Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2018, 14:07   #5
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
- Może ładnie i sielsko, aczkolwiek domy takie jak ten nie kojarzą mi się zbyt dobrze - rzuciła patrząc przed siebie niewidzącym wzrokiem Celaena. Dom zamieszkany przez dużą rodzinę przywodził jej na myśl dom, w którym ojczym i bracia nękali ją przez wiele lat. Dom który doszczętnie spłonął, gdy po raz pierwszy ujawniła się jej moc. Po chwili ocknęła się i powiedziała:
- Lepiej chodźmy za nimi do góry, jeśli dzieciak jest u góry to tą wyciągniętą bronią śmiertelnie go przestraszą.
- Myślisz, że my wyglądamy bardziej… przyjacielsko? - spytał Canhyr, oglądając Celaenę od stóp do głowy. - Mi zawsze i tak mówiono, że mam unikać nieznajomych, bez względu na to, jak ładnie wyglądają i jak przymilnie do mnie mówią.
Wbrew tym słowom ruszył w stronę schodów.
- Może i nie wyglądamy, ale nie idziemy do niego z wyciągniętą glewią. - odpowiedziała pół-elfka z lekkim uśmiechem.
- Nie wiem czy potwory myślą o tym, czy ich leże jest ładne. Zostawimy tego małego dzieciakom na podwórku? Bo raczej nie zaniesiemy go do walki z tym czymś w piwnicy - powiedziała pół-orczyca.
- Może powinniśmy je zabrać za sobą? - zaproponował Canhyr. Zatrzymał się i spojrzał w stronę dziewczyn. - Może lepiej nie zostawiać ich samych? Co prawda do tej pory nic im się nie stało, ale kto wie, co będzie dalej? Ta mgła wydawała się gęstnieć.
- Chcesz brać dzieci w miejsce gdzie może być potwór? Proszę, powiedz mi, że nie masz własnych dzieci… - odpowiedziała ze zdziwieniem pół-elfka.
- Nic o tym nie wiem, ale kto wie… - Canhyr potarł brodę w udawanym zastanowieniu. - Kto wie… - powtórzył. - Ale nie myślałem o tym, by je zabierać na polowanie na potwora. Ponoć on siedzi w piwnicy, a my idziemy po ich brata. Gdyby je z nami zobaczył, to by był pewien, że mamy przyjacielskie zamiary. Ewentualnie można by je zostawić tutaj, czy na schodach, pod opieką kogoś z nas. Byłyby bezpieczniejsze, niż na dworze.
- Hmm… w sumie teraz brzmi to bardziej sensownie. Może chodźmy po nie od razu, zanim pójdziemy do góry po tego najmłodszego? - spytała. Po odpowiednim dobraniu słów pomysł Canhyra wydał się Celaenie zdecydowanie lepszy niż na początku.
- Gdyby chciały z nami pójść, pewnie by poszły, ale co nam szkodzi spróbować? - spytała Mira, obracając się na pięcie. - Ja na pewno idę do piwnicy, żadna ze mnie niańka.
- Gdy pójdziemy do piwnicy, to będą mogły zostać same w przedpokoju - odparł Canhyr.

Rozmowom towarzyszy przysłuchiwał się jednym uchem Dejan, który zaabsorbowany był bardziej rozglądaniem się po domu w nadziei, że znajdzie coś dzięki czemu dowie się więcej o gospodarzach. Obejrzał dokładnie witraże, kominek i obrazy starając się nie pominąć żadnej ozdoby.
- Wydają się być zamożni, a zostawili dzieci bez opieki służby? - mruknął do siebie przeszukując kieszenie płaszczów.
- Bogaty rodzic nie znaczy troskliwy… - burknęła pół-elfka zbliżając się do drzwi wyjściowych. Po wyjściu z domu podeszła do rodzeństwa.
- Czy moglibyście pójść z nami po waszego braciszka? Wolałabym, żeby zobaczył że jesteście z nami i nie musi się nas bać. - Uśmiechnęła się serdecznie do dzieci. - Póki co nie znaleźliśmy w domu żadnego potwora, a nawet jakby jakiś był to z nami jesteście bezpieczni, obiecuję.
Dejan nie zauważył niczego szczególnego w witrażach, obrazach, czy kominku. Witraże również przedstawiały wiatrak, a kominek niczym szczególnym się nie wyróżniał. Obrazy przedstawiały niezbyt urodziwych, starych arystokratów z grymasami na twarzach. Lecz kiedy przyjrzał się dekoracjom na drewnianych panelach, pośród radośnie bawiących się nimf i satyrów dostrzegł ledwo zauważalnie wplecione węże i czaszki. W kieszeniach płaszczy znalazł jedynie 4 srebrniaki.

Rose pociągnęła ze sobą swojego brata i odstąpiła o krok w tył od półelfki i dwojga towarzyszących jej nowych przyjaciół.
- Nie pójdziemy tam, dopóki potwór nie zniknie - odpowiedziała stanowczo.
Zauważyliście, że mgła już kompletnie pokryła wszystko, oprócz domu i około 3 metrów kwadratowych przed domem, gdzie stały dzieci.
- Ale tu też nie możecie zostać - powiedziała pół-elfka. - Ta mgła jest jakaś dziwna i nie wróży nic dobrego… - Rozglądała się dookoła, ale prawie nic już nie było widać z powodu coraz gęstszej mgły.
- Nigdzie nie pójdziemy, dopóki potwór nie zniknie z naszego domu - powtórzyła, zaciskając wargi i tupnęła nogą.
Celaena przyłożyła palce do skroni i zaczęła je rozmasowywać.
- Czyli… rozumiem, że wolicie tu stać tej gęstej mgle gdzie może na was czaić się dosłownie wszystko, niż wejść pod naszą ochroną do środka? - “Logika dzieci mnie powala” pomyślała po czym zwróciła się do dwójki swych towarzyszy. - Może wy macie jakieś przekonujące racje, żeby te dzieciaki z nami poszły, bo mnie już się kończą opcję. Zresztą Cahnyr to był twój pomysł, żeby zawołać je do domu, także zrób coś łaskawie.
Rose przypatrywała się szepczącym dorosłym z daleka, mrużąc oczy. Była uparta i nie zamierzała łatwo dać za wygraną. Jedną nogą stanęła we mgle, nie zauważyła tego, bo stała do niej tyłem, ale nic się nie wydarzyło.
- I cierpliwość zapewne też ci się kończy - dorzucił z uśmiechem (ciut krzywym) Cahnyr. - Nie mam doświadczenia… ale na upartego można by je wnieść do środka siłą. Może to w ogóle nie jest wasz dom? - spojrzał podejrzliwie na dziewczynkę. - Może nas po prostu okłamujesz, skoro nie chcesz tam wejść…
Dziewczynka założyła ręce na piersi i odwróciła głowę.
Chłopiec zaczął znów popłakiwać, i Rose szturchnęła go, aby był cicho.
- To JEST nasz dom. Ale jeśli nikt nie pozbędzie się potwora, nie możemy tam wrócić. Wy nie rozumiecie.
- To nam wyjaśnij, młoda damo - rzuciła Celaena, która traciła już resztki swej cierpliwości.
- Zostawmy je. Najwyżej przyjdą wilkołaki i je zjedzą. Nikt nam nie powie, że nie próbowaliśmy ich ocalić. Miłego dnia, idę odzyskać waszego braciszka. Obym miała komu go oddać - warknęła Mira, wracając się na górę.
Rose zaczęła nerwowo dreptać. Przytuliła brata i szepnęła mu do ucha.
- Nie bój się, pomogą nam i niedługo wrócimy do domu.
Chłopiec przytaknął bez słowa, tuląc się do pluszaka.
Pół-elfka widząc pewien lęk w oczach dzieci złagodniała trochę. Przykucnęła przy dzieciach i powiedziała uśmiechając się delikatnie.
- Pomożemy, ale jeśli mamy wam pomóc, nie możecie się opierać. Chodźcie do środka, z nami będziecie bezpieczni.
Dziewczynka otworzyła lekko usta, jakby miała coś powiedzieć i po chwili zamknęła, wypuszczając z płuc powietrze. Patrzyła prosto w oczy półelfki, jej oczy lekko drżały.
- Nie możemy wejść do domu, dopóki potwór nie zniknie - powiedziała, głosem wypranym z jakichkolwiek emocji.
