Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2007, 17:44   #9
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Po dziesięciu minutach szli leśnym traktem z posępnymi minami.
- Nie wybaczę wam tego! - Kotecek zacisnął usta.
- Oj, przestań pierdzielić Kotecek, on by Cię tylko wygrzmocił i zostawił! - Chomik sprowadził Kotecka brutalnie na ziemię.
- Kociaki by Ci zrobił, a kto podczas wojny Ci będzie alimenty płacił, a?! - dodał Żółwik.
- I tak wam tego nie wybaczę! - srebrna łza pociekła po Koteckowym policzku.
- Okej, ziomek, ale co mieliśmy zrobić? Skąd mogliśmy wiedzieć, że ten frajer, Borostwór klątwę na niego rzucił?
- Mogliśmy mu jeszcze pomóc dopóki tylko płonął i krztusił się serkiem Almette, ale jak już z brzucha wyskoczył mu mały Borostwór z okrzykiem: "Alleluja i do przodu!" to pozostało nam tylko...
- ... zabić jak psa... - powiedział zmienionym głosem Chomik.
Cisza zaległa w doborowych szeregach czołgistów. Po chwili jednak Kotecek odchrząknął i począł śpiewać: "Yes sir, I can boogie", ulubioną piosenkę Twinky'ego. Chomik z Żółwikiem spojrzeli po sobie, po czym przyłączyli się do chórku, aby chociaż w taki sposób złagodzić ból Kotecka po stracie przyjaciela.

Z pieśnią na ustach wyszli z zielonego lasu prosto na pola buraków. Zdaje się, że front już tędy przeszedł, bo sporo było wokoło zniszczeń, trupów i rozkładówek z Marleną Dietrich.
- Niezłe afterparty tu było - powiedział Chomik - Może trochę fantów się znajdzie - mruknął przeszukując zwłoki na okoliczność kasy i komórek.
Nagle z hukiem przeleciał nad nimi latający fortepian. Żółwik zadarł do góry głowę; fortepian był bogato zdobiony i inkrustowany złotem, miał na bokach wymalowane godło RAFu i dwa automatyczne działka z których pruł do lecącego przed nim Messerschmitta Bf-110, grając przy tym "Marsz Turecki" Mozarta. Wraży osprzęt latający wywinął beczkę próbując wejść fortepianowi na ogon, ale niezwykły instrument muzyczny był równie zwinny i uniknął oskrzydlenia.
- Czego to ci parszywi kapitaliści nie wymyślą - podsumował swoją obserwację Żółwik.
Tymczasem strzały Fortepianu dosięgły w końcu Meserschmitta, który płonąc, rozleciał się na kawałki. Pilot fortepianu, zauważywszy krasnoarmiejców, chciał się zapewne popisać: zaczął wykonywać potrójną pętle śmierci. Niestety, podczas tego karkołomnego manewru pękła mu struna w rejonie subkontry, rozsadzając przy tym cały pulpit. Fortepian, dymiąc z klawiatury, wrył się dziobem prosto w pola buraków.
- Ideał sięgnął bruku - mruknął posępnie Chomik, i nie wiadomo było czy miał na myśli kunszt samego instrumentu, czy butelkę 'Żołądkowej Gorzkiej', która wypadła pilotowi z kieszeni, a jej zawartość właśnie wsiąkała w glebę.
Zgodnym krokiem czołgiści podeszli do wraku.
- A mamusia mi mówiła - powiedział Chomik - Gdyby Bozia chciała żeby świnie latały, to by im skrzydła przypi[.. ekhem! przytwierdziła!], i tak samo z fortepianami jest!
- Cicho, Bartuś - zestrofował go Żółwik - Lepiej byś pepeszę odbezpieczył na wypadek gdyby trzeba było dobić gagatka, a nie językiem mielesz jak Paris Hilton.
Na szczęście jednak, nie trzeba było nikogo dobijać - pilot był tak dobrze wychowany że kopnął w kalendarz bez wsparcia osób trzecich. Żółwik zręcznym ruchem wyłowił nieśmiertelnik pilota:
- Porucznik Chopin - przeczytał - Ha, jakie to teraz fikuśne nazwiska robią! - zaśmiał się, po czym wyrzucił kawałek metalu za siebie. Bartuś w międyczasie przystąpił do rutynowej procedury obszukania zwłok z kasy i komórek. Jakoś nie docierało do jego pustego, łysego łba, że komórki w tych czasach mają kable, tarcze i nazywają się po prostu "telefonami". W międzyczasie jednak, uwagę żółwika przyciągnęła depesza którą świętej pamięci porucznik Chopin trzymał w kieszeni:
- "Do wszystkich jednostek!" - Żółwik zaczął czytać na głos - "Siły niemieckie szykują kontrofensywę w rejonie pola marchewek, kwadrant 35XB, kierując się na żyzne pola buraków, azymut 87 stopni. Zachować ostrożność. PS Manchester United, Liverpool 3:0."
- Psia mać - zaklął Chomik - Straciłem dziesięć zeta przez tych zawszonych frajerów!
- Bartuś, mamy gorszy problem, kochanie - zagadał Kotecek - Ci wredni faszyści idą w naszym kierunku... Musimy coś zrobić żeby nie wpaść zanim odnajdziemy Sagalę.
Żółwik jak na żądanie łypnął pożądliwym wzrokiem w kierunku zwłok leżących pomiędzy burakami.
- Myślę, że mam pomysł, meine gute Katze... - powiedział, dobierając się do niemieckiego munduru.
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline