Wątek: [VtDA] Burza
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2018, 15:52   #9
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Tomiła i Wilk przyjęli szybkie instrukcje Czerdoga odnośnie zakupu kamienicy i handlu. Opuścili pomieszczenie by się tym zająć póki noc była jeszcze młoda. Pozostał w pomieszczeniu sam z ghulem.
Czerdog po słowach Anny w moment był przy niej. Zakończył jedynie rozmowę z siostrą i Wilkiem. Był szczery wobec osób które kochał. Nie zamierzał przed nią niczego ukrywać.
- Niedobrze liczyłem, że będziemy mieli więcej czasu - w jego głosie dominował przestrach a i dało się wyczuć nutkę irytacji. Która towarzyszy każdemu komu coś nie poszło po myśli.
- Mógłbym cię zabrać do siebie. Pragnę tego jak niczego na świecie. Nie jestem jednak sam Anno. Narażać siebie to jedno... narażać bliskich to już zupełnie co innego. Muszę ich zapytać. Wytłumaczyć wszystko jakoś choć to bardzo zawiłe. - bo zawiłym była ich relacja. Ponoć związki opierają się często na duchowości. Bliskości dusz i tajemniczych siłach które przyciągają jednych do drugich. Chyba nikt kto to wymyślił nie wyobrażał sobie tak dosłownej sytuacji. Związek w którym para nie tyle nie zaznała fizyczności. Nawet się nie spotkali.
- Zapytaj więc. Ja jeśli sprawy nie ułożą się pomyślnie najpóźniej o północy będę musiała opuścić to miejsce. - W głosie Anny wyczuł zrozumienie, ale toż nie spodziewał się niczego innego. - Proszę daj mi znać do tej pory.
- Tak zrobię ta rozmowa pewnie nie będzie łatwa. Wrócę przed północą. - odpowiedział prosto i pomyślał, że faktycznie najpierw porozmawia z Tomiłą. Może i mógł zdecydować sam ale rozmowa z siostrą była w bardziej niż dobrym tonie. W końcu miało to wpływ na ich oboje.
- Będziemy w kontakcie. - Głos Anny ucichł i Czerdog znów był sam ze swymi myślami. Ghul, który zdawał raport nadal stał przy drzwiach.
- Jakieś rozkazy Panie? - Jego spokojny głos osadził wampira w rzeczywistości.
- Nie daj mi znać gdyby Tomiła wróciła i bądź pod ręką. - odpowiedział Czerdog i przeniósł się do Stephana. Wciąż nie zakończył układów ze swoim rodem.
Ghul przytaknął i opuścił pomieszczenie. Wampir był pewny, że mężczyzna czekać będzie pod drzwiami na jego rozkazy.

Szukając Stephena dotarł do komnaty, w której znajdowała się olbrzymia skrzynia. Po wystroju rozpoznał, że musiał to być zamek brata. Dzięki skłonności do przepychu i przyozdabiania wszystkiego co tylko się da orężem, ciężko było zlokalizować to miejsce gdziekolwiek indziej. Brat właśnie spijał do cna jakiegoś mężczyznę nie był w humorze, ale to Czerdoga nie dziwiło. Stephen wstawał późno, a z uwagi na nastrój jaki temu towarzyszył cała służba i rodzina wolała go wtedy omijać. W osuszonym mężczyźnie rozpoznał ghula Jacoba.
- Smacznego - rozbrzmiało w głowie brata. Czerdog oczywiście już patrzył do skrzyni. Żeby sprawdzić czy to tylko łoże brata czy może coś przechwycili. Gdyby z ojcem dzielił jakąś pasje kolekcjonerstwo byłoby na czele listy.
- Jesteś nasz drogi donosicielu. - Stephen wyszczerzył się. - Dobra, okazuje się że potrafisz się na coś przydać.
- Mój zwiad się udał. W takim razie drogi bracie. Chciałbym nawiązać z Tobą współpracę. Pomogę Ci zdobyć wyspę. W zamian uznasz mnie i moich popleczników za niezależnych. Młodszą gałąź rodu, która dzięki twojemu hojnemu gestowi usamodzielniła się i dostała wyprawkę na drogę. - W zasadzie nie prosił o nic czego już nie miał. Zyskał wolność co zabrał to jego. W świecie polityki i dumy lepiej dbać jednak o detale. Nikt ci nie nazwie wtedy buntowników ani wściekły brat nie będzie to ścigać.
