Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2018, 22:22   #24
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
David po raz kolejny przyjrzał się współtowarzyszom niedoli. Nie, nie miał zamiaru ich oceniać. Po prostu po raz kolejny zastanawiał się, co kierowało Nickiem przy dzieleniu hibernatusów na grupy. Przecież najbardziej logicznym wyjściem byłoby umieszczenie osób najdrobniejszych w grupie pierwszej, by, jak to określił 'kierownik wycieczki', "się ktoś zakorkował to na końcu". A taki Mervin, co to należał do potężniejszych wśród całej dziewiątki, znalazł się z grupie pierwszej. Co nie znaczyło, żeby David miał większe pretensje... Wolał, po prostu, nie znaleźć się wśród tych, co zostali z tyłu, za pechowym osobnikiem, co utknął w zbyt wąskim przejściu.
Czego nie zamierzał nikomu mówić. Lepiej było nie być męskim odpowiednikiem Kassandry.

* * *

Winda wnet skojarzyła mu się z mieczem Damoklesa. Co prawda metalowe pudło było mniej ostre i wisiało na stalowych linach, ale ostateczny efekt byłby taki sam, bo co za różnica, czy coś ci obetnie łeb, czy też zostanie z ciebie mokra plama na dnie szybu.
Trup to trup.

Obserwacja tych, co ruszyli przodem, również nie nastrajała zbytnim optymizmem. Faktycznie wyglądało na to, że w Strefie, a przynajmniej w tym jej fragmencie, natura preferowała anorektyczki o wzroście maksymalnie pięciu stóp. Ewentualnie człowiek-guma przeszedłby tędy bez problemów. Normalni ludzie gimnastykowali się i wili niczym węże, przeciskając się przez zbyt ciasne (jak na gust Davida) przejścia.
Do tego wszystko się trzęsło i wisiało na włosku.
Ale, jakimś cudem, udało się.
Wszystkim.
Niestety, był to dopiero początek przyjemności.

* * *

Ciemno i mokro.
Bardzo ciemno i bardzo mokro.
Nie da się ukryć, bardziej by się przydał strój płetwonurka, niż szmaty, jakie zdobył po przebudzeniu. Szmaty przemokły po paru minutach... a w ogóle byłoby to coś dla szambonurka, a nie dla normalnego człowieka. Na szczęście nie cierpiał na klaustrofobię...

Chociaż nie tracił też czasu na podziwianie widoków (może i było co oglądać, ale nie bardzo jak - w końcu nie był nietoperzem), to i tak w jakimś momencie udało mu się stracić kontakt z poprzedzającą go Abi.
Na moment zamarło mu serce, a przez głowę przemknęła mu myśl, że będzie się błąkać po tych rurach do końca (krótkiego zresztą) życia, lecz gdy w uszach przestała mu dudnić krew, to usłyszał przed sobą jakieś szmery.
Na szczęście nie był to jakiś stwór rodem z koszmarów.

Zakręt, kolejny...
Próba przyspieszenia nic nie dała. Nie miał wprawy. Musiałby przez parę lat łazić po takich rurach, a nie wylegiwać się w hibernatycznym sarkofagu.
Kolejne skrzyżowanie.
David znów zamienił się w słuch.
"Dlaczego się nie powiązaliśmy jakimiś sznurkami", pomyślał, wiedzac, że pomysł z przywiązaniem przewodnikom dzwoneczków na szyję z pewnością nie spotkałby się z pozytywnym przyjęciem. Ze strony przewodników, oczywiście.
Ponownie kierując się słuchemy i z nadzieją, że nie podąża za jakimś błędnym odgłosem, wybrał prawą odnogę, .
I znów kilometrowej (takie przynajmniej miał wrażenie) długości rura, na któej końcu, ku swemu zdziwieniu, ujrzał słaby poblask. Światełko w tunelu.

Ku miłemu zaskoczeniu Davida nie była to zapowiedź Sądu Ostatecznego, ale zapowiedź końca wędrówki przez Wielką Ciemność.
Wylazł z rury w jakiejś ubikacji i stwierdził ze zdziwieniem, że nie dość, że jeszcze umie stanąć na nogach, to nawet potrafi zrobić kilka kroków, by znaleźć się wśród tych, co go poprzedzali w drodze do... Do czego? Do obozowiska? Do chwili odpoczynku? Do iluzji bezpiecznego schronienia? Bo z tego, co mówił Nick wynikało, że bezpieczeństwo jest rzeczą bardzo względną.

Gdy znalazł sie wśród 'swoich' przez moment siedział, nic nie robił i odpoczywał. A po chwili poszedł w ślady Nicka i otworzył jedną z posiadanych przez siebie konserw.
Podczas śniadania (obiadu? kolacji?) zaczął się przysłuchiwać temu, co mówiła Abi. Zadawał też pytania... i próbował wyciągać wnioski.
Jeden rzucał się w oczy - wystarczyło posłuchać tego, co mówiła Leira, by dojść do wniosku, że nieodebranie broni niektórym 'obudzonym' było poważnym błędem. Osoby, którym w głowie tylko zabijanie, powinny być trzymane z daleka od broni. I od normalnych ludzi również. Ciekawe było tylko, czy Leira ma wyjątkowo niską samoocenę, czy też cierpi na jakąś psychozę. A że osób chorych psychicznie nie należało wyprowadzać z równowagi, David darował sobie uwagę, że nim zdążyłaby rozwalić mu głowę, dostałaby gwałtownego ataku ołowicy. Należało też pamiętać o tym, że - według stalkerów - zabójstwa w Strefie mogły się źle skończyć nie tylko dla zabitego.
Zrozumiał też, dlaczego takie a nie inne osoby zostały przydzielone do drugiej grupy...

Gdy na moment dyskusja zamarła, David połozył się i spróbował zasnąć.
 
Kerm jest offline