- Lepiej kupić nową. - Zbrojmistrz z krzywą miną obejrzał zaprezentowaną przez Cedmona koszulkę kolczą. - Co za stwór to uczynił?
Cedmon nie do końca wiedział, czy słowa te płyną z dobrego serca, czy może zbrojmistrz po prostu ujrzał okazję do zrobienia dobrego interesu, ale bardziej sądził, że to drugie.
- Wilkołak - powiedział. - Wielka bestia. - Na dowód prawdziwości słów pokazał zęby wilkołaków, zdecydowanie różniące się od psich czy wilczych. - Takie - pokazał na palcach - miała pazury.
W końcu jednak dało się wszystko załatwić. Oczywiście za garść srebra.
- Jutro będzie - zapewnił zbrojmistrz, a Cedmon był pewien, że sam zbrojmistrz palcem nawet nie kiwnie, a komuś po prostu zleci robotę. To go jednak nie interesowało, do czyjej kieszeni trafi srebro. Ważne było, że zbroja będzie cała.
* * *
Jak się okazało następnego dnia, o szaty nie trzeba było się kłopotać - dostarczono je do komnaty, wraz z poleceniem, by się w nie przebrać.
Kolor niepotrzebnie podkreślał opaleniznę, ale wyboru nie było, więc Cedmon przyodział białe szaty i, wraz z innymi, udał się na pałacowy dziedziniec.