Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2018, 22:06   #2
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Nowa znajoma

Perka przetarła oczy starając się dobudzić.
- Nie wolałaś wybrać jakiegoś suchszego miejsca na czekanie? - Sięgnęła za fotel pasażera i wydobyła z tylnej kieszeni termos, podając go Wildze. - Zofia Jabłonowska. Perka. A z tyłu śpi Duch.
Odpaliła ponownie silnik w duchu prosząc bzionka by poruszył tymi niemrawymi cylindrami.
- W termosie jest napar z imbiru z miodem. Napij się nieco się rozgrzejesz. - Obróciła auto i ruszyła dalej drogą.
- Hej…- machnęła dłonią do Ducha i przyjęła termos mówiąc cicho. - Dzięki.
Szybko i wprawnie go odkręciła biorąc spory łyk. Uśmiechnęła się dodając.
- Niezłe. Lepsze niż to co ja warzę. Ale… nie każdy ma talent do kucharzenia.
Spojrzała na drogę dodając. - Trzymaj się jej, aż do pierwszego zjazdu w prawo. I pewnie masz rację, ale… ja najpierw działam potem myślę, niestety.
- Przynajmniej nic ci nie umyka. - Perka z całych sił starał się skupić na drodze. - Czemu na mnie czekałaś? Jestem wdzięczna i w ogóle… myślałam że czeka mnie nocleg w aucie.
- Ja rysowałam cię… To znaczy nie wiedziałam, że ciebie rysuję. Trudno to wytłumaczyć, ale w mojej rodzinie mamy naturalny talent do wróżenie… lub przekleństwo. U mnie jest bardzo silny i… zaczęłam cię rysować, a gdy skończyłam… czułam gdzie i kiedy cię spotkam.- zaczęła chaotycznie tłumaczyć Wilga i zamilkła na moment. Po czym mruknęła cicho.- Choć nadal nie wiem po co.
- Chyba nie jestem najgorszą rzeczą do rysowania. - Ruda uśmiechnęła się i widząc zjazd skręciła w prawo. - Daleko stąd?
- Nie… tylko trzeba wjechać pod górę. I wyszłaś całkiem ładnie… tylko… bardzo ładnie. - zaczerwieniła się Jagoda.- Nie panuję nad rysunkami… tak jak nad wizjami… więc… to nie moja wina, że… wyszłaś mi ty.
- Tylko? - Perka czepiła się porzuconego przez Wilgę słówka, redukując bieg gdy podjechały do wzgórza. - Chętnie zobaczę ten rysunek.
- Nie panuję… bo maluje moja dłoń, moja dusza. I… narysowałam cię na stole, jak siedzisz. Naga od pasa w górę.- zawstydziła się Wilga.- Możliwe, że kiedyś znajdziesz się w takiej sytuacji… ale może się mylę. Przyszłość i jej przewidywanie jest… skomplikowane. Moja babcia umiała wszystkie szczegóły wizji zauważyć. Ja… nie jestem tak dobra, mimo że mam silniejszy dar.
- Twoja babcia to Wierzba? - Zosia ukryła lekkie zmieszanie skupiając wzrok na drodze. Inne czarownice widywały ją już nagą, ale być w czyich wizjach… - To musi być trudne. Mieć coś w głowie i nie być pewnym co to dokładnie oznacza.
- Tak… to była moja babcia. Nie żyje od dwóch lat. Przejęłam jej dworek i obowiązki, bo… nie ma w okolicy nikogo lepszego.- odparła Wilga, gdy dojeżdżały do dużego… acz nieco zapuszczonego dworku. Potarła kark. - Różnie to bywa… z każdym rysunkiem jaki robię, odczuwam emocje. Rysowanie ciebie było przyjemne, więc… spotkanie ciebie, jest dla mnie dobrym omenem. Rysunek spełnił zadanie, więc go spalę… i zapomnę o tym co widziałam na nim.
- Słyszałam o niej… - Perka rozejrzała się po okolicy, w porównaniu z obejściem Heleny to było… - Gdzie mogę zaparkować?
- Wszyscy o niej słyszeli. Była potężna. Ja jestem cieniem w porównaniu z nią.- po czym rozejrzała dodając bezradnie.- Gdzie chcesz. Przepraszam… nie mam samochodu. Tylko rower.
