Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2018, 21:38   #3
Prince_Iktorn
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację

Soundtrack





Po przygotowaniach, drużyna zebrała się rankiem nad brzegami jeziora Nen. Samo jezioro było wielkie, tak wielkie, że potrzeba było kilku dni, aby przepłynąć je ze wschodu na zachód, a jego brzegi niknęły w porannej mgle. Na towarzyszy czekała an brzegu duża łódź rybacka, wraz z załogą. Było to dwóch mężczyzn, jeden stary i brodaty, drugi młody, który jeszcze nie zaczął się golić.
- Jestem Hanno, a to jest Jaslo – starszy przedstawił obydwu.
- Saiderin wynajął nas abyśmy pomogli wam w podróży po jeziorze Nen i Wielkiej Rzece. Nie jesteśmy wojownikami, ale zabierzemy was tam, gdzie będziecie chcieli dotrzeć. Jeśli wyrazicie takie życzenie możemy też popłynąć gdzie rozkażecie i am na was poczekać.


Po krótkim przywitaniu, drużyna załadowała wyposażenie na łódź dostrzegając, że elfi mędrzec nie żartował, gdy mówił o dodatkowym wyposażeniu. W łodzi był zapas racji żywnościowych, lin, wody i prowiantu obozowego. Konie trzeba było jednak zostawić. Puszcza nie była miejscem nadającym się do jazdy. Pozostały w stajni pod opieką Saiderina i wcale nie wyglądały na niezadowolone.
Hanno i Jaslo okazali się dobrymi żeglarzami. W przeciągu dnia dotarli do miejsca, gdzie Wielka Rzeka spływa do jeziora Nen i tam przeczekali noc.




- Niedaleko stąd cię wyłowiono – wskazali miejsce Aldrikowi. Ten nie od razu rozpoznał okolicę, za dużo się wtedy działo, jednak ostatecznie zdołał umiejscowić całe zdarzenie i swoją ucieczkę. Miejsce w którym kiedyś był obóz jednego ze szczepów z plemienia Tygrysich Kłów teraz nie wykazywało śladów życia. A przynajmniej tyle mogli stwierdzić płynąc rzeką dalej na północ.




Puszcza przywitała ich ogromem przestrzeni, dzikiej przyrody, olbrzymimi połaciami lasu. Nie był to jednak las wymarły. Ptaki i zwierzęta zasiedlały Puszczę w olbrzymich ilościach. Mając w drużynie zawołaną łuczniczkę i myśliwego, drużyna mogłaby nawet nie zabierać wiele racji żywnościowych, ale nikt nie chciał ryzykować postojów na polowania. Nie było to bowiem miejsce bezpieczne. Co kilka godzin trafiali oni na ślady starych kości, które mogły opowiedzieć niejedną smutną historię. Szli dość szybko, pomimo ciężkiego i trudnego terenu, dającego się we znaki mniej doświadczonym w takich wędrówkach. Kierowali się w stronę miejsca oznaczonego na mapie jako jedna z możliwych siedzib strażników. Aldrik prowadził ich pewnie, jednak nawet on został zaskoczony gdy wychodząc na przecinkę trafili na jednego z drapieżników puszczy. Olbrzymi niedźwiedź z głębokiej Puszczy, z pyskiem pokrytym zakrzepła krwią ucztował właśnie na czymś, co najlepiej określić można było mianem pobojowiska.




Wokół bestii walały się szczątki wielu ciał. Gdy niedźwiedź ujrzał grupę wędrowców, ryknął, po czym powoli wycofał się w głąb lasu.
Na polance walały się resztki co najmniej kilkunastu ciał. Gobliny, wilki, hobgobliny i niedźwieżuki znalazły tutaj śmierć. Na pogiętych, połamanych i roztrzaskanych pazurami tarczach widniał symbol pięści powstającej z płomieni, podobny znajdował się na małych podartych tunikach i wielkich wystrzępionych tabardach. Aldric przypomniał sobie, że takie właśnie tuniki nosili jego prześladowcy. Mordred i Althaea skojarzyli pogłoski o potężnym dowódcy kompanii najemnych goblinów zwanym Gotai, który obrał sobie właśnie taki znak. Ardiel natomiast przypomniała sobie pogłoski o silnej kompanii najemnych goblinów, Płonącej Pięści, która podobno imała się każdego zajęcia. Pogłoski te wystarczały aby kupcy na traktach oblewali się potem... Walka na polanie miała miejsce niedawno, krew nie zdążyła jeszcze dobrze okrzepnąć, ale smród już dawał się we znaki. Po polance rozrzucone było mnóstwo elementów ekwipunku, teraz dawało się dostrzec zarówno krótkie maczety goblinów jak i szerokie szable hobgoblinów czy wielkie topory niedźwieżuków.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline