Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2018, 18:34   #1
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
[autorski] Black Cherub


You're a dirty needle
you're in my blood and there's no curing me
and I want to run
like the blood from a wound
to a place you can't see me


Ludzie i Skrzydlaci. Spór między rasami trwał od dawna. Dla tych pierwszych, których żywoty liczone były w dziesiątkach lat - trwał niemal od zawsze. Drudzy zaś, obdarzeni nieśmiertelnością, nawet jeśli pamiętali początki, nie pamiętali już powodu, dla którego rasy te się zwaśniły. Zresztą przez dziesiątki a nawet setki lat powodów nagromadziło się wiele – granice, żywność, zasoby, pohańbione córki oraz odwieczny problem – inność. Zawsze pojawiał się ktoś, kto był na tyle charyzmatyczny, by siać wokół siebie pogardę dla tej drugiej rasy. Dlatego władcy sześciu Dworów Skrzydlatych, sprzymierzywszy się pod berłem jednej Królowej, wspólnymi nakładami magii zbudowali niewidzialny mur – oddzielający krainę ludzi od krainy nieśmiertelnych. Od tego czasu minęło 10 lat, a pomiędzy rasami wreszcie zapanował pokój. Nieliczni emisariusze przemieszczali się pomiędzy dwoma strzeżonymi bramami - Bramą Wiatru i Bramą Ognia budując jakże kruchy, ale coraz bardziej realny traktat współpracy pomiędzy ludźmi a Skrzydlatymi.

Choć nie wszyscy Szlachetni (jak nazywali siebie sami Skrzydlaci) byli przychylni brataniu się ze śmiertelnikami, po zniszczeniach wojny nikt nie miał dość siły, by sprzeciwić się samozwańczej Królowej - najpotężniejszej Skrzydlatej jaka kiedykolwiek chodziła i latała po tych ziemiach. Toteż chcąc czy nie, wszystkie Dwory musiały dostosować się do nowego rozporządzenia Królowej - uwolnienia ludzkich niewolników i zapewnienia im transportu do bram muru. Dopóki wszak krzywdy wojen nie zostaną przysypane kurzem czasu, zarówno Królowa jak i ludzki cesarz - Niskalany zdecydowali o separacji obu ras. Ludzie mieli nie wchodzić na ziemie Skrzydlatych, a Skrzydlaci na ziemie ludzi. Jeśli zaś miał istnieć jakiś handel - mógł odbywać się wyłącznie drogą wodną w rozmieszczonych na neutralnych wysepkach przystaniach portowych.

[media]http://s6.ifotos.pl/img/DWORYpng_qenrqpr.png[/media]


Wiele miało minąć pór roku nim pamięć wzajemnych krzywd przygaśnie na tyle, aby władcy obu ras zgodzili się na swobodne otwarcie bram w murze. Póki co, chcieli raczej zapomnieć - o okropieństwach wojen, o tym, że ta druga rasa istniała... Zatem czy można się dziwić złości i niechęci, jaka narastała, gdy tylko ON pojawiał się w pobliżu? Choć wielu o nim słyszało, o jego tańcu śmierci, gdy walczył w ostatniej wojnie po stronie śmiertelników, nie trzeba było go znać, by wiedzieć kim jest. Bękart. Wyższy od większości ludzi a zarazem dużo bardziej masywny niż zazwyczaj smukli Skrzydlaci. Stalowooki, z człowieczymi uszami, lekko tylko zgrubiałymi na końcach. Zarazem piękny i paskudny na twarzy, okalanej prostymi, długimi włosami, które jednak w przeciwieństwie do większości Skrzydlatych - zazwyczaj jasnowłosych - miały barwę kruczych skrzydeł. Wzorem nieśmiertelnej rasy na piersi nosił też wtopiony mostek kamień magiczny - bladoniebieski, czyli taki, który ledwo pozwalał mu zaczerpnąć magicznej mocy, a już jego właściciel widział dno zbiornika, jakim był. Starczy zresztą powiedzieć, że zwykle wojownicy Szlachetnych mieli kamienie o soczystych kolorach, zaś ich władcy ciemne, intensywne - zgodne z barwą mocy, z której czerpali. Tylko Królowa miała ponoć czarny kamień - pozwalający jej na korzystanie ze wszystkich rodzajów magii.

Kamień przysposobiony do piersi można było ukryć pod koszulą, lecz i tak piętno plugawego współżycia między przedstawicielami dwóch ras, które zabronione było od wielu, wielu lat, wciąż pozostawało widoczne - skrzydła. A raczej karykatura skrzydeł - wystające z pleców bękarta błoniaste połacie były dużo mniejsze niż u Skrzydlatych i całkiem bezużyteczne - mimo wielu desperackich ćwiczeń. Za małe do latania, zbyt miękkie aby służyć jako tarcza - były jedynie kpiną, tawernianym szyldem z napisem "patrzcie, oto bękart, zrodzony z dwóch ras, które od zawsze się nienawidziły". I nawet świadomość faktu, iż matka bękarta najpewniej została wzięta przez Skrzydlatego dewianta wbrew jej woli nie umniejszała niechęci, jaką otoczenie zwykło odczuwać względem Leitha - bo tak ów pomiot został nazwany przez swoją ludzką matkę nim ta zmarła, gdy był jeszcze mały.


Jako półsierota (a może i sierota, bo matka nigdy nie wyjawiła imienia ojca ani okoliczności poczęcia) nie mógł przez swoje bękarctwo liczyć na choćby gram współczucia ze strony rodziny śmiertelnej matki. Pewnie też gdyby nie ciągle głodna ofiar wojna i to, że Leith przewyższał sprawnością wszystkich rówieśników, a i część starszych od siebie chłopaków, pozbyto by się żywego dowodu na możliwość parzenia ze Skrzydlatymi. Tak jednak trafił do obozu wojskowego, a ledwo rok później, mimo iż był najmłodszym chyba rekrutem w oddziałach piechoty, został wysłany do walki. Tam poznał swoją pierwszą i jedyną jak dotychczas kochanicę - Kostuchę. Od dnia, gdy pierwszy raz poczuł na twarzy ciepło juchy przeciwnika, tańczył ze Śmiercią często i z lubością. Był w tym też niesłychanie wręcz skuteczny, zabójczy dla obu ras, które powołały go do życia, choć po prawdzie walczył po stronie tych, których znał - śmiertelników. I to właśnie śmiertelnicy pewnego jesiennego dnia polegli pod Złotą Puszczą.

Leith i kilkoro innych śmiertelnych, którzy wykazali się szczególną sprawnością w walce i o dziwo nie polegli w jej trakcie, został wzięty w niewolę Skrzydlatych z Dworu Wiatru, a następnie oddany do pracy w kopalniach Dworu Zimy. Tu, w ciężkich warunkach niewielu było w stanie przetrwać dłużej niż 3-4 lata. Leith jednak nie był jak inni. Przetrwał całą dekadę. I choć sam już dawno stracił nadzieję, właśnie miał nadejść dzień jego oswobodzenia...
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline