Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2018, 23:53   #9
Koinu
 
Koinu's Avatar
 
Reputacja: 1 Koinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputację
W czasie jak reszta drużyny zajęta była liścikiem, Mira poszła po swój toporek.

Pokój, w którym znajdowała się Zmora, zawiera małe łóżeczko, przykryte czarnym całunem. Poza tym, znajduje się tu kilka pieluch i nic więcej.
- Zapewne pani domu pozbyła się nie tylko Waltera, ale i jego matki - powiedział Cahnyr. - I, zapewne, widzieliśmy skutki jej działalności. Wredna była baba z pani Elisabeth.

- Ekhem! - Odchrząknął teatralnie mnich. - Wygląda na to, że te… dzieci z dołu nas oszukały w kwestii ich braciszka.
-Tak, to bardzo podejrzane. Niemniej zostało nam do sprawdzenia już tu tylko jedno miejsce.-
Odpowiedział Agust wskazując lustro.- Sprawdzę jeszcze balkon i myślę że powinniśmy się tam udać. Strychy mają to do siebie że można w nich znaleźć ciekawe rzeczy. -Powiedział bawiąc się małym pierścieniem. Po czym ruszył otworzyć balkon i przyjrzeć się temu co działo się na zewnątrz. Na zewnątrz zawołał -Rose! Thorne! jesteście tam wciąż?

Balkon był bardzo wąski. Gęsta, niemożliwa do przejrzenia mgła pokrywała każdy kawałek terenu oraz powietrza wokół domu. Znajdowała się 30 centymetrów od balkonu. Agust nie usłyszał nawet echa swego głosu.
Mira podeszła do kolejnego łóżeczka, odkrywając czarny całun.
W środku znajdowało się zawiniątko, w którym zapewne matka trzymała swoje dziecko. Było zupełnie puste.
- Ja rozumiem że kobieta mogła być wściekła o zdradę męża, ale żeby krzywdzić bogom ducha winne dziecko? - powiedziała Celaena.
- Dzieci często cierpią za błędy rodziców - powiedział Cahnyr. - A ty, Aguście, zapomniałeś chyba o piwnicy.
“Dzieci często cierpią za błędy rodziców” pół-elfka powtórzyła w myślach słowa Cahnyra. W sumie ona też całe życie była karana za grzech swojego drowiego ojca. Oderwała się jednak od tej myśli i zwróciła się do innych.
- Myślę, że powinniśmy się zająć tym potworem. Może te dzieci okażą się wtedy bardziej śmiałe i dowiemy się od nich czegoś więcej.
- Nie, nie zapomniałem, ale bliżej nam do strychu. Wole najpierw tam poszukać wskazówek na temat tego co tu się dzieje.- Odpowiedział paladyn po chwili. - Coś mam wrażenie że potwór w piwnicy może być prawdziwszy niż nam się wydawało, wolę tam nie wchodzić nie wiedząc co się dzieje. Zostało już tylko jedno pomieszczenie żeby się dowiedzieć tu wszystkiego.
- Mnie dziwi to, że nie natrafiliśmy na żadne szczątki. Może są w piwnicy? Potwora tym karmili, albo i z dziecka zrobili potwora? - rzuciła pół-orczyca, rozglądając się po pomieszczeniu.
-W sypialni nic nie ma. Liczyłem, że pani domu trzyma jakieś bibeloty czy liściki w swojej toaletce. Poza rzeczami osobistymi, listów nie ma. Może sprawdźmy strych?- Hassan wszedł do pomieszczenia ze zrezygnowaną miną.
- To co, idziemy na górę? Wszyscy za czy ktoś się boi? - Frehunt zapytał przygotowując pochodnię.
"Głupiec", pomyślał Cahnyr, nie skomentował jednak na głos sposobu, w jaki paladyn 'motywował' pozostałych do działania.
- To chodźmy, szybciej załatwimy strych, szybciej pójdziemy sprawdzić co kryje piwnica - odpowiedziała pół-elfka.

Drużyna weszła schodami na górę. Cały czas trzeba było odgarniać grube pajęczyny sprzed twarzy.



Na strychu znajdowały się 4 pary drzwi, z czego jedne (na północnej ścianie) zamknięte były na kłódkę i obwiązane łańcuchami. Nie było tu żadnego źródła światła, oprócz waszej pochodni.

