Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2018, 17:15   #4
Googolplex
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Nim przejdę do właściwej części dziennika, pragnę byś miał drogi czytelniku jasny i rzetelny obraz spraw które będę poruszał. W tym celu poznać musisz ma osobę jak też motywy które skłoniły mnie ku studiowaniu Reanimacji, tak Reanimacji właśnie nie zaś jak błędnie się ową sztukę nazywa Nekromancji. Proszę więc miej na względzie, że wiele z poruszanych tematów będzie kontrowersyjne i wymaga się byś czytając miał umysł jasny i otwarty, a wolny od zabobonnej nieufności.

Pierwszą więc rzeczą poruszoną będzie osoba samego autora. Początkowo wahałem się czy nie zataić tej informacji gdyby ów dziennik wpaść miał w niepowołane ręce, jednak zatajanie faktów przed badaczem nauk ezoterycznych (którym jak mniemam jesteś) było by poniżej mej godności. Wiedz zatem, że słowa które czytasz spisała ręka Herberta Westa adepta lecz i ciągłego studenta sztuki Reanimacji i Manipulacji energią nekrotyczną, strażnika ostatniej granicy, wielkiego mówcy umarłych i niosącego kaganek oświaty przez mrok uprzedzeń.

A oto przed tobą początek gdzie wyjawię Ci, mój czytelniku pierwszą z mych licznych tajemnic.


Wpis I

Powróciłem do miasta mej młodości na prośbę przyjaciela w potrzebie. Badacz ów sztuk tajemnych podążył inną niż moja drogą (znacznie lepiej zbadaną) osiągając na tym polu niemałe sukcesy. Tym większą zagadką pozostawało dla mnie cóż takiego mogło być problemem dla mistrza magii do czego potrzebowałby pomocy.

Przybycie do mego dawnego domu, lokum zajmowanego w czasach gdy wraz Denelorem studiowaliśmy nasze pierwsze zaklęcia, uświadomiło mi jak wiele czasu minęło od mego wyjazdu. Drzwi zabezpieczone zaklęciem przeszły próbę czasu i liczne próby włamań (co wnioskuję po drobnych uszkodzeniach zamka). Podejrzewam, że Denelor mógł przyłożyć rękę do wzmacniania i odnawiania magii ochronnej gdyż nie wyobrażam sobie by czar kupiony u pośledniego handlarza mógł wytrzymać tak długi czas.

Zamek ustąpił gładko kiedy użyłem klucza który zawsze nosiłem przy sobie niczym talizman.
Symbol łączący mnie z domem i uczelnią.

Tak jak przypuszczałem, bagaż dostarczono niedługo po mym przybyciu, wielka skrzynia zawierała kilka mniej lub bardziej cennych (zależy kogo pytać) artefaktów, w tym dwa szkielety służebne, stworzenia pozbawione własnego rozumu, lecz nadzwyczaj użyteczne o ile pamiętało się by wydawać im polecenia proste i jednoznaczne. Prócz tego mój podręczny zestaw do praktykowania alchemii.
Zdecydowałem się użyć jednego z mych nowych balsamów nim spotkam się z Denelorem. Nie chciałbym wówczas wyglądać i pachnieć wówczas jak chodzący trup (którym nawiasem mówiąc jestem). Skóra która podczas podróży zdążyła nieco wyschnąć, poddała się zbawiennemu działaniu balsamu, a ten przywrócił jej nieco jędrności jaką posiadają ciała żywych. Nieco pudru i barwników najrozmaitszego pochodzenia pozwoliło mi nadać swej twarzy pozory życia. Nie było to zapewne arcydzieło, lecz by zwieść niczego nie podejrzewających ludzi powinno wystarczyć. Przyjrzałem się wówczas swemu odbiciu.

Szczupłemu blondynowi nieco ponad średniego wzrostu. Biały kosmyk nad lewym uchem pozostał mi po traumie związanej z rytuałem i uważam, że dodaje memu wizerunkowi dostojeństwa, toteż postanowiłem go nie farbować. Okulary, szkła które nosiłem za czasów stdenckich nie były mi już potrzebne, jednak doskonale maskowały nienaturalną suchość moich oczu. A jesli już przy oczach jesteśmy, zauważyłem że zaczynały zachodzić bielmem. Czyżby w przyszłości konieczne było podjęcie środków maskujących ten fakt, a może lepiej będzie udawać niewidomego? Sprawa ta wymaga dalszego rozważenia.
Przywdziałem nową koszulę i najlepszą kamizelkę, długi płaszcz wydawał się na miejscu, jednak postanowiłem obyć się bez nakrycia głowy.

Dłuższą chwilę rozważałem czy powinienem zabierać ze sobą sługi. W końcu zdecydowałem, że będzie to odpowiednie skoro mam przedstawić Denelorowi efekty swych badań. W dodatku muszę przyznać, że przyzwyczaiłem się już mieć wszystko pod ręką, a noszenie takiej składnicy złomu osobiście zdecydowania przyciągnęło by niepotrzebnie czyjąś uwagę. Dokonując ostatnich poprawek w wyglądzie swoim jak i sług (gdyby wyszło na jaw, że pod maskami i płaszczami znajdują się ożywieńcy z pewnością zostałbym zatrzymany), uznałem, że gotów jestem spotkać się z dawno niewidzianym przyjacielem.


Wpis I - Uzupełnienie

Denelor był żonaty?! Na wszystkich bogów, czyżbym tak był zajęty badaniami, że ten fakt całkowicie wyleciał mi z głowy, a może nic o tym nie pisał? Nie, na pewno musiał napisać, w końcu z jego słów wynika, że niewiasta która poślubił była również jego asystentką a to oznaczało, że było to coś więcej niż zwykły związek dla prokreacji.
Wieść ta jednak bledła w obliczu tego czego dowiedzieliśmy się (tak, właśnie dowiedzieliśmy, a nie dowiedziałem gdyż nie mnie jednego Denelor o pomoc poprosił) o pracach jakie prowadził. Doprawdy niezwykłe to osiągniecie, stworzyć własny świat, nawet nie wszyscy bogowie mogą się tym poszczycić. Zawsze wiedziałem, że w Denelorze drzemie potencjał nie mniejszy od mego własnego. Zastanawia mnie również czy gdybym miast szukać strzępków tajemnicy, poświęcił się bardziej tradycyjnej dziedzinie magii, to czy moja kariera potoczyła by się podobnie? Zapewne nie, gdyż tradycyjna ścieżka zawsze pasjonowała Denelora, mnie zaś nudziło podążanie utartymi szlakami. Mnie wzywała droga mroczniejsza i pełna wybojów. Jeśli jednak dotrę wystarczająco daleko w mych badaniach, wówczas świat zyska kolejną wspaniała dziedzinę nauki, a ludzie (i inne rasy) zaponą w końcu o trudach ciężkiej fizycznej pracy, wybrani natomiast będą mogli żyć wiecznie by swoją mądrością dzielić się z niezliczonymi pokoleniami.

Na tym pozwolę sobie skończyć wpis pierwszy. W drugim jeśli nic mi nie przeszkodzi zawrę opis przygotowań (wraz z odpowiedziami na pytania które postawiłem Denelorowi) do drogi do innego świata. Jeśli starczy czasu wyjawię Ci również, drogi czytelniku mą filozofię stojącą za sztuką reanimacji.
 
Googolplex jest offline