11-07-2018, 11:28
|
#24 |
Dział Fantasy
Reputacja: 1 | Nieco otrzeźwiały starzec wygrał z lękiem przed Dieterem na krótką chwilę jedynie. Pozwoliło mu to wydukać raptem jedno zdanie. - Prawdę mówię, na bogów się klnę, cała horda ich tu szła.
Harald nie był w stanie doszukać się fałszu w jego postawie i tonie, zwłaszcza po tym jak zupełnie znienacka dosięgnęła go klątwa Elsy. Cokolwiek faktycznie znajdowało się na cmentarzu, rozpłynęło się w powietrzu i wielokrotne szperanie po terenie cmentarza tego nie zmieniło. Fizycznych śladów choćby obecności nieumarłych nie dało się stwierdzić. W końcu rozdrażnieni ruszyli z powrotem do Siegfriedhofu.
Słońce stało w zenicie z rzadka migając promieniami zza wysokich chmur gdy przed południową bramą grupa była świadkiem rozmowy dwóch mężczyzn. Pierwszy z nich był mijanym już wcześniej wartownikiem. Drugi zaś w czarnym choć ubrudzonym w podróży habicie wyglądał na kapłana i widocznie nie zwrócił uwagi na przybyłych. - Ja tu tylko wpuszczam do miasta, panie.
- Wędrowałem wiele kilometrów w konkretnym celu. Pierwszy raz jestem w tych stronach a muszę dostać się do twierdzy. Niosę wieści.
- Chciałbym pomóc, wielebny. Zakonnicy nie wpuszczają do twierdzy nikogo postronnego. Żeby do niej wejść trzeba samemu znaleźć drogę przez grotę - tłumaczył strażnik wskazując ręką na sąsiadujący z osadą płaskowyż, na którym wznosiły się budowle z czarnego kamienia. Wspinaczka po niemal pionowej ścianie mogła okazać się wyzwaniem samobójczym w skutkach. - Ostatnio z twierdzy wyruszyło na wschód wielu ludzi, nie wiem ilu kapłanów zostało na miejscu - kontynuował pierwszy mężczyzna. - Bo i to nie twoja sprawa, nic dziwnego. Bywaj - odparł chłodno drugi wstępując za mur osady.
Wewnątrz życie płynęło w normalny, codzienny sposób. Odgłosy uprawianego na lokalną skalę rzemiosła dobiegały zewsząd. Ciche i posępne było jedynie zamczysko wiszące nad miastem niczym kruk na gałęzi nad obozującymi podróżnikami. |
| |