Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2005, 14:18   #1
Merlin222
 
Reputacja: 1 Merlin222 ma wyłączoną reputację
Motyw śmierci w Dragonlance

Podczas moich wieloletnich podróży po Krynnie niejednokrotnie musiałam spojrzeć w twarz śmierci...naturalnie nie osobiście...powiedzmy, że przyglądałam się jej z bezpiecznej odległości. Najdalej od śmierci byłam gdy umierał Tanis. Szczerze powiedziawszy teraz nawet nie pamiętam jak i kiedy zginął.
Natomiast całkiem dobrze pamiętam śmierć Sturma. Czasami nawet zastanawiam się czy nie można by tego podciągnąć pod symboliczną śmierć wspaniałych idei, honoru i miłości.
Kolejne przypadki zgonu, którw zapadły mi w pamięć to śmierć Marszałka Medana oraz cała sytuacja wokół śmierci matki Raistlina i Caramona. Marszałek był rycerzem z krwi i kości i moim zdaniem zasługiwał na o wiele więcej szacunku niż nie jeden zadufany w sobie solamnijczyk. Co do matki...matka jak matka...zawsze łapię się na te chwyty poniżej pasa, czy to w książkach czy w filmach. No i była to matka Raista, którego szczególnie obdarzyłam sympatią. Jeśli twój ulubiony bohater cierpi to ciężko kilku łez samemu nie uronić.
Jednak muszę przyznać, że najbardziej płakałam przy śmierci Flinta. To rozłożyło mnie na obie łopatki. Najstarszy w drużynie, najbardziej doświadczony i rozważny. Na pierwszy rzut oka był tylko zrzędliwywym i oziębłym starym krasnoludem, jednak po bliższym poznaniu można było dostrzeć jak wielkoduszny i opiekuńczy potrafi być ten brodaty wojownik. A jak już Tas zaczął opowiadać i siedzeniu z Flintem pod drzewem...eh...lepiej już nic nie powiem bo jeszcze się znowu rozpłaczę

Powiedzcie, że też uroniliście jedną lub dwie łezki nad którymś z bohaterów bo wyjdę na mięczaka
 
Merlin222 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem