Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2018, 08:54   #22
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
292015204SY
Statek “Mother Trader”
Wnętrze jednostki “Mother Trader” nie wyróżniało się szczególnie. Wielka przestrzeń ładunkowa wskazywała na pierwotne zastosowania statku. Nim przeszedł wiele modyfikacji, musiał pełnić rolę handlową. W przeciwnym razie większość wolnych stanowisk zostałoby zastąpione bądź to ogromnymi silnikami, bądź też systemami zarządzania i uzbrojeniem per se. Wewnątrz jednostki niewątpliwie zmieściłoby się kilka bombo rozmiaru wystarczającego, by zagrozić pomniejszym bazom gwiezdnym. Jednak uchwyty w każdym, przeznaczonym na ładunek sektorze, wskazywały że Eddie przeważnie umieszcza tam bądź to kontenery, bądź też inne, służące do podróży wewnątrz atmosfery przedmioty. Cóż, kiedyś nawet przewoził nim jakichś zbiegów. Właściwie, to przewoził wszystko, za co mógł dostać pieniądze. Gdyby istniał kompletny wykaz transakcji, w których pośredniczył, niewątpliwie nie mógłby znaleźć się w tym zespole.
Szare ściany ładowni wypełnione były kilkoma różnymi monitorami i wskaźnikami. Karasu mógł zobaczyć, że wnętrze jest mniejsze, niż wskazuje na to kadłub okrętu. Najwidoczniej przestrzeń między zewnętrznym pancerzem a częścią właściwą była wyraźnie większa niż normalnie. Gdyby miał nieco więcej czasu, prawdopodobnie dotarłby to tego, że wbrew panującej wśród piratów i, najwidoczniej Opusa, modzie – nie zostało to wykorzystane do zapakowania tam kiloton super wytrzymałych metali. Tuż za podstawowym pancerzem znajdowały się setki układów scalonych oraz technologia maskowania zakazana przez kilka sektorów w galaktyce.
Większość ładowni była jednak pusta. Kilka dronów bojowych miało bardziej zagwarantować chociaż pozory bezpieczeństwa niż faktycznie pełnić funkcje bojowe. Na jednej ze ścian znajdował się sporych rozmiarów komputer.
Eddie stanął przy nim i wcisnął kilka guzików. Dopiero gdy wklepał odpowiednią sekwencję znaków, system operacyjny Mother Tradera aktywował się. Stojącej w nim dwójce zaczął towarzyszyć przyjemny, mechaniczny szum. Widać było, że statek nie musiał być cichy – jego domeną pozostawał transport w przestrzeni kosmicznej. Gdy kilka kolejnych świateł dało krótki, zielony sygnał, niebieskoskóry uśmiechnął się. – Zagłuszanie włączone, jeśli nie ma czegoś naprawdę wyjątkowego, to powinniśmy móc swobodnie rozmawiać - wytłumaczył.
- To fantastycznie, jestem bowiem przekonany, że ta fanatyczka zaraz by coś wymyśliła. I tak jak do tej pory nie dostaliśmy żadnej gratyfikacji za misje. Wracając do tematu, czy krew którą mi podałeś była na pewno Twoja? Nie posądzam Cię o nic, ale mogłeś chcieć czegoś uniknąć i podać mi materiał kogoś innego. - odezwał się Karasu, jak wszedł do środka.
- Pobierałem ją przy tobie w jadalni, ciężko byłoby mi nie trafić w rękę. - odparł dość prosto.
Syntetyk uśmiechnął się i rzekł - Jestem przekonany, że dałbyś radę wymienić ampułkę w mgnieniu oka i to tak, abym się nie zorientował. Widziałem cię w akcji Eddie. Skoro jednak to była Twoja krew, to musisz wiedzieć, że nie do końca. To, co mi dostarczyłeś nie należało do Ciebie i mam tego 100% pewność. - Karasu obserwował reakcję sojusznika.
Twarz niebieskoskórego na kilka długich chwil utknęła w wyrazie zdziwienia. - Kurwa - dopiero po chwili soczyście zaklął, jakby miało to pozbawić go przytłaczającego zamętu.
