Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2007, 22:04   #3
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Żółwik popukał się w głowę. Od pewnego czasu jakieś jestestwo w jego skromnym łbie domagało się coraz większej uwagi i Filonek po cichu obawiał się czy po prostu nie zaczyna świrować - ale, jak mówił dziadek: "nie ma choroby której by spiryt nie uleczył". Toteż skorzystał z rady dziada, wyciągnął podręczną manierkę, i chlupnął porządnie, aż mu zagulgotało w gardle.
Nie zdążył jednak całkowicie oddalić się do Krainy Morfeusza i Królewny Fiony, bowiem wypadł na nich jakiś zakapturzony dziad.
- Chodźcie, chodźcie - powiedział do nich konspiracyjnym szeptem.
- A to co to, kurde? - zadziwił się Kotecek zajęty nabijaniem bongo.
- To? - żółwik wskazał na kapturowca - No menela śpiącego na dworcu nigdy nie widziałeś?
- Chodźcie, musimy uciekać! Żydzi już tu są! - dziad osiągał powoli wyższe rejestry - Wyczytałem to z fusów - dodał wyjaśniającym tonem.
- Weź... - Chomik, który wyjrzał zza silnika żeby nazwać tyradę dziada po imieniu, oraz wypowiedzieć się w kwestii preferencji seksualnych jego protoplastów, ze szczególnym uwzględnieniem w nich psa domowego, zamarł. Bowiem u boku każdego z czołgistów (a także i Kota) wyrosło po dwóch drabów, którzy to kościastymi dłońmi złapali ich ramiona uniemożliwiając ucieczkę. Chomik nie ciele, w gorszych zadymach brał udział; dobrze pamiętał co się działo po meczu Wisły Kraków i Legii Warszawa... Tutaj jednak wyczuwał coś dziwnego...
- Brać ich, moi Legioniści - zawył zakapturzony dziad.
Małe, drobne włoski na łysej główce Bartłomieja najeżyły się ostrzegawczo.
I w sumie była to ostatnia rzecz jaką poczuł, bo po chwili stracił przytomność dzięki celnemu uderzeniu jednego z drabów...

Obudzili się w ciemnej piwnicy. Zakapturzona postać stała nad nimi i patrzyła tryumfalnie. Chomik nie wytrzymał. Na codzień był miłym, grzecznym chłopcem, lubił baseball i zupę grzybową, ale tego było już za wiele:
- Kim ty ...[ ponieważ Bartłomiej używa tutaj wyjątkowo dużo wulgarnego słownictwa przeczytajmy fragment "Partity Gawrona", pióra Madame'a Itzkiewitche'a; leci to tak: " Nam krakać nie kazano - wstąpiłem na działo/ I spojrzałem w jabole ; chlać mi się zachiało...". Ok, chomik skończył bluzgać, wracamy do fabuły...]... czegoś nas tu sprowadził?! I kim Ty w ogóle jesteś?!
- Jam jest... - reflektory zapaliły się za plecami postaci, atoli sprawiać ona zaczęła potężne wrażenie - Jam jest ... - postać zrzuciła kaptur, a oczom ich ukazała się znajoma twarz - Jam jest PAN SOCZEWKA!
Wódz, który dotąd krążył z daleka,
Zbliżył się z garnkiem świeżego mleka
I rzekł: "rububry" z niskim pokłonem,
Ale że mleko było zielone,
Więc pan Soczewka pić nie miał chęci,
Tylko do końca film swój nakręcił...
- wyrecytował Soczewka spiżowym głosem po czym zawiesił go, jakby oczekiwał na oklaski.
Zamiast nich usłyszał jednak zduszony, a po chwili niczym już nie duszony, acz całkiem swobodnie respirowany dziki rechot.
- Nie śmiejcie się! - uniósł dłoń w geście rozpaczy - Gdyż nic o mnie nie wiecie! Kiedyś... Kiedyś! Byłem Wielkim Elektronikiem. Ale, odkąd Pan Kleks umarł na syfilis straciłem sens życia...
Jego szczery do bólu wywód przerwało nagłe pukanie do drzwi.
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 06-07-2007 o 22:45.
Chrapek jest offline