Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2018, 23:09   #7
Ascard
 
Ascard's Avatar
 
Reputacja: 1 Ascard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputację
Po raz kolejny służba Panu Śmierci zagnała go w odległe zakątki Imperium. Właściwie to pracował dla kolegium ametystu, ale właśnie magowie śmierci jako jedyni imperialni magistrowie byli w tak oczywisty sposób związani z konkretnym bóstwem. Ich związku z Morrem żaden zdrowy na umyśle człowiek nie śmiałby podważać w szczególności tutaj, na granicach Stirlandu gdzie moc nieumarłych z Sylvanii stanowiła powód do nieustającego niepokoju. Ostatnimi czasy krążyły po Imperium plotki o tworzącej się armii plugastwa w krainie rządzonej przez panów mroku. Pogłoski okazały się na tyle wiarygodne aby kolegium ametystu wysłało cichych ludzi na pogranicze w celu zbadaniu sprawy.

Jednym z nich był wyglądający na dwadzieścia zim mężczyzna o pospolitym wyglądzie, nieodbiegający zachowaniem od innych podróżnych, których to setki codziennie przemierza drogi starego świata. Ten kto zwiesiłby wzrok na Słowiku stwierdziłby, iż włosy mężczyzny mają najbardziej typowy odcień brązu, oczy są koloru nijakiego a dokładniej szarobure, uszy i nos całkowicie przeciętne. Nie był on ani wysoki ani niski, zbudowany proporcjonalnie do tęgo odziany jak na wędrowca przystało i bez zbędnego bagażu. Jednym słowem była to postać która niknęła w tłumie niczym poranna rosa w promieniach słońca. Jedynie uważniejszy obserwator stwierdziłby, iż brakuje mu jednego zęba i to przedniej jedynki a dodatkowo wewnętrzną stronę małego palca prawej ręki pokrywał niewielki tatuaż przedstawiający fioletową klepsydrę z kilkunastoma ziarnkami piasku. Był to znak przynależności do organizacji szpiegowskiej ametystowego kolegium a każda drobina oznaczała ukończone zadanie.

Kierowała się, ta typowa postać, do Siegfriedhofu, gdyż tam w opactwie św. Edelberta Czujnego spodziewał się zasięgnąć najświeższych wieści. Okazało się jednak, że kruki wyfrunęły już z gniazda na północny-wschód tępić plugastwo w imię Morra. Niech im ziemia miękką będzie a Morr przyjmie do swych ogrodów. Miał jeszcze zamiar poprosić o rozmowę z opatem, ale to mogło zaczekać. Okazało się, iż zbieranina do której się przyłączył również zostanie w tym miejscu parę dni. Postanowił więc skorzystać z okazji i wywiedzieć się jak najwięcej od okolicznych mieszkańców, jak również morrytów których spotkał po drodze. Lud okoliczny nieprzyjaźnie nastawiony do przyjezdnych niezbyt skory był do plotkowania. Nawet świetne umiejętności Słowika zdały się na niewiele, a swojej przynależności do kolegium ametystu nie chciał na ten moment zdradzać. Dowiedział się, że pierwsi mąciciele wylegli na ulice nakłaniając ludność do opuszczenia miasta ze względu na nadciągające zagrożenie. Wieszczy Słowik widział już wielu i niejeden "koniec świata" przeżył toteż niewiele sobie robił z czarnowidztwa miejscowych. Bardziej natomiast zainteresowała go wieść, iż na przystani cumuje łódź należąca do niziołków. Przypłynęli z górnego Stiru a to oznacza, że musieli przebywać na terenie Sylvanii. Może uda się czegoś wywiedzieć. W końcu kto jak kto ale niziołki to chyba najbardziej plotkująca rasa w całym Starym Świecie.

Z rozważań wyrwało go wtargnięcie starca zarzekającego się, iż martwi wstali z grobów na okolicznym cmentarzu. Słowik był ambitny i lubił wyzwania. Tutaj jednak robota sama pchała się ku niemu. Nawet nie musiał się wysilać. Oby starzec się mylił, a on mógł wrócić do właściwej pracy. Miał nadzieje odkryć coś ważnego na tyle, aby pozwolono mu dołączyć do Szeptów. Była to zamknięta organizacja o hierarchii niemal zakonnej do tego całkowicie tajna i podległa jedynie Patriarsze Ametystowego Kolegium. Dołączyć do niej mogli jedynie Ci, którzy wykazali się lojalnością i oddaniem w działaniu przeciwko wszelkim wrogom kapituły i przede wszystkim Ci, którzy sami dowiedzieli się o istnieniu tegoż bractwa. Określali oni samych siebie jako "Szepty Morra", gdyż nieśli śmierć na rozkaz kolegium. Najczęściej zajmowali się nieumarłymi, renegatami, nekromantami czy nawet magistrami ametystu których dotknął obłęd. Szczególnie polowali na wyznawców Khaina, których religia jest najohydniejszą herezją w oczach Morra. Słowik uważał ich za najwyższą niemagiczną kastą sług Pana Śmierci, ideał do którego od dawna dążył. Dlatego miał zamiar szybko rozwikłać sprawę reinkarnacji zmarłych na pobliskim cmentarzu i wrócić do właściwego zadania. Z takim założeniem ruszył we wskazanym kierunku razem z innymi.
 

Ostatnio edytowane przez Ascard : 17-06-2018 o 01:09.
Ascard jest offline