- Medalion nie leczy. On magicznie pozbawia kogoś funkcji życiowych. Najwidoczniej transportuje również jego krew do organizmu użytkownika - stwierdził w końcu, spoglądając na syntetyka.
- Miałem podobne obawy. W Twoim organizmie płynie krew kogoś obcego. O dziwo, działa jak Twoja własna, chociaż nie powinna. Zastrzyk, który dostałeś, miał pomóc wyrównać ilość białych krwinek w Twoim organizmie, bo masz ich strasznie mało. Normalnie było odwrotnie, ale krew którą aktualnie posiadasz nie powinna być wydolna. Jednak nie masz żadnych objawów choroby, dlatego podałem ci to zapobiegawczo. Pytanie tylko, z kogo medalion pobiera surowiec? Z losowych jednostek w cesarstwie? Na pewno nie dopasowuje ofiar po potrzebnym typie krwi. - zreferował medyk.
- Domyślam się, że nawet płeć denata nie ma zbyt dużego znaczenia dla tego procesu. - westchnął Eddie. Nie był pewien, czy syntetyk w ogóle rozumie ludzkie emocje, dla pewności jednak starał się ukryć grymas smutku.
- Czy mając moje poprzednie dane, jesteś w stanie odtworzyć krew i przetłoczyć właściwą? - spytał.
- Można zatem założyć, że ta piratka dokonała masowego ludobójstwa w tamtym kwasie. My również. To wstrząsające. Znaczy, ten medalion to swoista broń masowej zagłady, zdecydowanie nie może dostać się w niepowołane ręce. Lu z kolei nie powinna dowiedzieć się, jak działa, bowiem i Ciebie mógłby czekać sąd. Wojsko z kolei mogłoby tą zabawkę wykorzystać nader negatywnie. Wyobraź sobie sam, biorą jakiegoś szpiega, przykuwają go i zakładają amulet. Następnie wystarczy, że strzelają mu w serce, a populacja w kosmosie zaczyna maleć. Z jednej strony interesuje mnie, na czym bazuje medalion przy doborze swoich ofiar, ale zdecydowanie nie chcę dotykać tego tematu. Jakieś resztki humanitarności w sobie mam.- Karasu ewidentnie był zaskoczony sytuacją, nie zakładał bowiem takiego potencjału tego artefaktu.

Po chwili dodał - Tak, mam w lodówce Twoją krew z poprzednich badań. Powielenie jej trochę zajmie, a i sama transfuzja będzie dłuższym procesem. Obawiam się, że nie zdążymy przed następną misją. Niemniej zacznę już produkować Twoją krew na zapas. Przy okazji dodam aktualną ciecz z Twojego organizmu do nanobotów, aby nie było komplikacji. Co powiesz Victorowi? - dokończył syntetyk.
- Jest jeszcze coś… - Eddie nie był pewien, czy dzielić się wszystkimi znanymi informacjami. - Czy jeśli załatwię ci dane medyczne jednej z tego typu “ofiar”, które są podtrzymywane magią przy życiu, mógłbyś spróbować stworzyć metodę na odwrócenie tych efektów? - spytał.
- Hm, to zależy. Jeśli nie będę miał ciała osoby, o której mówimy, to same dane medyczne mogą okazać się niewystarczające. Dużo zależy od tego, co doprowadziło do uszkodzeń. Jeśli amulet, to potrzebuję medalionu lub ciała, które mógłbym dokładnie przebadać. Problemem może być również artefakt, czy iskra podtrzymująca przy życiu - jeśli przestanie działać na sekundę, obiekt może zwyczajnie umrzeć, zanim zostanie wyleczony. Mam za mało informacji. - poinformował syntetyk. Po chwili dodał również, jednak z wahaniem - Jest również inna opcja, mógłbym użyć swojego Anioła Śmierci, ale zapłaciłbym wysoką cenę za skorzystanie z tej możliwości oraz poniósłbym spore ryzyko. Musiałbym mieć zatem gwarancję, że podążałbyś za moimi instrukcjami bez żadnej dyskusji. Ta ostatnia opcja daje praktycznie 100% skuteczność, ale jest przy tym najbardziej niebezpieczna. Wymaga również kontaktu wzrokowego z poszkodowanym. I wyleczyłbym jedynie jedną, taką osobę. - zakończył Karasu.