- Tyle? - Stephen prawie parsknął. - Dobrze. Oddaj mi Jacoba i możesz być sobie samodzielną linią, tylko wara od wyspy.
To był oczywiście wstęp. Należało podkreślić wszystkie zalety i spiąć transakcje.
- Będę ci służył pomocą. Jeśli będzie trzeba kogoś przesłuchać, przeczytam go niczym książkę przed snem. Opowiem ci wtedy najciekawsze fragmenty. Będziesz chciał gdzieś zanieść wieść w ułamku chwili. Co drugą noc pokażę się na chwilę by zapytać co i komu. Zgubisz sługę, znam każdego i znajdę. Oczywiście wszystko na braterskiej warunkach współpracy. Zadowolą się zamkiem na uboczu z portem. Nawet mnie nie zauważysz. Głównie pod handel potrzebny nie zamierzam często gościć. Z rzeczy po ojcu. Tytuł, złoto, sługi, armia prawie cała ziemia twoje. Przedmioty po ojcu wziąłbym te które wojownikowi są mało przydatne. W sumie sam nie wiem co tam ma i ocalało. Rozgryzę to jednak. Jak się trafi coś do wojaczki co pozornie tak nie wyglądało oddam. Chce mieć z Tobą sojusz bracie. A byłbym zapomniał opowiem Ci też co wiem o sojusznikach ojca. Wiem oczywiście sporo. Przyjdzie ci się z nimi układać. Jak przemówi za Tobą ten sam człowiek który mówił w imieniu poprzedniego wojewody. Sam rozumiesz to ma znaczenie. Wiele szczegółów które ci zdradzę je ma. Jak mi ktoś kark będzie chciał skręcić to się zgłoszę po pomóc. Braterski pakt obaj skorzystamy.
Mina Stephena zdradzała, że niezbyt doceniał ogrom oferowanych mu usług. Za to zaniepokoiła go jedna uwaga.
- Jakim zamkiem. Braciszku wziąłeś dupę w troki i odpłynąłeś zostawiając nas z tym bałaganem. Mam cię tu przyjąć z otwartymi ramionami? - Brat zmarszczył się. - Chcesz być sobie odrębną linią to bądź tylko gdzie indziej.
- Jak mówiłem wybrałem cię bo dasz więcej niż Jacob. Jesteś sprytniejszy wiesz, że ci się to opłaci. Wolność to i on mi da dla mnie i popleczników. Zawrzyjmy kompromis. Zamek albo rzeczy ojca nieprzydatne wojownikom. Wybierz jedną z tych rzeczy jako zapłatę.
Stephen zacisnął zęby. Widać było jak jego mania kolekcjonerstwa walczy z chęcią posiadania wyspy na własność.
- Co według ciebie nie jest przydatne wojownikom? - Spytał ostrożnie, rozglądając się przy tym po swojej komnacie.
- Wszystko co służy do walki. No chyba, że chcesz poszerzyć tę definicję o coś konkretnego. - odpowiedział bratu niewinnie.
- Zbroje i cały koński opierunek, również? - Stephen ostrożnie badał teren. - Machiny wojenne?
- Zbroje służą do walki. Machiny zasadniczo też. Konie i opierunek niby nie. Wiem jednak, że to twoja pasja więc oczywiście. Tylko może na tej granicy się zatrzymajmy. - podsumował Czerdog.
Stephen już chciał zaprzeczyć, gdy młodszy brat zaczął powątpiewać w jego prawo do zwierząt, ale powstrzymał się widząc, że nie będzie takiej konieczności.
- Niech ci będzie. - mruknął niechętnie. - Tylko najpierw oddaj Jacoba w moje ręce.
- Pomogę ci wygrać. Zaraz zobaczę co tam u niego słychać i wrócę do ciebie. - Czerdog przeniósł się do drugiego z braci. Chciał sprawdzić jego myśli odnośnie dalszych planów. Jacob na razie przebywał w swoim zamku. Czerdog trafił na początek narady wojennej. W pomieszczeniu znajdowało się kilku ghuli, w niektórych rozpoznał ludzi swego ojca. Przygotowywali atak, na jeden z mniejszych zamków Stephena. Jeśli im się powiedzie odblokują szlak na południe wyspy, skąd mają ruszyć dostawy dla ludzi starszego brata.

