta. - Wygląda jak Winkel Krug.
- Znasz widzę dobrze swój teren - uśmiechnął się do siebie Czerdog
- Tak, to Winkiel. Wezwałaś więc jestem nie mogło być inaczej. Co dalej? Chciałaś pomocy powiedz gdzie jesteś przyjadę. - jednocześnie zaczął oddalać perspektywę i chciał zobaczyć miejsce gdzie jest Anna z lotu ptaka. Potrzebował lokalizacji.

Świadomość Anny ruszyła za nim. Minął korytarz, którym właśnie przeszły dwie zakonnice. Oddalając się, zobaczył więcej sióstr, by w końcu zobaczyć klasztor i znajdującą się przy nim bazylikę.


Budynek znajdował się tuż przy murach miejskich.
- Tutaj się ukryłam. - powiedziała odrobinę cierpko Anna. - Na razie ludzie ojca nie są w stanie trafić na mój trop.
- Czemu uciekłaś akurat teraz i kim właściwie jest twój ojciec? To ma znaczenie dla strategii naszych dalszych ruchów. Bo nikt nie stanie między mną a tobą. Nikt. - Czerdog wypowiedział słowa z przekonaniem i pełną wiarą. Trochę głupio było przechodzić tak od razu do brutalnych konkretów.
W ich sytuacji jednak nie miał wyboru.
- Jakiś czas temu miał miejsce pewien przewrót w Gdańsku. - Świadomość Anny podążała za wampirem. - Mój ojciec wygrał. To odrobinę osłabiło jego czujność. Skorzystałam gdy tylko nadarzyła się okazja.
- Co planujesz dalej? - miał własne pomysły ale wolał wiedzieć co zamierza Anna.
- Na razie chcę przeczekać szaleństwo ojca. Jego ludzie są wszędzie. - w jej głosie pojawiła się odrobina rezygnacji. - Zabił wszystkich moich ghuli. Obecnie mam siostrę Klarę ale jeszcze się uczy… A ty co robisz w Gdańsku?
- Przybyłem do ciebie a może po ciebie. - nie wiedział czy zostaną w Gdańsku czy przyjdzie im uciekać. Zgłosiłem się też do byłego księcia, tylko jego tu znałem lepiej niż przelotnie. Aktualnie jestem na etapie rekonesansu. Szykuje się pewnie kolejna rozróba. Pewnie możemy ją wykorzystać do własnych celów.
- Ja… - W głosie Anny pojawiło się zawahanie. - Nie mogę opuścić Gdańska. Dawno temu podpisałam z nim pakt. Teraz ilekroć staram się wyjść poza mury miejskie, tracę przytomność. Nie jestem w stanie nawet dostać się do portu.
- Postaram się zatem wykupić ów pakt. Pewnie ma haki na nie jednego spokrewnionego. Twój ojciec wiem, że Cię uwięził. Mój ojciec był podobny. Czy jeśli sprawy przybiorą gwałtowny obrót- tu chwilę się zawahał. - Jakiego losu byś chciała dla jego osoby? - dobrał słowa najłagodniej jak się dało. Stwórca to dla niektórych ojciec. Choć brutalny, zaborczy czy zły. Zawsze jest bliski. Tak było w przypadku Czerdoga.
- Nie wiem… a raczej. - Anna wyraźnie się wahała. Czuł jej bliskość, trochę jakby chciała go objąć choć w tej formie było to niemożliwe.
- Rozumiesz to prawda? Kocham go, ale póki on będzie żył… ja zawsze będę w niewoli.
- Związał cię krwią? Powiedział czemu cię więzi. Ja byłem dla swojego ojca narzędziem. Cennym narzędziem artysty którego on nie mógł się ot tak pozbyć. Zbyt cenny dla rodu, zwykł tak mówić.
- Mój ojciec wszystkich wiąże krwią. To u nas rodzinne. - w ostatnich słowach pojawiła się odrobina goryczy. Poczuł jak świadomość Anny ciągnie go z powrotem w stronę klasztoru. Widział przechodzących w jego pobliżu krzyżaków, którzy jednak nie śmieli naruszyć świętego przybytku.
- Ja byłam dla niego… narzędziem. Uważam że to zbyt dostojne słowo. Zabawką? Wyszkolił mnie bym pełniła konkretną funkcję, bo bawiło go uczenie mnie, czegoś przez co reszta klanu mną poniewiera. - zaprowadziła go do tylnego wejścia, gdzie jakaś zakonnica właśnie nabywała towary. Wyczuł że była to ghulica. Anna zaprowadziła go korytarzem z powrotem do swojej komnaty. Siedziała tam. Sama w wysokim fotelu. - Przyjdziesz do mnie?
- Oczywiście. Pewnie nie dziś ale przyjdę. Muszę zapracować na twoją wolność. Znam uczucie bycia instrumentalnie traktowanym. Nim przyjdę musimy być pewni, że ci to nie zagrozi. Ostatnie o czym marzę to zamiast być ci ratunkiem to sprawić zgubę. - wampir był pewien, że najmniejsza nieostrożność wpakuje ich w duże kłopoty.
Anna przytaknęła i podeszła do niego, dokładnie w miejsce w którym stał. Podniosła wzrok wpatrując się swymi błękitnymi oczami w pustkę, w której on powinien się znajdować.
- Wobec tego będę czekać. Odwiedzaj mnie chociaż w ten sposób. - Uśmiechnęła się, choć był to smutny uśmiech.
Wyobrażał sobie jak ją obejmuje. Niby tak niewiele a jednak tak wiele w ich sytuacji.

Chwilę później był już przy ghulu. Zmotywowany spotkaniem z Anna od razu wziął się do pracy czytając myśli małego spiskowca. Chciał wiedzieć jak najwięcej. Co planują, co będzie na statku i wozach. Kto jest jego panem i gdzie na politycznej mapie Gdańska się znajduje. Musi mu się powieść dla niej i dla niego. Z tego co udało mu się wyciągnąć, wynikało, że w mieście szykuje się przewrót. Mieszczanie mieli serdecznie dość ucisku krzyżackiego i uzyskali poparcie Kazimierza Jagiellończyka. Okazało się, że dwa dni przed przybyciem Widma do portu gdańskiego, udało się im tą drogą dostarczyć do miasta pierwszą partię broni. Obecnie oczekiwano jeszcze dwóch taki transportów, jednego morskiego, a drugiego- lądowego. Mężczyźni sporo rozmawiali o ucisku mieszczan, o wysokim cle zagarnianym przez zakon i przede wszystkim o licznych bezpodstawnych egzekucjach. Ghul jednak wiedział sporo więcej. Zabijano wampiry i ghuli, którzy współpracowali z dawnym księciem, tak samo jak zabito jego panią. Marię Damitz.
Czerdog wrócił do księcia w mgnieniu oka.
- Książę mam pierwsze wieści. Mieszczanie odebrali jeden transport broni. Czekają na dwa następne. Maria Damitz nie żyje, jej ghul jest wśród powstańczych mieszczan. Anna córka Komtura zbiegła od ojca. - wystrzelił wszystkie informacje. Nie minął sprawy Anny, miał w tym swój cel.
- To duża strata. - Siemomysł odezwał się po dłuższej chwili. - Prowadziła elizjum przy ulicy Szerokiej. A Drogomił, jej syn? Dziwne… Anna zdawała się być wierna ojcu. Bardzo wierna.
Czerdog przeskoczył do Ghula i sprawdził co wie o Dragomile.
- Sprawę Anny będę jeszcze drążył. To albo okazja dla nas albo pułapka. Co książę może o niej powiedzieć?
Wyglądało na to, że syn Marii wyruszył przed tygodniem ze sprawunkami do Torunia. Wykonywał jakieś polecenie swojej matki. Przed przemianą był to mężczyzna w sile wieku, pochodzący z tych ziem.
- Widziałem ją raz. Komtur nie dopuszczał do niej zbyt wielu nieśmiertelnych i naszych sług. - Głos księcia był spokojny, słychać było że waży słowa. - Można by rzec że się nią posługiwał by zdobyć sympatię interesujących go śmiertelnych. Cóż, to by wyjaśniało egzekucje i niewyjaśnione zgony w środowisku jego dawnych sympatyków. Jaką okazję widzisz w jej ucieczce?
- Jeśli znajdę ją pierwszy a on też jej szuka możemy zastawić pułapkę. Komtur wyślę po nią kogoś groźnego i wiernego. Straci wtedy figurę z naszej szachownicy. Przydałaby się jej chęć do współpracy z nami. Bo niechęć do Komtura nie oznacza chęci do nas. Co mogę jej zaoferować gdyby się udało? Mam jakaś swobodę negocjacji?
- Wiesz, że w obecnej sytuacji nie jestem w stanie jej zaproponować wiele ponad protekcję. Negocjuj, potem postaramy się spełnić to co udało ci się ustalić.
- Tak uczynię Panie. Jakieś zalecenia co do buntu mieszczan?
- Sprawdźmy jak dobrze są przygotowani i czy nie przydałaby się im mała pomoc. - Siemomysł zamyślił się na chwilę. - Szkoda Marii.
- Bezsensowne śmierć. Jak wiele innych ostatnich nocach. Ruszam dalej Książę. - gdy nie usłyszał żadnego oporu. Pojawił się na statku u Tomiły. Opowiedział jej skróconą wersję sytuacji miasta i księcia. Jak również o swoich odkryciach. Tylko Anne pominął. - Ten ghul, jeśli nie masz nic przeciwko mógłbym was umówić. Lepiej tobie nim pokierować niż mi. Stracił panią, my potrzebujemy zakotwiczyć w mieście to nie najgorszy punkt wyjścia. Dowiedziałabyś się więcej o przygotowaniach powstańców i czy nie potrzebują pomocy. Weź ze sobą wilka. Niech pozostanie niewidoczny i stanowi cichą obstawę. Ja zająłbym się Stephanem. Anzelm i Siva ze stadem już do nas zmierzają. Udało mi się ich wyciągnąć. Teraz chciałbym ułożyć nam rodzinę relacje. Odpowiada ci taki podział zadań?
Tomiła odezwała się po dłuższej chwili.
- Cieszę się, przekazałam Wilkowi. Udałam że zrobiło mi się duszno i na chwilę wyszłam z bosmanatu ale zaraz muszę wrócić do środka. - W jej głosie bez trudu dawało się wyczuć rezygnację. - Bosman uwidział sobie, że zaciągnie mnie do łóżka i nieco spowalnia to clenie. - Mruknęła zirytowana. - Nie wiem czy uda mi się jeszcze wejść do miasta tej nocy.
- Mężczyźni wszędzie są tacy sami. - rzucił dość prostym faktem o ludzkiej naturze.
- Umówię go na jutro w takim razie? Rewolty chyba w kilka godzin nie skończą.
- Pewnie. Postaram się tak tu ugadać sprawy byśmy mieli chwilę wytchnienia, przynajmniej od bosmana. - Usłyszał jej ciężkie westchnienie. - Czekam na statku braciszku.
- Do zobaczenia siostro.
 
Icarius jest offline