24-06-2018, 21:03
|
#16 |
| – Placek to bym zeżarła, ale nie mam… – Galina odburknęła do Dymitra i rozłożyła bezradnie ręce – …i Ty też nie masz, i on też nie ma. – Wskazała niedbałym gestem Griszę.
– Nic nie mamy poza odrobiną przyzwoitości, Dima, i dzięki temu babuszka jeszcze jakiś czas pokuśtyka po tym łez padole – powiedziała poważnie, dziwnie refleksyjnie jak na wieśniaczkę z zapadłej dziury w Kislevie.
– Nu, a poza tym… – zmarszczone w skupieniu brwi sugerowały kolejną złotą myśl – to mamy jeszcze przesrane! – dodała po chwili i trąciła Dymitra łokciem w bok, śmiejąc się donośnie, tym razem nie pozostawiając wątpliwości co do swej proweniencji.
Gdy Kislevici zaczęli dyskutować jak najlepiej przedostać się do magazynów, usadowiła się wygodnie w kąciku i zaczęła leniwie rozmasowywać stopy. – A ten cały Sigridson – gderała pod nosem – to będzie musiał troszkę poczekać, bo jestem… – Nie wiadomo kiedy usnęła skulona. Chwilę później rozległo się głośne chrapanie. |
| |