Czerdog poczuł lekkie szturchnięcie i jakby z głębin dotarł do niego niewyraźny głos ghula.
- Pani wróciła.
Wrócił do swojego ciała. Nie lubił gdy mu przerywano więc robiono to tylko gdy sprawa była pilna.
- Wprowadź ją. - odpowiedział do Ghula.
Tomiła wkroczyła do kajuty i ruchem dłoni wyprosiła ghula. Była wyraźnie zirytowana.
- Coś się stało? Podobno chciałeś się ze mną zobaczyć. - Przysiadła na leżu Czerdoga.
- Myślałem, że coś się stało. Franz jak byłem w trasie powiedział, że wróciłaś. Tak mi się zdawało. Jak poszło skoro już rozmawiamy? Mam jeszcze naradę Jacoba do posłuchania. - źle zrozumiał intencje ghula. Nie mógł mieć jednak o to pretensji.
- Czasami żałuję, że nie umiem babrać w ludzkich głowach. Porozmawiałam na temat tych kamienic, ale coś czuję, że będziesz musiał to ty ugadać. Wilka boję się posyłać, a tutejsi stanowczo wolą rozmawiać z mężczyznami. - Westchnęła. - Chyba, że na temat mojego ewentualnego zamążpójścia lub zajęcia na wieczór.
- Jak skończę to przyjdę do Ciebie opowiesz które kamienice ci się podobały. Ja ci opowiem pewną moją małą tajemnicę.
Po odpowiedzi siostry wrócił na naradę Jacoba. Starszy brat dotarł do etapu wydawania poleceń ludziom. Kolejni dowódcy otrzymali przydziały zbrojnych. Jedna grupa miała zaczepnie uderzyć na inny zamek Stephena, podczas gdy dwie pozostałe miały w tym czasie przeprowadzić atak na główny cel.
Czerdog wysłuchał narady do końca. Upewnił się, że w głowie Jacoba nie kryje się jakieś trzecie dno knowań. Czyli plan o którym nikomu nie wspomniał. Gdy zyskał pewność udał się do Stephena. Wyjaśnił który zamek jest głównym celem a który fałszywym. Zaproponował też sprawdzenie wskazanych celów po drugiej stronie. W tym pozycji Jacoba. Chwila po pułapce będzie idealnym momentem na kontratak. Gdy szeregi Jacoba będą nie tylko przetrzebione ale również zdezorganizowane.
Stephen wysłuchał go z uśmiechem.
- A to stary cwaniak. Dobra braciszku, zobaczymy ile jesteś wart. - Brat wstał ze swego leża i przeciągnął. - Czas obudzi Adligen.
- Baw się dobrze. Zajrzę za jakiś czas by upewnić się o przebiegu walk. - Czerdog wrócił do ciała.

***

Ponownie odnalazł Tomiłę w kajucie kapitana. Rozmawiała ze swoją ghulicą, pełniącą także funkcję jej przyzwoitki i pomocy. Gdy Zobaczyła brata, wampirzyca wyprosiła towarzyszkę tak by mogli zostać sami.
Po czym przemówił do niej jakby z trudem dobierał słowa.
- Wiesz siostrzyczko, że większość moich decyzji ma kilka płaszczyzn. Przybyłem do Gdańska bo chce znaleźć tu dla nas dom. Mam też jednak tu sprawę bardziej hmmm osobistą. Kilka miesięcy temu zakochałem się w pewnej wampirzycy. To długa historia ale poznałem ją na morzu w formie astralnej całkiem przypadkiem. Ona jest z Gdańska i ma kłopoty. - rozpoczął bardzo niewygodną rozmowę.
Tomiła otworzyła szeroko usta, ale po chwili je zamknęła.
- Ekhym… poznałeś jakąś wampirzycę w formie astralnej? - zapytała ostrożnie starając się przełknąć nową informację. - I się zakochałeś? Ze wzajemnością chociaż? - pokręciła głową, jakby wieści niezbyt chciały się w niej ułożyć. - Jakie kłopoty?