Zosia przytaknęła i ustawiła auto tuż przy ganku, starając się nie najechać na pozostawiony rower.
- Tak za bardzo nie zmokniemy. - Spojrzała przez lekko zaparowane okno na drzwi do dworku. - Mogę przenocować?
- Ile chcesz… mieszkam tu sama i zajmuję ledwie jedną trzecią dworku. No i… skoro wyszłam po ciebie w taki deszcz, to chyba nie po to by przepędzić cię spod progu.- zażartowała Wilga.
- Rozścieliłam dwa łóżka przed wyjściem, więc nie musisz się o to martwić. Gorzej z jedzeniem. Mam tylko chińskie zupki i trochę konserw. Nie umiem gotować. Prąd jest i woda i kanalizacja, ale zasięgu brak… trzeba się udawać do stadniny Patryka, jest u podstawy wzgórza po drugiej stronie. Możesz łazić po całym dworku… jeśli nie przeszkadzają ci pajęczyny, jakoś nie mam siły go sprzątać całego…- Wilga znów wpadła w nerwowy słowotok.
- Mam co nieco z sobą. Jedzenia. - Perka mrugnęła do dziewczyny. - Mogę nam coś upichcić. Wysiadamy? Rzeczy mam na pace.
- Wysiadamy. - odetchnęła z uglą Jagoda i pierwsza wyszła z samochodu nie przejmując się w ogóle deszczem. Nagle zamarła i zbladła i przez chwilę milczała moknąc w strugach ulewy.
- Jakbyś.. jakby…- zaczęła dukać nerwowo.- Jakbyś w nocy posłyszała jakieś… krzyki, jęki… odgłosy… to się nimi nie przejmuj. Ttttoo nic czym warto się przejmować.
Zosia niechętnie wyszła na deszcz, czując jak sweter w którym jechała nasiąka wodą. Szybko przeszła na tył auta i otworzyła klapę bagażnika chowając się pod nią przed strumieniami wody. Duch niemal na nią wyskoczył ale pogładziła go po pysku i zaczęła wybierać rzeczy wymagające wzięcia. Większość mogła zostać… namiot, śpiwór. Wyjęła plecak z ubraniami i torbę z ostatnimi zakupami.
- Zaraz mi wszystko wyjaśnisz, ale myślę, że obu nam dobrze zrobi coś ciepłego do picia… mam wino. Co powiesz na grzaniec? - Zerknęła na Wilgę.
- Po babcinych jabłecznikach czuję i zachowuję się dziwnie. Chyba mam za słabą głowę do nich.- zachichotała nerwowo Jagoda i ruszyła zabrać część pakunków z dłoni Zofii.- Ale zaryzykuję.
Perka wręczyła jej torbę z zakupami, biorąc jeszcze karmę dla Ducha i pozwoliła wilczurowi wyskoczyć na zewnątrz. Chytre zwierzę od razu skierowało się do domu, chowając się pod gankiem.
- W grzańcu prawie nie ma alkoholu, wszystko wyparowuje przy podgrzewaniu. - Zamknęła klapę bagażnika i podążyła za psem.
- Acha… widzisz? Nie wiedziałam. - zaśmiała się Wilga ruszając do przodu.- Potrawy, napary i zioła nigdy nie były moją mocną stroną. Mam zapiski babci co prawda i coś tam uda mi się prostego zrobić jeśli się ich trzymam, ale… unikam trudniejszych przepisów.-
Otworzyła drzwi i włączyła światło w sieni instruując wchodzącą za nią Perkę.
- Po lewej pokoje gościnne, salon, moja pracownia. Dalej kurz i pająki. Po prawej kuchnia, łazienka, pomieszczenia gospodarcze. Nic nie jest zamknięte, więc możesz łazić gdzie chcesz. -
- Może zaczniemy od kuchni? Powinnam nakarmić Ducha. - Zosia ruszyła we wskazanym kierunku, starając się chronić torbę z karmą przed zakusami czworonoga. - Mogłabym pożyczyć jakąś miskę?
