Wysoki mężczyzna o jasnych włosach i jasnoniebieskich oczach obrzucił ptaszka niepochlebnym spojrzeniem.
-
Będę - mruknął. -
A teraz spadaj stąd, straszydło.
Niestety, uskrzydleni posłańcy Denelora nie należeli do zbyt dobrze wychowanych, a ich stosunek do odbiorców wiadomości okazywany był nie tylko przez wyraz dzioba.
Tak jak i teraz. Nie pierwszy zresztą raz i nie ostatni zapewne.
Za pomocą prostego czaru usunął ślady wizyty ptaka, po czym poszedł odszukać Zhain, bibliotekarkę, która często pomagała mu w poszukiwaniach i z którą planowali coś na wieczór. Coś związanego nie tyle z biblioteką, co z pewnym bogato ilustrowanym woluminem...
No ale skoro Denelor spraszał gości, to kto wie, kiedy owo spotkanie miałoby się skończyć. A umawianie się z kimś i zostawienie tego kogoś na przysłowiowym lodzie z pewnością nie leżało w charakterze Daryusa.
* * *
Daryus czuł się w domu Denelora jak we własnym. I nie było w tym nic dziwnego - w końcu gościł tu nie od wczoraj. Chociaż słowo gościł było nie do końca trafne. Był asystentem i prawą ręką Denelora, a i jego żona, Impi, też nie miała nic przeciwko obecności Daryusa, a nawet - takie przynajmniej młody mag miał wrażenie - lubiła go. Traktowała go zresztą jak bliskiego krewnego.
W każdym razie znał tu każdy kąt i wszystkich - od pani i pana domu przez majordomusa, kucharki, służące po ogrodnika.
I (wbrew krążącym o nim tu i ówdzie opiniach) nie uwodził żadnej z domowniczek.
Uczestniczył nie tylko w eksperymentach. Brał też udział w znacznej części mniej czy bardziej oficjalnych spotkań, jakie urządzał Denelor, o tym jednak wcześniej nie słyszał. I nie miał pojęcia, czego będzie dotyczyć.
* * *
Informacja, jaką przedstawił Denelor zaskoczeniem dla Daryusa była tylko częściowym. Oczywiście wiedział, jako jedna z dwóch osób na świecie, o tym, że Impi padła ofiarą eksperymentu, że znalazła się w innej sferze. Ale o wyprawie nie miał pojęcia. Prawdę mówiąc nie był pewien, czy Denelor zamierza cokolwiek zrobić, podjąć jakąkolwiek próbę odzyskania swej żony.
Ich małżeństwo można określić - "przeciwieństwem charakterów". Ewidentnie coś ich do siebie przyciągało, ale ładnych parę razy poszli na noże, bo Denelor był mężczyzną o twardym charakterze, a jego luba też nie była od macochy.
To był trudny układ, ale funkcjonował.
Ale mogło się przecież okazać, że to, co zostało kiedyś połączone - pękło. Co prawda wypadek faktycznie był wypadkiem, ale kto mógł gwarantować, że Denelor nie skorzysta z okazji, skoro przez miesiąc nie podjął żadnych działań?
No ale Denelor nie zawiódł oczekiwań Daryusa.
-
Chciałem tylko powiedzieć, że ja też się tam wybieram - oświadczył.