- A możesz mi powiedzieć czemu? Może wtedy będzie nam łatwiej wam pomóc. - Celaena starała się mówić spokojnie i uśmiechać się miło, żeby nie zrazić dzieci, ale w środku cała gotowała się z nerwów.
- Bo się boimy - powiedziała i cofnęła się znów odrobinkę, niechcący bardziej wchodząc w mgłę.
- Z nami nie macie czego, moi drodzy - zapewniała spokojnym głosem pół-elfka.
Dziewczynka jakby zignorowała słowa półelfki. Ręce małej się lekko trzęsły. Objęła mocno brata i zamknęła oczy.
Celaena spuściła wzrok w ziemię i westchnęła ciężko.
- Cóż, widzę, że cię nie przekonam. - Podniosła się z przykuca i zwróciła się do swojego towarzysza. - Chodźmy z powrotem do środka, Cahnyrze. Tracimy tylko czas, a i tak ich nie przekonamy. Lepiej wróćmy pomóc reszcie. - Odwróciła się od dzieci i ruszyła w kierunku wejścia do budynku.
- Będziesz kiedyś świetną matką - powiedział Cahnyr, gdy już znaleźli się w przedsionku. - Tyle cierpliwości, i to dla obcych dzieci…
- Nic takiego. - Pół-elfka uśmiechnęła się smutno. - Po prostu wiem, jak to jest czuć strach we własnym domu. Żadne dziecko nie powinno znać tego uczucia. Dom powinien kojarzyć się z ostoją i bezpieczeństwem…
- Taaa… powinien - odparł, jednak coś w jego głosie sugerowało, że ma pewne wątpliwości, jeśli chodzi o prawdziwość tego stwierdzenia.

Kiedy Celaena wraz z towarzyszem przechodziła przez parter, aby dołączyć do reszty, usłyszała głośny dzwoneczek dobiegający z jednego pokoju.
- Słyszałeś to?! - Pół-elfka obróciła się gwałtownie w stronę Cahnyra i lustrowała niespokojnie otoczenie wzrokiem.
- Gdyby nie to, że dzieci mówiły, że tu nikogo nie ma - odparł - to bym powiedział, że ktoś dzwoni po służbę. Ale ja im tak do końca nie wierzę… Idziemy sprawdzić?
Celaena skinęła głową przytakująco.
- Tak, sprawdźmy to, a potem wracajmy do reszty. Może znaleźli coś ciekawego.
Kuchnia jest czysta i uporządkowana. Jest tu zastawa, naczynia i wszelkie narzędzia kuchenne, należycie poukładane na półkach.
Na stole leży deska do krojenia i wałek do ciasta. Jest tu też kamienny piec w kształcie kopuły, w pobliżu wschodniej ściany. Z tyłu pomieszczenia jest spiżarnia wypełniona jedzeniem (chlebem, serem, oraz warzywami).
Znajduje się tu również drewniana winda ręczna, służąca do wysyłania nią talerzy z jedzeniem. Widzicie jak sznur w niej porusza się przez chwilę, po czym przestaje. *
Celaena spojrzała na windę i spytała.
- Myślisz, że ktoś z naszych to uruchomił? - Przeniosła wzrok na Cahnyra.
- Myślisz, że lubią eksperymentować? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - To chyba nie świadczy zbyt dobrze o ich rozsądku, bawić się czymś tylko dlatego, że widzieli to pierwszy raz. - Westchnął. - Chodźmy ich odszukać i zabierzmy ich na to polowanie na potwora.
- Zasadniczo wszyscy z tej grupy są dla mnie obcymi ludźmi… bądź nieludźmi. - Zaśmiała się lekko. - Także nie wiem czego się po nich spodziewać, po tobie w sumie także. - Uśmiechnęła się i mrugnęła do pół-elfa. - Masz rację, chodźmy po nich.
- Panie przodem. - Canhyr uprzejmym gestem zaprosił Celaenę do wyjścia. - Dowiemy się przy okazji, czy to któryś z nich bawił się w wielkiego pana.
 

Ostatnio edytowane przez BloodyMarry : 15-06-2018 o 14:12.
BloodyMarry jest offline