- Jasne… a ja przyniosę ręczniki. Do osuszenia włosów.- zaoferowała się Wilga.
Kuchnia do której dotarła Zosia była dość przestronna i nowoczesna. Był piecyk elektryczny (obok prawdziwego pieca chlebowego), był zlewozmywak i nawet zmywarka do naczyń, wypełniona brudnymi naczyniami, których to Jagoda zapomniała umyć.
Perka pokręciła głową. Wilga wyraźnie potrzebowała pomocy przy gospodarstwie. Może powinna tu chwilę zostać. Odłożyła rzeczy na stole i zaczęła przeszukiwanie szafek przy akompaniamencie szczekającego Ducha. W końcu udało się jej znaleźć niezbyt zakurzona miskę i szybko napełniła ją karmą. Teraz trudniejsze zadanie… trzeba było znaleźć drugą na wodę.
Tymczasem wróciła Jagoda z rozpuszczonymi włosami opadającymi na pół jej twarzy i suchym ręcznikiem dla gościa. Spojrzała na Perkę i jej przemoczony sweter.
- Powinnam przynieść ci coś do przebrania.- zarumieniła się zawstydzona z jakiegoś powodu.
- Mam coś w plecaku, nie przejmuj się. - Zosia poddała się i wydobyła jakieś gliniankowe naczynie do pieczenia i nalała do niego wody dla wilczura. Z wdzięcznością przyjęła podany ręcznik i zabrała się za osuszanie mokrych włosów. - Dlugo mieszkasz tu sama?
- Od śmierci babci… będą jakieś dwa lata.- wyjaśniła i zerknęła na zmywarkę, z której wystawały brudne naczynia.
- Zawsze o niej zapominam.- powiedziała pospiesznie.
- U mojej matki stało to ustrojstwo ale Helena nie uznaje takich metod sprzątania. - Perka odłożyła ręcznik i zdjęła przemoczony sweter, pozostając jedynie w koszulce na ramiączkach. - Według niej jeśli sprzątanie przychodzi zbyt łatwo to zbyt chętnie się brudzi.
Podeszła do zmywarki i ją włączyła, zamykając drzwiczki i pozwalając by pomieszczenie wypełnił znajomy szum.
- Chcesz to mogę cię nauczyć robić jakieś dwa czy trzy dania. Zupki chińskie nie są zbyt zdrowe. - Podeszła do stołu i zaczęła wydobywać z torby zakupy. Czuła, że mokra koszulka lepi się do ciala, ale odrobine niepokoiło ją zakłopotanie czarnowłosej. - jest tu jakaś wieś w okolicy? Na dziś wystarczy ale jutro trzeba by nieco dokupić.
- Jest… - mruknęła Wilga trochę za długo wpatrując się w dekolt koszulki Perki. Odetchnęła głośno dodając.- Jest... jem tam obiady. Pół godziny jazdy rowerem. Nieco dłużej na piechotę.
Uśmiechnęła się dodając.- I chętnie nauczę się czegoś nowego, acz… nie oczekuj ode mnie za wiele. Moim żywiołem jest papier, farby i węgielek.
Ruda przytaknęła i ustawiła na stole butelkę z czerwonym winem. Sięgnęła do plecaka z ubraniami i wydobyła z niego korkociąg. Lata spędzone na pseudomedycznych studiach nauczyły ją, że niektóre rzeczy trzeba mieć zawsze przy sobie.
- Pokażesz mi ten rysunek. - Uśmiechnęła się do gospodyni. - Jestem bardzo ciekawa jak wygląda taka wróżbiarska praca.
- Nie tak cudownie czy przyjemnie jakby się wydawało. Ale oprócz tego maluję. Głównie pejzaże. I czasem konie. - rzekła dumnie Jagoda i poczęła szukać kieliszków w szafce nad kredensem.
- Ooo są jakieś w okolicy? Przyznaję, że zajmuję się leczeniem inwentarza. - jej wypowiedź przerwał odgłos wychodzącego z butelki korka. Odstawiła wino by odetchnęło i zaczęła wydobywać składniki na obiad. - Nie zaszkodziłoby nieco zarobić… - Spojrzała na krzątającą się Wilgę. - Czy nie powinnam prosić o pokazanie tego rysunku? Jeśli to kłopot to się nie przejmuj, nie będę nalegać.
- Nie… żaden kłopot naprawdę… ja chcesz… to możemy już pójść zobaczyć. Albo przyniosę, co? Jak wolisz? Tylko nie myśl, że ja… takie rzeczy rysuję zazwyczaj. - Wilga znów zaczęła nerwowo się tłumaczyć.- A konie są u Patryka. On ma stadninę. Wspominałam o tym? Wspominałam chyba, ale mogłaś przeoczyć, tak się rozgadałam. Ma stadninę i konie, a na wsi mają też i krowy i inne zwierzęta. Czasem przychodzą do mnie po pomoc w tej sprawie, ale co ja tam mogę zrobić. Nie jestem ani moja babcią, ani mamą…-
- Możemy się przejść i zobaczyć. - Perka nalała wina do wydobytych kieliszków i odstawiła butelkę. - Jeśli mnie przedstawisz to spróbuję im pomóc.
Ruda wzięła jeden z kieliszków i uniosła go.
- To za spotkanie? - Mrugnęła do czarnowłosej.
- Za spotkanie.- odparła szybko i wesoło Wilga. Jednym haustem wypiła wino, co skończyło się lekkim zakrztuszeniem z jej strony.
- Chodźmy.- dodała speszona.
Zosia pokręciła głową i upiła łyk swego wina po czym ruszyła za gospodynią.

Pracownia Jagody była duża. Znajdowała się w sali balowej dworku. Pełna była rozstawionych sztalug i obrazów na ścianach. Pejzaży. Koni. Koni na tle pejzaży. Paru niedokończonych obrazów. Na samych sztalugach jednak dominowały szkice węgielkiem. Jagoda miała rzeczywiście duży talent. Rysunki były jednak w większości niedokończone. Perka dostrzegła jakiś kanion na jednym. Dłoń trzymającą sztylet na innym. Kobiecą sylwetkę w towarzystwie dwóch mężczyzn. I jedną sztalugę całkowicie zasłoniętą jakimś kocem. Ta do której Wilga prowadziła Zofię była odsłonięta. Rysunek wykonany węglem był dość szczegółowy i wyrazisty. Perka rzeczywiście siedziała półnaga na jakimś stole. Obejmowała jego brzegi dłońmi i uśmiechała się figlarnie. Jej włosy były wzburzone jakimiś wicherkiem i nadawały dodatkowej zmysłowości tej pozie modelki. Oddanej ze szczegółami. Także w górnych rejonach. Jagoda uwieczniła dziewczynę ze wszystkimi detalami… biust był dokładnie taki, jaki okrywała obecnie koszulka na ramiączkach. Zupełnie jakby Zofia pozowała Wildze do tego szkicu węglem.
Perka upiła spory łyk przyglądając się pracy. To było odrobinę dziwne uczucie. Widzieć siebie choć chyba nigdy nawet nie znalazła się w takiej pozycji. Kusiło by zacząć sobie to tłumaczyć. Toż Wilga mogła mieć jej zdjęcie… Ale nie mogła tego robić. Magia tak nie działała. Poza tym kto normalny odtworzyłby układ jej pieprzyków! Ciekawe czy Jagoda zastanawiała się na ile jej rysunek zgadza się z rzeczywistością.

Oderwała wzrok od pracy by spojrzeć na gospodynię.
- Masz niesamowity talent. To bardzo… - Starała się dobrać słowo spoglądając ponownie na szkic. - … dobra praca.
- Przepraszam, że przedstawiłam cię tak. Ale nie panuje nad tym co przenoszę na papier.- odparła zawstydzona Wilga.- To się po prostu… dzieje.
- Nie przejmuj się, wiele z naszych widziało mnie nago. Jeśli tylko mogę prosić nie sprzedawaj tego jakiemuś napalonemu facetowi. - Zosia rozejrzała się po pracowni. - Jest tu wiele niedokończonych prac.
- Mogę spalić jeśli chcesz.. nie zachowuję zazwyczaj rysunków swoich wizji.- wyjaśniła gospodyni i rozejrzała się dodając.- Bo każdy to jakaś wizja. Im bliżej jestem jej spełnienia, tym więcej mam weny i dorysowuję kolejne kawałki. Gdy szkic jest gotowy, to wiem że… nadszedł czas.
