Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2018, 14:13   #6
Jendker
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Hassan oraz Agust weszli na pierwsze piętro.

Niezapalone olejne lampy są przymocowane do ścian tego eleganckiego holu.
Nad kominkiem, który był tu jedynym źródłem światła w holu, na końcu pokoju, wisi duży portret podpisany: Gustav, Elisabeth, Rose, Thorn, oraz Walter Durstowie.
Na obrazie znajduje się para dorosłych, najpewniej rodziców, a przed nimi Thorn i Rose, których spotkaliście przed domem. Ojciec na obrazie trzyma w ramionach niemowlę, na które matka patrzy z nutą pogardy.
Blisko komina, na przeciwko siebie znajdowały się dwie pary drzwi, przy których stały po dwie puste zbroje, jakby strzegące wejść. Każda zbroja trzymała włócznię i ma hełm w kształcie głowy wilka. Drzwi strzeżone przez zbroje ozdobione są płaskorzeźbami, przedstawiającymi tańczących młodzieńców.
Czerwone, marmurowe schody prowadzą dalej na wyższe piętro. Czuć lekki powiew zimna z góry.
Agust poprawił włosy i przyjrzał się raz jeszcze obrazowi. Dobrze poznał po Herbie że mają do czynienia z rodziną Durstów a podpis pod malowidłem tylko to potwierdzał. Pozostawało znaleźć małego Waltera. Odwrócił się do swego towarzysza.
- Sprawdzimy drzwi po kolei, stajemy oboje po obu stronach, ja otwieram i zaglądam do środka, w razie czego wchodząc staram się wejść nieco głębiej żeby zrobić ci miejsce. Zaczniemy od tych małych drzwi najbliżej schodów, potem większe po prawej. - Po czym ustawił się i czekał aż kompan zajmie miejsce.
Hassan skinął głową i ruszył bez słowa aby wykonać sugestię paladyna.
- Cześć chłopaki. Pomogę wam. - Mira wkroczyła na piętro, podchodząc do wskazanych przez Agusta drzwi. - Wejdę pierwsza - dodała, czekając aż towarzysze się przygotują.
Paladyn skrzywił się na nazwanie go chłopakiem, do tej pory nazywali go tak tylko jego dwaj nauczyciele. Nie była to jednak odpowiednia chwila żeby rozstrzygać jakimi uprzejmościami powinni się do siebie zwracać, to mogło poczekać.
- Wolałbym pierwszy wchodzić do pomieszczeń. Primo budzę większe zaufanie a secundo, mam wrażenie, że jestem lepiej przygotowany na odpieranie ataku. Nie bierz tego do siebie, widziałem że dobrze walczysz, ale byłbym nieodpowiedzialny gdybym pozwolił na niepotrzebne straty. - Po czym nie czekając na odpowiedź zabrał się za otwieranie drzwi.
Ten pokój, w przeciwieństwie do reszty domu, nie był szczególnie udekorowany. Zawierał parę łózek z materacami wypchanymi słomą. Stroje służby zostały powieszone z najwyższą starannością w przylegającym niewielkim pomieszczeniu, które służyło zapewne za garderobę. W pokoju również znajdowała się w rogu winda ręczna a przy niej guzik.
Młody Freuhunt wszedł szybko do środka, i rozejrzał się po wnętrzu. Chłopca zdawało się tu nie być, ale wolał jednak poszukać. Jeżeli rodzice musieli uciekać lub się ratować mogli go ukryć. Na przykład w tej windzie. Idąc w kierunku windy sprawdzał zakamarki. Wreszcie pozostała winda i ją sprawdził, gotów nacisnąć przycisk.
Agust przeszukał dokładnie pokój, ale nie było w nim zbyt wielu zakamarków. Podłoga błyszczała, tak porządnie była wymyta. Nigdzie nie widać było grama kurzu. NIe znalazł niczego godnego uwagi. Kiedy wcisnął guzik, usłyszeliście głuchy dźwięk dzwoneczka z pierwszego piętra.
- Schodzimy na dół to sprawdzić czy najpierw przeszukujemy to piętro? - spytała paladyna. - I niech ci będzie, możesz wchodzić pierwszy, skoro tak się o mnie boisz. Ale nie myśl, że sam zgarniesz całą chwałę, jeśli natkniemy się na coś niebezpiecznego.
Paladyn zmierzył ją wzrokiem kiedy zabrał się za podciągniecie windy.
- Właśnie takiej lekkomyślności chciałbym uniknąć. Jeśli chcesz się cieszyć chwałą radzę najpierw pomyśleć o przeżyciu, potem o walce. Inaczej można zostać tylko bezimiennym trupem, któremu nikt nie skomponuje Rapsodii.
Paladyn pociągnął sznur wewnątrz windy ręcznej, lecz nic interesującego nie wydobył z jej wnętrza. Była zupełnie pusta.
