Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2018, 12:49   #2
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Sen był potworny. Sala przypominająca laboratorium, przedziwne, owadzie stwory przeprowadzające najwyraźniej jakieś badania na nim, a co najgorsze, widok jego brata, martwego, z otworzoną czaszką, z której usunięto mózg. Kennick potrafił znieść naprawdę dużo, ale nie to, że nie zdołał obronić Sadima. Chciał wyć, rzucać się, gryźć, szarpać, ale nie mógł - coś go unieruchomiło, podczas gdy wielkie insekty najwyraźniej zabierały się za drugi obiekt, jego samego. Wtedy pojawił się ten dziwaczny mężczyzna w łachmanach i z twarzą ozdobioną paskudnymi zębiskami. ~Wygląda podobnie~ szybka, niepoważna myśl przebiegła przez umysł diablęcia, które zaczęło dochodzić do wniosku, że to może nie być tylko paskudny koszmar - wszystko wydawało się zbyt wyraźne…

Obudził się, praktycznie zrywając na nogi. ~To nie biuro, gdzie ja jestem?!~ Rozejrzał się szybko - mała cela, trzy na pięć kroków, zaokrąglona, kraty stalowe, brak okien - prawdopodobnie podziemny loch,
przystosowany do trzymania pojedynczych więźniów. W tej jednak leżały jeszcze dwie postacie, nieprzytomne, ale skądś znajome.~Oby śnili o czymś przyjemniejszym niż ja. Co ja w ogóle tu robię? Kto mnie ubrał w szpitalne łachy? Gdzie są moje rzeczy? Byłem przecież w biurze, podsumowywałem właśnie ostatnią sprawę, a potem… Cholera, nic!~ Kennick miał ochotę zawyć z bezsilności - mniej niż uwięzienie złościł go fakt, że czegoś nie zapamiętał, to się przecież nie zdarzało! Nagle usłyszał jakiś rumor. Urwał szybko kawałek materiału ze swojej piżamy i zasłonił usta, po czym wyjrzał przez kraty. Większe pomieszczenie - korytarz, pięć na dwadzieścia kroków, część po prawo zapadnięta, prawdopodobnie zniszczona cela, po lewej stronie zwężenie, z pewnością wyjście, schody na górę. Naprzeciwko cela, także kilka leżących istot. Środek komnaty, stół operacyjny - lekarz w trakcie zabiegu? Nie, prawda była znacznie gorsza.

Wzdrygnął się - widział już niejedną ofiarę morderstwa, ale wyglądało naprawdę źle, tym bardziej, że “ofiara” jeszcze żyła, i była świadoma. Zmaltretowany mężczyzna wił się przywiązany do stołu operacyjnego, każąc im się obudzić. Pochylająca się nad nim kobieta w lekarskim kilcie i ze skalpelem w ręku najwyraźniej miała zamiar kontynuować swoje makabryczne dzieło, czymkolwiek ono było. Trzeba było działać - miał nadzieję, że jeśli kobieta go nie zauważy, w obchodząc stół zbliży się na tyle, by mógł zwinąć jej klucze - istniało duże prawdopodobieństwo, że wśród nich będzie klucz do celi. A jeśli go zobaczy, to powinna przynajmniej na chwilę przestać męczyć tego biedak na stole, zaskoczona widokiem przebudzonego “pacjenta”. Wygląd Kennicka zwracał uwagę - był wysokim, mającym ponad sześć stóp wzrostu i dobrze zbudowanym mężczyzną o ciemnych włosach do ramion, teraz przetłuszczonych i opadających na twarz, której dolna połowa była zasłonięta kawałkiem materiału. Szczególnie w oczy rzucały się wyrastające spomiędzy nich czarne, lekko zakrzywione rogi, a także pokryty delikatnym włosiem ogon, który teraz poruszał się niespokojnie.
Widząc, że kobieta nie rusza się z miejsca, chrząknął i odezwał się chrapliwym głosem, chcąc zwabić ją w zasięg rąk:
- Eee... pani doktor? Chyba dzieje się tu coś nie tak, reszta pacjentów leży i coś z nich cieknie...

 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 24-06-2018 o 13:17. Powód: Dodałem rzut
Sindarin jest teraz online