- Myślę, że najpierw powinieneś przejrzeć same dane, może obejdzie się bez wykorzystania iskry. - odparł po dłuższej chwili spędzonej na wsłuchiwaniu się w mechaniczny szum aparatury Mother Tradera. - Jeśli coś będziesz w stanie załatwić technologią, łącznie z ewentualnym dostępem do medalionu, to stworzysz metodę przeciwdziałania efektom, o których wcześniej mówiłeś. - wytłumaczył, stukając kilka razy w ścianę statku. Widać było, że ewentualne decyzje przychodziły mu z wyraźnym trudem.
- Jeśli damy radę, to po następnej misji przemycę Cię do samej pacjentki - dodał w końcu, najwyraźniej dopiero z czasem odnosząc się do faktycznej treści słów Syntetyka.
- Jest to możliwe tak długo, jak powód uszkodzenia ciała jest logiczny/wytłumaczalny. Gdy będzie działał tak samo, jak czary Lu to zaczną się schody. Bądźmy jednak dobrej myśli i zacznijmy od tych danych. - odpowiedział Karasu.
- Jeśli zaś chodzi o Victora… - wydawało się, że napięcie wypełniające całe ciało niebieskórego delikatnie opadło. Zrobił kilka kroków by pomóc Anne i naprawić coś, co potencjalnie może okazać się wynikiem jego nadmiernej śmiałości. - Jeśli medalion wybiera osoby, które zaistniały niegdyś w życiu wskrzeszonego, to Corvus zwariuje - wytłumaczył, wspominając poranną wymianę zdań między szlachcicem, a dowódca tego statku. Gdyby Victor miał przesłanki do tego, że Johanna znajduje się na skraju śmierci i to z jego winy, sytuacja na statku byłaby możliwie daleka od bezpiecznej.
Z drugiej strony… Niewątpliwie zrobiłby wtedy wszystko, by znaleźć lekarstwo na jej chorobę.
- Zrobisz jak uważasz, znasz go, czego ja z kolei powiedzieć nie mogę. Obiecuję z kolei, że sprawę zostawiam Tobie, bo będziesz wiedział jak to załatwić. Jesteśmy przy tym zgodni, że Lu informować nie trzeba, prawda? - zapytał syntetyk.
- Tak, musimy to trzymać z dala od niej. To nie tak, że ona wychodzi w naszą stronę czy to z informacjami, czy też z nagrodami za prowadzoną pracę. - odparł, uśmiechając się ponuro.
- Nawet mi nie mów, wcześniej miałem co do niej opory, ale teraz kompletnie nie potrafię jej zrozumieć. Schodzi z pokładu, czaruje, zapada w magiczną śpiączkę, a potem focha się na cały świat. Ech, tego pewnie też Victorowi nie mówić? - dodał z uśmiechem Karasu.
- Tak długo jak coś nie dotyczy jego córki, raczej nie wpłynie na jego wiarę czy zdolności koncentracji - zaprzeczył, podchodząc do któregoś z monitorów. Wykorzystując graficzny interfejs przekazał kilkoma gestami parę poleceń systemowi. Monotonny dźwięk systemów zmienił nieco swoją barwę.
- Przekazałem Ci wszystko, co potrzebowałem. Czy chcesz coś jeszcze ode mnie? Mam krew do powielania, a zakładam, że zależy nam na czasie… - medyk szybko tracił zainteresowanie, zwłaszcza wtedy, gdy miał obowiązki do wykonania.
- Do zobaczenia później - stwierdził, odwracając się na chwilę od monitora.
- Trzymaj się. - odpowiedział Karasu i wyszedł z pojazdu. Udał się w stronę laboratorium, gdzie czekało go powielanie krwi swojego sojusznika.
 
Fiath jest offline