Michael wodził wzrokiem po otoczeniu i nie wierzył. Najzwyczajniej w świecie nie wierzył w to co widzi i słyszy.
~
Niewierny Tomasz... ~ mężczyzna popatrzył przez chwile na Joe i Keirę, potem jego wzrok ukradkiem spoczął na Leilę, Mervina, pozostałych. ~
Ciężko będzie uwierzyć, nawet jeśli zobaczę.
Michael w momencie, gdy ich przewodnicy zbierali się do samotnej misji, wolnym krokiem obszedł pomieszczenie, wpatrując się w dym i wysypany na ziemi proszek. Dostrzegł, że kilka osób z napięciem wodzi wzrokiem po pomieszczeniu. Różnego rodzaju napięcia psychiczne, były w zasadzie jedynym zagrożeniem, jakie teraz dostrzegał. Oczywiście nie był na tyle odważny, by wyjść poza dym i sprawdzić czym są słyszane również przez niego piekielne nawoływania. Nie wierzył w demony, duchy czy „hellhoundy”, wciąż jednak to słyszał.
Miał w tamtym świecie dalszego przyjaciela, który również był pastorem, choć bardziej zaangażowanym w sprawy duchowe, niż on. Michael tylko kilka razy w tygodniu zjeżdżał do wioski, z której pochodził, nieopodal Londynu i odprawiał tam Liturgię, a przy okazji odwiedzał rodziców. Przyjaciel ów był egzorcystą. Z racji na wykształcenie Michaela, czasami rozmawiali o różnych przypadkach. Większość dało się wytłumaczyć zaburzeniami psychicznymi, resztę... Michael po prostu uznawał, że nie ma wystarczającej wiedzy, był wszak przede wszystkim chirurgiem. Nie wierzył w to.
Kiedy Abi i Nick zniknęli w dymie, dało się poczuć jak atmosfera gęstnieje od niepewności i z pewnością bojaźni.
-
Najbardziej przeraża niewiadoma... – Michael mówił cicho do dwóch, czy trzech osób, które wydało mu się, że tego potrzebują. Mówił do nich, ale z racji na ogólną atmosferę grozy i nasłuchiwania mógł być słyszany przez resztę. –
Może mówią prawdę, a może są pod wpływem substancji psychoaktywnych... – Michael wskazał świece, chcąc w ten sposób powiedzieć, że i oni mogą być pod ich wpływem. -
Lęk maleje gdy poznaje się to z czym trzeba się zmierzyć. Te świece są ze „strefowców”, tak? Czyli da się je zabić. Ci co nas wybudzili, wiedzą z czym mają do czynienia i nie boją się wyjść temu na spotkanie. – ręką wskazał kierunek, w którym udali się Abi i Nick i uśmiechnął się –
Nie może być tak źle. Niech każdy znajdzie coś w czym będzie miał oparcie, bo na pewno czeka nas trudna przeprawa. – Michael spojrzał na biblię –
Przyjaciel, który może siedzi tuż obok, a jeszcze go nie poznaliśmy? Wspomnienie z tamtego świata... Dla mnie będzie to wiara, ale równie dobrze może to być spluwa... choć wolałbym nie... – Michael znów złagodził twarz uśmiechem -
Starajmy się być cicho, tak na wszelki wypadek i poczekajmy na naszą wspaniałą dwójkę – pastor i chirurg w jednej osobie mrugnął porozumiewawczo do tych, co chcieli go słuchać i zwyczajnie zaczął szykować się do spania.