- To znajomość ciągnąca się od kilku lat jeśli mam być szczery. Więc to raczej nie przelotna miłostka. Oczywiście, że mamy kłopoty inaczej siedziałbym pewnie cicho. Takie rzeczy lubią ciszę. No tak jakby okazała się córką miejscowego Komtura. Uciekła przed nim i teraz potrzebuje pomocy. Problem polega na tym, że miała nim więzy krwi. Czy je pokonała, ciężko powiedzieć. Zrobiło się niezręcznie. - Czerdog jakby wypluwał chaotycznie fakty.

Widział jak siostra sztywnieje przyglądając mu się tak, jakby zaraz spodziewała się, że wampir wybuchnie śmiechem obracając całą wypowiedź w żart. Nie doczekawszy upragnionej puenty, westchnęła ciężko.
- Jeszcze powiedz, że uganiają się za nią wszyscy krzyżacy w tym przeklętym mieście… nie. Lepiej nie mów. - Tomiła przetarła oczy i dopiero po dłuższej chwili odezwała się ponownie do brata. - Dobrze. Co planujesz uczynić?
- Oczywiście coś głupiego. Sprowadzić ją tutaj? - nie wiedział czy pyta a może już stwierdza. - Teoretycznie uciekła od ojca wcześniej niż tu byliśmy. Poprosiła o pomoc. Wydaje się być niezależna. Skoro jej ucieczka jest powodem mojego przybycia po części raczej nie jest to element planu by mi zaszkodzić. Pojawiając się tu uhonorowałem relacje sojusznicze ojca i miejscowego Księcia. No powiedzmy prawie Księcia bo Krzyżacy go praktycznie obalili i zmusili do defensywy. Ja natomiast knuję sobie korzystając ze swoich mocy z mieszczanami by mu pomóc. No może knuje to za dużo powiedziane. Opiekuje się nimi. Żeby mieli jak najmniej upadków. Ghula z którym miałaś się spotkać i tak powiesili. Transporty broni zostały namierzone. Przynajmniej ten lądowy. Pracuje nad jego ratowaniem. W każdym razie Anna i moja działalność tutaj nie są połączone. I…. jakoś nie pomogło mi to pozbyć się obaw. Sprowadzą ją a Krzyżacy wpadną prosto do nas w poszukiwaniu jej. Mogą być kłopoty nie lada kłopoty. Mam się tobą opiekować siostrzyczko. Nie wystawiać na odstrzał.
- Jak długo się znacie? Jak bardzo jej ufasz? - Tomiła wydawała się sceptyczna wysłuchując pomysłów brata. - Jeszcze do tego mieszczanie… - Pokręciła głową. Chwilę wahała się w końcu jednak wstała ze swojego miejsca i podeszła do Czerdoga ujmując w swoje ręce jego dłonie. - Jeśli naprawdę ją kochasz, wiedz że z przyjemnością udzielę jej schronienia i pomogę jej strzec.
- Dziękuję odpowiedział najpierw na ostatnie słowa trochę zmieszany. Ufam jej znam no będzie piąty rok. Rozmawialiśmy dość często co tydzień czasem mniej. To jej ojca się obawiam. Co może i dziwne jego wpływu na nią. Tylko ona ma podobne moce do mnie i co ja jej mam właściwie powiedzieć. Kochanie mam obawy mógłbym ci przetrzepać łeb żeby się upewnić, że to nie podstęp? Co na by wtedy o mnie pomyślała. Bo co ja o sobie już sądzę to wiem doskonale.
Tomiła zaśmiała się.
- Bracie większość istot na świecie nie ma takich zdolności jak ty i jakoś musimy sobie radzić w takich sytuacjach. - Poklepała opiekuńczo jego dłonie. - Najwyżej będziemy się pilnować bardziej.
Pokiwał głowa jakby bardziej przekonany.
- Wezmę Wilka i pójdziemy po nią. Czas byście się poznały. Dam jej tylko znać. - zamknął oczy i popłynął w stronę Anny podjął trudną decyzję o zabraniu jej do nich w ciemno. Czy jednak nie na tym polegała miłość? Na angażowaniu się w dziwne czasem irracjonalne uczucie. Bez gwarancji, bez pewności jutra?
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 20-06-2018 o 15:59.
Icarius jest offline