- Rozumiem… a to? - Skinęła głową w kierunku zasłoniętej sztalugi.
Wilga spojrzała na wskazany przez Zofię obiekt i skuliła się jak pod uderzeniem bicza. - To.. jest też niedokończony szkic. Tyle, że to… wizja wydarzenia bardzo bardzo złego… i potężnego. Boję się go ukończyć.
Ruda jeszcze raz przesunęła wzrokiem po rysunkach z jakiegoś powodu chciała je zapamiętać. Niepokoiło ją, że los w taki sposób połączył ją z Wilgą.
- Nie musisz palić tego rysunku jak nie chcesz. Jest naprawdę dobry. - Mruknęła spoglądając na pusty kieliszek. Chyba nic nie wyjdzie z tego grzańca. - Chodź. Dolejemy ci wina i zrobię nam coś ciepłego do jedzenia.
- Ale wiesz… że to zasługa modelki.- odparła z uśmiechem Jagoda, po czym zerknęła na sztalugę zakrytą kocem. - Wybacz, że zepsułam nastrój. Wychowywałam się sama, a na ASP… wszyscy są nadętymi egocentrykami. Każdy uważa się za następnego Picassa.
- Nie wiem czy mogłabym wyglądać tak dobrze. - Perka zaśmiała się. - Nie zepsułaś nastroju. To co robisz wydaje się być… trudne. Nie znam się, nigdy nie malowałam… rysowałam. Dobra powiedzmy szczerze piszę też jak kura pazurem. Ale podoba mi się to co robisz. Chyba nie miałabym nic przeciwko by ci naprawdę zapozować.
- Nigdy… nie malowałam nikogo…- zadumała się Wilga przygladając postaci Perki.- Poza ćwiczeniami na uczelni, ale… rozśmieszał mnie model. Miał duży brzuch i… małego. Tak śmiesznie mu zwisał. Bo akty robiliśmy… ledwo zaliczyłam. Ale może jutro mi zapozujesz?
Uśmiechnęła się biorąc dłoń Zofii w swoją i prowadząc do kuchni.
- Będzie miło namalować kogoś bez wizji kierującej moją dłonią.
- Chwila przerwy w trasie mi nie zaszkodzi. O ile nie masz nic przeciwko. - Perka dała się zaciągnąć do kuchni i tam uzupełniła im kieliszki.
- Nie mam. Miło będzie usłyszeć głos inny niż radio i… duchy. Możesz tu zamieszkać ile chcesz. Miejsca jest i tak za dużo dla mnie.- wyjaśniła radośnie Jagoda popijając wino już spokojniej. - Chyba zresztą jesteś lepszą czarownicą niż ja, to się przy okazji poduczę. Przyznaję, że choć odziedziczyłam dom i dziedzinę, to liczyłam po cichu na to że ktoś się… zjawi i zaopiekuje okolicą. Babcia nie zdążyła mnie w pełni wyszkolić.
- Nie wiem czy zostanę na bardzo długo. - Zosia odstawiła kieliszek i zabrała się za krojenie warzyw używając do tego swojego noża. - Planowałam jechać na Łysą Górę… po za tym jestem czarownicą od niedawna. Długo nie mogłam się obudzić. - Mruknęła cicho pod nosem. Nie było co ukrywać swojej ułomności i tak wyszła by prędzej czy później.
- Rozumiem. Nie przejmuj się tym. Sama też miałam i nadal mam kłopoty z czarami i ziołami.- odparła ciepło Wilga popijając powoli wino i przyglądając się działaniom swojego gościa. - Zostaniesz tyle ile będziesz mogła. Nie mam z tym problemu.
- Na pewno dam ci skończyć mój portret. - Perka mrugnęła do czarnowłosej i wydobyła z roby kawałek mięsa, na co Duch zaskomlał żałośnie. - Wspominałaś o jękach, krzykach, odgłosach?
Wilga zrobiła duże oczy słysząc te słowa, zarówno zaskoczona jak i zawstydzona.