- Cóż za hipokryzja! Pragnę ci przypomnieć, że na ciebie nikt nie krzyczy jeśli chowasz się za kimś w walce! Zresztą po to wyruszyłam na poszukiwanie przygód. Aby paść godnie w boju, a nie jako staruszka zemrzeć w fotelu.
- Nie jesteś tu sama, pamiętasz? To nie jest tylko twój problem, kiedy padniesz my będziemy musieli cię podnieść. Obecnie, aż nie rozwiążemy tej sprawy w ten czy inny sposób musimy na sobie polegać. - Agust odszedł od windy i popatrzył jej prosto w oczy. - Więc powiedz mi, wolisz zginąć głupią lekkomyślną śmiercią, o której napiszą najwyżej komedię, czy jak wojownik na którym można polegać?
- Ja… - Spuściła wzrok, milknąc na dłuższą chwilę. Zarumieniła się ze wstydu i nawet mimowolnie zrobiła krok do tyłu, chcąc uciec z ciasnego pomieszczenia. Jednak powstrzymała się w ostatniej chwili. - Masz rację. Przepraszam… Chyba jestem jednak egoistką. Będę uważać i czekać. Na… Dogodniejsze okoliczności. Albo konieczniejsze… Jeszcze raz przepraszam.
- Dobrze, to nie jest nic wstydliwego popełniać błąd lub się mylić, wstydem byłoby uparcie się w błędzie utrzymywać. - Paladyn uśmiechnął się szczerze i położył jej na ramieniu swoją rękę. - Liczę na ciebie, ale ty też możesz liczyć na mnie. Myślę że z tej wyprawy będzie całkiem chwalebna historia. A teraz szukajmy dalej dziecka, zanim potwór się zniecierpliwi. - Powiedział uśmiechając się jeszcze szerzej, kierując się powoli do wyjścia z pokoju.
Hassan, widząc, że pokój był pusty nie wszedł za paladynem, uważając, że jego glewia i ogromna postura będzie zawadą w razie ewentualnej zasadzki. Jednakże stanął już w gotowości przy kolejnych drzwiach, gotów otworzyć je przed rycerzem. Agus miał rację, mówiąc, że jego widok i aparycja może uspokoić kogokolwiek w środku,wojownik w dodatku uważał, że autorytet rycerza mógłby wstrzymać rękę wrogów, o ile oczywiście nie byli jakimiś upiorami z najgłębszych otchłani. Poza tym Hassanowi podobał się egzotyczny wystrój wnętrz, więc w międzyczasie dokładnie obejrzał sobie zbroje oraz zdobienia okalające drzwi, jeszcze dokładniej portret rodziny, przed którym zatrzymał się dłuższą chwilkę, rozumując, że dziecko które budzi w kobiecie taką pogardę musi być szukanym przez nich Walterem. Dzieci nie miały lekko w Zakharze, będąc właściwie własnością swoich rodziców niczym najpodlejszy niewolnik. I kiedy ginęli jego rodzice, i nie został nikt z rodziny, ktoś po prostu przejmował własność. Hassan zastanawiał się, jak do tej sprawy podchodzono tutaj? “Czy jeden dramat nie urodzi kolejnego? Jak zareagują jego nowi towarzysze, jeśli trzeba będzie podjąć jakąś drastyczną decyzję?” Hassan widział już jednak paladyna i półorczycę wychodzącą z pomieszczenia i stojąc w gotowości, sięgnął do kolejnej klamki, niczym odźwierny w haremie, zostawiając dylematy moralne za sobą
Hassan przyglądając się malowidłom na drzwiach, zdziwił się, że za pierwszym razem nie zauważył co tak naprawdę dzieje się na nich. Nadzy młodzieńcy wydawali się radośnie tańczyć tylko na pierwszy rzut oka. Po dogłębnym przyjrzeniu się zauważył, że tak naprawdę odganiają od siebie atakujące roje nietoperzy.
- Dziwne te domostwo… - mruknął do siebie Hassan zachodząc w głowę o co może chodzić z tymi tajemniczymi rysunkami. Dom sprawiał wrażenie opuszczonego, a jednak dzieciaki opowiadały o ataku potwora
- Myślicie, że te dzieci na zewnątrz to są w ogóle ludzie? Nawet nie chciały tu wejść. Mgła nic im nie robiła. No i ten dom… Mam wątpliwości co do tej dwójki - powiedziała Mira.
- Ludzie. Widziałem ludzi różnej maści, są kolorowi niczym konie. Na targach niewolników w Huzuz pewnie nie byłyby czymś niezwykłym. Ale dziwne jest co innego… ten dom, jest… mroczny. Dziwne miejsce na wychowywanie dzieci. Po za tym jest opuszczony, nie ma służby. Nie ma śladów napaści, ani odgłosów walki. Widziałem wiele walk, i każda to krew, i bałagan. Tu tego nie ma… - Hassan nerwowo poprawił swoje wąsiska. Główkowanie nie było jego najlepszą stroną, ale swoje wiedział.