- Za każdymi drzwiami jeden potwór, a za tamtymi - najgorszy - rzucił Cahnyr. - Może tak więcej światła? - zaproponował.
Mnich ściągnął plecak nurkując w nim ręką. Nie wyciągnął jednak pochodni, a ciężki stalowy łom.
- Przekonajmy się co tam jest. - przyłożył narzędzie do zamka powoli go naciągając w nadziei, że mechanizm łatwo ustąpi.
Celaena wyciągnęła i zapaliła drugą pochodnię.
Hassan również sięgnął do plecaka po swój łom i starał się wepchnąć jeden koniec w oczko łańcucha, blisko kłódki. Przez chwilę czekał z naciskiem, próbując zgrać się z wysiłkami mnicha, po czym wspólnie nacisnęli.
- Akhem. A jeśli będzie tam potwór, może ustalmy plan? Chciece powtórkę ze zbroi?
-To….go….zabijemy… - Hassan stękał z wysiłku.
- Brzmi jak plan… - Skinęła głową orczyca. - Mnie się podoba, ale nie wiem jak reszcie. Już miałam pogadankę o takim wchodzeniu
- A słyszałaś powiedzenie “śpiesz się powoli?”. Nie bądźmy narwani. Może niech część z nas przygotuje się na wypadek jakby coś miało na nas wyskoczyć, kiedy drzwi się otworzą pod naciskiem łomu. - rzekła Celaena.
- Hyyppp- Hassan czerwieniał z wysiłku, zlewając się ze swoim czerwonym strojem.

- Nie krzycz na mnie, półelfko. Ja mówię co myślę, zabić to trzeba. Można pomyśleć jak najwyżej.
- Jesteście niemożliwi. Powinniśmy najpierw sprawdzić pozostałe drzwi. Jedne drzwi naraz.
-Paladyn nie dowierzał w to co tu się działo. Ale może potrzeba było małego wypadku żeby utemperować kompanów.- Jak coś się stanie to nie mówcie że nie ostrzegałem.
- Moja droga, ja przecież nie podnoszę głosu. - powiedziała spokojnie pół-elfka.
- Naszykować włócznię, aby poczęstować nią coś po drugiej stronie? - spytała pół-orczyca, odkładając plecak na ziemię, aby jej nie spowalniał i sięgając po rzeczoną broń.

Nie wiedzieć czemu, próby Hassana i Dejana długo nie dawały skutku. A to łom się wyślizgnął. A to coś zabolało w łokciu.
- Może ktoś zaczarował te drzwi - podsunął uprzejmie Cahnyr. - Nikt z was nie terminował czasem u jakiegoś mechanika?
Paladyn stanął teraz obok Canhyra, nie dowierzając że ten będzie tu drugim głosem rozsądku. Powiedział cicho do niego. - Mam co do tego złe przeczucia.
Celaena podeszła do paladyna i zaklinacza.
- Jak znam nasze szczęście do drzwi w tym domu, to Hassan za chwilę dostanie przytulasa od jakiegoś ducha czy innej zjawy - zażartowała, starając się ukryć swe napięcie i niepewność w oczekiwaniu na to co spotkają za drzwiami.
- Podaj więc mi swoją pochodnię. Twoja magia przyda się wtedy bardziej niż mój topór - powiedziała Mira.
Pół-elfka chyba po raz pierwszy od początku wyprawy uśmiechnęła się do Miry i podała jej pochodnię.
- Możliwe, że masz rację. Trzymaj.
Wojowniczka przyjęła pochodnię i podniosła jeden z toporków do drugiej ręki.
- Przyniosę z dołu lampę lub dwie - zaproponował Cahnyr, po czym zszedł po schodach piętro niżej.
Po chwili usłyszeliście szybkie tuptanie po schodach. Cahnyr przybył dumnie ze swą zdobyczą. Dwoma, pięknymi lampami olejnymi. Postawił je na podłodze, w pewnej odległości od siebie, by oświetlały jak największą powierzchnię.
- Że tak zażartuję, jesteś nam światełkiem - zaśmiała się pół-elfka. - Ale nie rozdzielajmy się lepiej, już się przekonaliśmy że tu wszędzie może nas coś zaatakować.
- Zgoda. Ale już wyczyściliśmy tamto piętro z potworów - odparł zaklinacz. - A jeśli się odradzają, to nawet w grupie mamy prze...rąbane - dodał.
- Myślałam o innych zbrojach, które stały na dole. - odpowiedziała Celaena. - Nie wiadomo czy się nie obudzą czy coś.
- Sprawdziłam je przecież, to zwykły metal - wtrąciła się Mira.
- W tym domu chyba wszystko może się zdarzyć, więc wcale mnie nie zdziwi jeśli raz sprawdzona rzecz, okaże się inna niż się wydawała. Wolę być ostrożna. - odpowiedziała pół-orczycy zaklinaczka.

Drzwi zaskrzypiały.
 
Koinu jest offline