Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2007, 16:50   #7
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Cała trójka puściła się biegiem za garbatym Borostworem. Pomimo że Kawowiec był bez wątpienia ciężko pokrzywdzony przez los, poruszał się na swoich kaczych nóżkach zadziwiająco szybko, utrzymując stały dystans pomiędzy sobą a dzielnymi czołgistami.
- Ucieka nam - sapnął Chomik, którego łysina była już tak czerwona z wysiłku jak gwiazda na budionnówce Filonka.
- To dlatego że to Kawowy Borostwór - wyjaśnił Filonek - Rozumiesz, kofeina.
- Kofeina? - Chomik smakował nowo zasłyszane słowo.
- No, takie coś co zwiększa siłę i ciśnienie krwi... - mruknął Kotecek.
- Aaaa - uśmiech zrozumienia rozlał się na twarzy Bartłomieja - No to od razu trzeba było mówić, że anabole! Ale do metki czy do teścia to jest bardziej podobne?..
Ten niewątpliwie pouczający dialog przerwał huk wystrzału. Dwaj czołgiści i Kot spojrzeli przed siebie i zobaczyli, że w miejscu gdzie powinna być głowa Borostwora tryska teraz fontanna świeżej expresso.
Lufa pistoletu jeszcze dymiła.
- Jestem major Winky z US Army - przedstawił się niebieski ludek oddając Filonkowi porftel.
- Major Twinky Winky? Ten co wysadził niemiecką fabrykę torebek damskich?! - Kotecek był pod wrażeniem - Jestem twoim wiernym fanem! - szepnął z przejęciem.
- Ten sam! - major dumnie wypiął pierś na której pobrzękiwały medale - Widzę żeście się zgubili? Chętnie pomogę!

Dwie godziny później Filonek z Bartłomiejem na ślepo, po ciemku przeczesywali las. Major wraz z Koteckiem powiedzieli, że "idą odcedzić kartofelki", po czym wsiąknęli gdzieś w leśną gęstwinę.
- Koty chodzą własnymi ścieżkami... - filozoficznie powiedział Filonek.
- A homokoty chodzą ścieżkami razem z homomajorami US Army - dodał zgryźliwie Chomik.
- Słyszysz to? - do czujnych uszu Żółwika dotarły niecodzienne dźwięki. Coś jakby ktoś zarzynał świnię za pomocą rozstrojonej gitary...
Obaj puścili się biegiem w kierunku nietypowych odgłosów. Błyskawicznie przedarli się przez krzaki które stanęły im na drodze; ich oczom ukazał się dość niecodzienny widok...
Major grał na wytrzaśniętej skądzieś trofiejnej gitarze, Kotecek zaś siedział na jego kolanach i głaskał go po główce. Major wyśpiewywał tymczasem balladę:

O, koci kłaku! Co z gracją tanka
T-34, osiadasz na mym niebieskim swetrze!
I za cholerę cię nie mogę zeń zedrzeć
Znaczysz go białą swoją plamką.

I co doprawiasz mi do zupy smaku!
Jem cię i pije, ty latasz wysoko.
Do mojego płuca wdycham cię głęboko!
Mam cię ja wszędzie mój ty koci kłaku!

I nie wiem, doprawdy jak by to było,
Gdyby Ciebie nie było tyle wokoło.
Ty jesteś przecież moim chlebem i solą!

A gdyby wszystko to się skończyło,
Gdybyś zakończył swój żywot tułaczy,
Ja bym się na pewno pociął z rozpaczy...


Smutny molowy akord zakończył sonet. Akord był tak smutny że aż gryf poszedł w pół "z rozpaczy".
- O, na wszystkie homogangbangi na świecie! - mruknął Chomik - A ja myślałem że te pogłoski o amerykańskiej armii to tylko wierutne ploty...
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 07-07-2007 o 16:58.
Chrapek jest offline