- No i jak poszukiwania? Przeszukaliście już całe drugie piętro i nie znaleźliście tego dzieciaka? - spytał Canhyr, widząc kompanów kręcących się po holu pierwszego piętra.
- Może się rozdzielmy? Dom jest duży.Sprawdzamy po kolei. Wchodzisz ze mną na kolejne piętro? Powiedz tylko tym na dole, by sprawdzili dokładnie parter. - Hassan zaproponował Canhyrowi wycieczkę i wskazał czerwone schody.
- Uważam, że najpierw powinniśmy się skupić na odszukaniu chłopca - odpowiedział zaklinacz. - Więc nie rozumiem, czego wy tu szukacie… Zabłądziliście? - spytał, odrobinę podnosząc głos, by go wszyscy usłyszeli. Walter jest piętro wyżej. Zwiedzać będziecie mogli później…
- To tracimy czas - Hassan wzruszył ramionami i trzymając glewię oburącz wszedł szybko na schody na następne piętro.
- To chodźmy. - pół-elfka spojrzała po towarzyszach i ruszyła za Hassanem. - Z niemowlakiem przynajmniej nie będzie trzeba dyskutować, czy z nami pójdzie czy nie.
- Gorzej jeśli się nas przestraszy i zacznie krzyczeć. - Mira zaczęła wchodzić na drugie piętro. - Chociaż może mamy szczęście i mały teraz śpi?
- Liczę, że zacznie się drzeć. Lub kwilić i to bardzo głośno..- Hassan miał już w głowie pewien koncept.
- Pewnie waży z cetnar, skoro Rose nie zabrała go ze sobą - mruknął Canhyr. - Kolejna dziwna sprawa.
- Lubisz, kiedy dzieci płaczą? Jesteś chory - powiedziała Celaena do Hassana krzywiąc się lekko. - I faktycznie dziwne, że Rosie nie zabrała brata. Dziewczynka w jej wieku powinna dać radę udźwignąć niemowlaka.
- Łatwo je wtedy znaleźć? - Canhyr zasugerował odpowiedź.
- Dokładnie - Hassan uśmiechnął się do Canhyra i popatrzył z politowaniem na Celaenę. - W dodatku mogą do niego przybiec rodzice. Lub sprowadzi potwora. Albo zdecydują słowa, albo stal - wojownik lubił proste rozwiązania, i lekko się zirytował oskarżeniem kobiety.
- Jeśli to niemowlak, to ciekawe, czym będziemy go karmić. - Zaklinacz spojrzał najpierw na Celaenę, potem na Mirę.
- Na mnie nie patrz, tak się składa, że mleka nie daję. - Celaena obrzuciła zaklinacza krzywym spojrzeniem.
- Chodziło mi tylko o to, że kobiety lepiej się na tym znają - wyjaśnił Canhyr z niewinną miną.



Wspięliście się na sam szczyt schodów i doszliście do trzeciego piętra. Jest tu mnóstwo kurzu na podłodze i meblach, w przeciwieństwie do niższych pięter, gdzie wszystko wyglądało na wypucowane i nowe. Przy przeciwległej ścianie stoi czarna, wysoka zbroja, pokryta grubą warstwą pajęczyn.
Na ścianach wiszą olejne lampy, ale nie palą się. Drewniane ściany pokryte są malowidłami przedstawiającymi leśne krajobrazy, drzewa, spadające liście, małe owady. Na piętrze panuje głucha cisza.
- Właściciele tego budynku chyba lubują się w malarstwie. Gdzie nie kopniesz tam obraz. Ale gdzie mały Walter? - spytała pół-elfka.
Hassan podszedł szybkim krokiem do drzwi, po prawej stronie, zamierzając wyważyć je zamaszystym kopniakiem.
- W takich warunkach trzymać dziecko? - Canhyr był niemile zaskoczony. - Chyba że chcieli o nim zapomnieć albo udawać, że go nie ma. Przecież tu nikogo nie było od wielu dni - dodał, widząc, że na podłodze nie ma żadnych śladów..
- Rodzice na medal, nie ma co… - odparła mu Celaena, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Nie sądze by nikogo tu nie było przez wiele dni, Na dole nie ma kurzu jakby wyszli dziś rano. Raczej nie spodziewałbym się tu chłopca.
Paladyn przyglądał się z niedowierzaniem. Nie dość że poszli na ostatnie piętro nie sprawdziwszy pierwszego choćby na obecność tam ludzi, to zachowanie przejawiali co najmniej skandaliczne.
- Mogę wiedzieć co robicie? Bo zdaje mi się że szukamy dziecka a nie oczyszczamy kryjówkę bandytów. Co swoją drogą i tak robi się ostrożniej i bardziej zorganizowane. I chciałbym żebyście nie wypowiadali się o dziecku w taki sposób, jeżeli to taki problem to ja się nim zajmę. Będę miał więcej taktu wobec szlachetnie urodzonego.
 
Jendker jest offline