- Bbywam.. bbywaamm… głośna… przez sen.- wydukała wstydliwie. - Czasami lululunatykuję i rrrysuję przez sesen.
- Wizje? - Zosia nie była zaskoczona. Znała czarownice które gadały przez sen ale nie przynosiło to żadnego pożytku, chyba że ktoś lubił jakieś pikantne historie. - Podziwiam. Przy czymś takim chyba obawiałabym się mieszkać sama. Ja nie mam wizji, a i tak cieszy mnie obecność Ducha.
- Są duchy w tym domu… które jeszcze prababka zaprosiła. Pilnują jego bezpieczeństwa i mieszkańców. Nie jesteśmy same. Tyle że to są głównie ubożęta i wolą się nie pokazywać.- wyjaśniła Wilga i upiła znów wina. - I masz rację, ale… wolałabym mieszkać z kimś komu mogę powiedzieć. A nie każdemu mogę. Nie każdy zrozumie.
Zosia zgarnęła pokrojone produkty, jak zwykle oddając większy kęs mięsa duchowi i podeszła do kuchenki mi wszystko podsmażyć.
- Zaraz będziemy miały ucztę. - Uśmiechnęła się. - Chętnie posłucham, jak będziesz chciała poopowiadać. Moja rodzina specjalizowała się w urokach… póki ja się nie pojawiłam. Nie wiem wiele o wróżbiarstwie. - Wrzuciła wszystko na rozgrzany olej i dolała nieco wina ze swojego kieliszka.
- Babcia wróżyła… z dymu, z lotu ptaków, z chmur… ja jestem tą która przenosi brzemię. - wyjaśniła Wilga speszona. - Nie nauczyłam się za wiele od babci, bo ona i moja mama… eech… nie żyły w dobrych stosunkach ze sobą.
- Moje niestety doskonale się dogadują. - Zosia zgarnęła kupiony ser i wkruszyła go na patelnię, po czym przykryła całość. Oparła się o stół przyglądając się Jagodzie. - Przyznaję, że zabija mnie ciekawość. Jak to jest malować obcą osobę i to w takiej pozycji?
- Rozbierz się i usiądź na stole, to ci powiem jak zacznę malować.- zażartowała Wilga i dodała speszona. - Albo możemy się zamienić i ty mnie sportretujesz. Bo widzisz… jak rysuję węgielkiem, to nie bardzo panuję… nad sobą. Ręka przesuwa się sama, znacząc ślad na papierze. Dopiero z czasem wyłaniają się kontury. I to robiło się… ekscytujące.
Zaczerwieniła się na twarzy zerkając to na oblicze Perki, to na jej dekolt.
- Wizje czasami są... tak jakoś intymne… to dziwne uczucie.
Zosia zaśmiała się.
- Widziałaś może takie rysunki, okrąg jako głowa i pięć kreseczek jako reszta ciała? Myślę, że to szczyt moich możliwości. - Zmniejszyła ogień, pod patelnią, pozwalając mięsu się dusić. Cieszyła się, że ma co robić z rękami bo inaczej kusiło by ją by się lekko osłonić. - Obawiam się że nie byłoby w tym nic intymnego ani ekscytującego.
- Pewnie masz rację…- zaśmiała się Wilga poprawiając okulary na nosie. - Co tam może być we mnie ekscytującego?
I dodała. - Masz jednak trochę racji. Pewnie podczas malowania skupię się na tworzeniu samego dzieła. I nie zauważę... no… zresztą, to nic niezwykłego.
- Jak na razie wydajesz się być bardziej ekscytująca niż ja. - Perka odwróciła się plecami do gospodyni i zaczęła powoli mieszać potrawkę. W powietrzu uniósł się przyjemny zapach. Nie powinna się drażnić z tą dziewczyną. Wizje nie były łatwe, wątpiła też by mimo słów Wilgi były przyjemne. Zakręciła palnik. - Gotowe. To co, jemy?
- Jemy… i nie jestem ekscytująca. Pobudzona raczej. Rzadko mam gości takich jak ty.- wyjaśniła Jagoda dolewając sobie wina do kieliszka. Jak to było z tą słabą głową?
- Dolejesz też mi? - Zosia wyjęła talerze i zaczęła nakładać na nie danie. - Staram się za bardzo nie przyprawiać, bo Duch zazwyczaj po mnie dojada. - Ustawiła talerze z parującym daniem na stole. - Smacznego.
- I tak nie będzie to gorsze od tego co ja bym upichciła.- wyjaśniła z uśmiechem Wilga nachylając się i dolewając wina do kieliszka rudej. Po czym spróbowała potrawy i wydała werdykt.
- Niebo w gębie.
Perka uśmiechnęła się i zjadła kilka kęsów pozwalając gospodyni się posilić.
- Przyznaj. Jesteś ciekawa czy rzeczywistość zgadza się z twoim szkicem? - Spojrzała z zaciekawieniem na Wilgę, upijając łyk wina.
Gospodyni zaczerwieniła się po koniuszki uszu i dodała cicho.
- Tak… troszeczkę. Chcę się upewnić, że… nie pomyliłam się w detalach. Mam swoją.. artystyczną dumę.
- Zjedzmy to ci pokażę. - Perka wróciła do posiłku. - I tak powinnam zmienić tą mokrą koszulkę.
- Też powinnam się przebrać.- zgodziła się z nią Wilga, której bluzka jednak nie była aż tak mokra. Skórzana kurtka ochroniła ją przed zmoczeniem.
Zosia przytaknęła i pozwoliła gospodyni zjeść w spokoju. Na koniec oddała swój talerz Duchowi do wylizania. Gdy pies zachłannie czyścił naczynie, zabrała się za szukanie czegoś suchego do założenia.
- Miałam spytać… jest tu gdzieś w okolicy źródło? - Wyjęła z plecaka inną koszulkę i spojrzała na swoją gospodynię, która kopiując działania Zofii przekupywała Ducha resztkami ze swojego talerza.
- Jest. Dlaczego pytasz?- odparła zamyślona Jagoda.
Perka zdjęła plecak ze stołu i odłożyła go na jedno z krzeseł, po czym sama wskoczyła na blat.
- Nie wiem czy nie zastanie mnie tu pełnia, a… matka zawsze pilnowała bym zażywała kąpieli. Takie przyzwyczajenie.
- Aaa tooo…- przypomniała coś sobie Jagoda i zaczerwieniła się. - Aaale… ono jest w lesie… co prawda, dość głęboko. Miejscowi jednak wiedzą gdzie. Jak cię przyłapią? Ja się zawsze trochę bałam tego i nie chodziłam.
- Duch mnie pilnuje. - Zosia uśmiechnęła się i bez ostrzeżenia zdjęła koszulkę, odsłaniając swoje ciało. - Będziemy mogły pójść razem.
Na razie Wilga nie odpowiedziała, bo wstrzymując oddech przyglądała się obnażonym piersiom Perki i jej całemu ciału. Wysunęła ostrożnie dłoń w jej stronę i musnęła palcem szczyt jej lewej piersi, a potem przesunęła nim po skórze wędrując od pieprzyka do pieprzyka. Jakby podążała znanym sobie szlakiem, przyglądając się Perce jak zahipnotyzowana.
- Chyba wszystkie są na miejscu. - Mruknęła Zosia. Dotyk ciepłych palców, na zmarzniętej skórze był całkiem przyjemny.
- Wybacz… byłam chowana… trochę… na uboczu przez mamę. Nie mam za wiele doświadczeń z nagością innych. Nigdy nie byłam sam na sam z inną osobą… nagą.- odparła trochę nerwowo Wilga, odsuwając dłoń i chowając ją w drugiej dłoni. - I mylisz się… na żywo wyglądasz lepiej niż na moim szkicu. Znacznie piękniej.
Perka przyglądała się gospodyni nie ruszając się z miejsca.
- Może to kwestia koloru… Matka nie zabierała cię na sabaty?
- Matka odcięła się od swego dziedzictwa. Odcięłaby mnie, gdyby nie moje… “ataki choroby”.- wyjaśniła Jagoda wodząc spojrzeniem po Perce lekko zawstydzona.- Niemniej musiała konsultować się z babcią w kwestii mojego dziedzictwa. Na sabatach nie bywałam, zresztą… teraz pewnie byłabym dziwadłem. Zbyt skrępowana nagością… gdy maluję, to jest bariera sztalugi. Bez niej… jestem trochę… no… taka zbyt… staroświecka… raczej nie przyzwyczajona.- znów zaczęła dukać popadając w słowotok.
- Na sabatach zawsze są jakieś skrępowane czarownice. - Zosia zeskoczyła ze stołu, czując jak jej piersi podążyły za tym ruchem. - Zawsze znajdzie się kilka dla których jest to pierwszy raz. Nie powinnaś się tym przejmować. Inne czarownice… wiesz może mogłyby ci pomóc. - Podeszła do Wilgi uśmiechając się do niej. - W nocy z 17-ego na 18-ego powinien być jakiś sabat. Możemy wybrać się razem.
- Ttoo jest.. jakiś… pomysł. Chyba dobry. Z tobą bym mogła, bo sama… nie mam odwagi. Nie jestem moją babcią. Ona była potężna… ja… nie… ona nie mogła mi pomóc. Mówiła… że co kilka pokoleń rodzi się taka wyjątkowa… jak ja…- język się Wildze plątał, oczy wodziły po całym ciele Perki, a z rękami zupełnie nie wiedziała co zrobić.
- I ty mówisz, że nie jesteś ekscytująca. - Zosia zaśmiała się. - Matka ciągała mnie na sabaty od małego. Jeśli chcesz możesz patrzeć… dotknąć. Nie będzie mi to przeszkadzać.
- Podekscytowana.. raczej…- zamruczała cicho Wilga, a jej dłonie objęły biust rudej czarownicy. Powoli i delikatnie ugniatały i masowały te krągłości… badały nowy obszar.
- To tak z ciekawości… - tłumaczyła nerwowo. - Czy są takie… jak na rysunku i jak widzę.. czy są takie w dotyku.
Perka przyglądała się jej w skupieniu. Dlaczego jakaś czarownica tak bardzo chciała się odciąć od ich światka? Czemu zrobiła to swojej córce?
- Mówiłam o twoich umiejętnościach. Sama powiedziałaś… jesteś wyjątkowa. - Zosia uniosła głowę Wilgi przytrzymując jej podbródek. - Ja jestem tylko zwykłą czarownicą. Moje talenta niczym się nie wyróżniają. Jesteś ekscytująca.
- To prawda… ale to brzemię. Babcia mówiła że pochodzi od klątwy samego Światowida. Za opuszczenie chramu…- wymruczała już trochę spokojniejsza Wilga wpatrując się w oczy Perki zza okularów. - Dar i przekleństwo od tego co widzi wszystko, zawsze i wszędzie. To co było i to co będzie. U nas… siła tego daru jest różna. Raz na jakiś czas… wyjątkowo mocna.-
- Chodź. Wymyjemy się. - Ruda uśmiechnęła się ciepło. - Coś czuję, że przyda ci się w łóżku ktoś do kogo można się przytulić. - Mrugnęła do dziewczyny. - I nie… nie mam nic przeciwko krzykom… - Na chwilę zawahała się. - Mam tylko cichą nadzieję, że we mnie nie wdepniesz. Biorę miejscówkę od ściany.
- Dobrze… tylko… się nie bój. To tylko tak strasznie może wyglądać z boku.- odparła nieśmiało Wilga i dodała uwalniając biust Zosi od swojego dotyku. - Jak pojedziemy razem? To też będziemy spać w jednym śpiworze? Ktoś musi mnie pilnować.-
Spojrzała w kierunku drzwi.- Łazienka ma dużą wannę i tyle. Babcia nie chciała prysznica. Kuchenkę i zmywarkę do naczyń ledwo przełknęła.
- Wanna mi odpowiada. Helena też nie uznaje prysznica. - Uniosła wzrok do góry. - “Jak będzie się miało na nią lać to wyjdzie na deszcz.” - Zacytowała starą czarownicę i ponownie spojrzała na Jagodę. - Mogę spać z tobą w śpiworze.
- Będę czuła się bezpieczniej…- odparła z ulgą malarka biorąc mokry podkoszulek Zosi i ruszając przodem.
 
Aiko jest offline