Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2018, 00:19   #5
katai
 
katai's Avatar
 
Reputacja: 1 katai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputację
- Chyba wiem, kim jesteś i domyślam się, czego szukasz w tym mieście szumowin…-



Słowa ponownie rozbrzmiały w głowie Hokk’a, odbijając się po czaszce lekkim echem. Uprzednie uczucie niepokoju i zdumienia ustąpiło wprawdzie miejsca ciekawości, lecz nautolanin starał się zachować zimną krew i opanowanie. Czyżby próba szantażu? Imperium z pewnością byłoby zainteresowane obecnością jednego z niedobitków Jedi. Stojąca przed nim istota nie sprawiała wrażenia nieprzyjaźnie nastawionego imperialnego agenta, aczkolwiek, jak zdążył się boleśnie o tym przekonać w przeszłości, pozory mogą zmylić, nawet kogoś takiego jak Jedi. Nie był gotowy zaufać na tyle by się nawet przedstawić, a już na pewno wyjawić to kim jest. Intrygowało go jednak, skąd całkowicie obca istota ma rzekomo pojęcie o jego pochodzeniu i celu w jakim zdecydował się pozostać na Nar Shaddaa. Postanowił zagrać w tą grę, na swoich zasadach.

- Chyba mnie z kimś mylisz kolego? Ale z chęcią posłucham co mi powiesz. Dawno nie miałem okazji do śmiechu. - dodał nieco zadziornym tonem.

Polis Massanin wsparł ręce o biodra i rozluźnił się, by wyglądać naturalniej. Obok na głównej drodze przejeżdżał powoli Grakkusowy milicjant na speeder-bike’u.

- Widziałem twój naszyjnik… - rozległo się w twojej głowie po chwili. Mimo twojej zaczepki głos wciąż był całkowicie poważny. - Wiem do czego służy ten kryształ i wiem, że ty też wiesz. Na pewno nie nosisz go przypadkiem, dla ozdoby.-

Hokk zdębiał. Chłodny impuls paniki przeszył na chwilę jego świadomość, gdy przypomniał sobie, że istotnie, nosi na szyi kryształ, który wydobył ze swojego miecza. Niestety musiał pozbyć się broni, będącej wizytówką Zakonu. Wpadnięcie w łapy Imperium ze świetlnym mieczem za pazuchą, skończyłoby się dla niego fatalnie. Nie potrafił jednak po prostu wyrzucić kryształu. Wszystko inne można było zastąpić nowymi częściami. Kryształ był unikalny. Zestrojony z nim i Mocą. A teraz dyndał na jego szyi tak jakby szydził z lekkomyślności swojego właściciela. W którymś momencie musiał wysunąć się spod ubrań, bezczelnie obwieszczając każdemu kto znał jego znaczenie, kim potencjalnie może być noszący. Zwinnym ruchem wdusił, kamyk wraz z rzemieniem pod połę kamizelki absorpcyjnej. Czuł jak piekące uczucie zakłopotania rozlewa się czerwienią na jego obliczu. Szybko okiełznał emocje. Był dyplomatą i brał udział w niejednej negocjacji, choć po prawdzie, zawsze w obecności i pod przewodem swojego mistrza, będącego w tej kwestii znacznie bardziej wprawnym zawodnikiem.

-Kamyk jak każdy inny, wprawdzie komuś może wydawać się ładny, ale to chyba nie powód żeby zaczepiać obcych na Nar Shaddaa? To zwykła rodzinna pamiątka. Kim tak w ogóle jesteś, kolego, że domniemasz wiedzieć o mnie więcej niż powinieneś? -

- Nazywam się Bogg’dan - Poliss Massanin lekko się pokłonił, składając ręce przy brzuchu. - Wydaje mi się, że mamy wiele wspólnego. - Bogg’dan wyciągnął w twoją stronę swą chudą dłoń o podłużnych palcach - Czuję, że Moc jest w tobie silna… - wyszeptał, a ty poczułeś coś więcej poza jego głosem w swym umyśle. Jakby na moment postanowił zerknąć na ciebie od środka, ale bardzo szybko się wycofał, gdy napotkał twój opór. - Wybacz - powiedział po chwili, tym razem jednak nie w twoim umyśle, lecz przez wbudowany syntezator głosu, który wydawał nieco robotyczny dźwięk. - Nie chciałem cię wystraszyć. Ale teraz jestem pewny, że ty nie zbłądziłeś… -

Nawet jeśli Polis Massanin był łowcą Jedi, Hokk zdawał sobie sprawę, że dalsze udawanie ignorancji nie ma sensu. Nawet jeśli dalej by zaprzeczał, jego rozmówca wiedział że dysponuje Mocą. Było za późno by czegokolwiek uniknąć. Mógł jedynie brnąć dalej i poznać intencje tajemniczego tubylca. Logicznie rzecz biorąc, mógł nieświadomego zagrożenia Jedi położyć od razu strzałem w plecy, lub powiadomić swoich przełożonych i spokojnie obserwować z ukrycia, zamiast się ujawniać i płoszyć “zdobycz”. Z drugiej strony mógł okazać się jednym z ocalałych Jedi. Możliwe, że byli też inni, a niepozorny jegomość, o trupio bladej i pozbawionej wyrazu twarzy, to po prostu ich emisariusz, werbujący kolejnych ocalałych do podziemia Jedi? Mężczyzna pozwolił sobie na chwile rozmarzenia, lecz szybko się otrząsnął. Tym razem chciał być przygotowany. Stanął lekko bokiem i przeniósł ciężar ciała na przednią nogę. Ukryta za jego sylwetką dłoń, dyskretnie zacisnęła się na metalowej powierzchni force pike’a, blado błyszczącej się w świetle neonów. Jeśli Moc zdecydowała, że jego koniec ma być tu i teraz to może pozwoli również na ostatni zryw? Może nie zginie jak zaszczuty wompszczur? Może dosięgnie swojego oprawcę nim błyskawice blastera rozerwą mu pierś?

-Podałeś mi swoje imię, lecz nadal nie wiem kim jesteś? Jeśli z kolei twierdzisz, że wiesz kim jestem ja, to z pewnością rozumiesz mój brak serdeczności. Zatem skończmy tą grę. Jeśli masz mi coś do powiedzenia to mów, a jeśli jesteś tu po trofeum… to zapraszam, ale wiedz że nie zamierzam stać i czekać. Oby twój pierwszy strzał był celny, bo drugiego możesz już nie oddać. -

Hokk miał nadzieje, że blef się opłaci, a przynajmniej zasieje ziarno niepewności w potencjalnym napastniku. Nie mógł być pewien, że zdąży cokolwiek zrobić nim pierwsze pociski go dosięgną. Nie mógł być również pewien tego czy Polis massanin jest sam, lecz w głębi duszy, ufał Mocy.

- Wybacz za to podejście… ja po prostu nie sądziłem, że spotkam tu innego… Jedi… nie mam złych zamiarów. - Polis Massanin uniósł ręce w geście niewinności. - Musiałem się upewnić, że mam rację. Nie musisz się mnie obawiać. Ja też należałem do Zakonu… może pójdziemy porozmawiać w jakieś lepsze miejsce, chciałbym ci wszystko wytłumaczyć i lepiej cię poznać. Być może mamy ten sam cel. To co posiada w swej kolekcji Grakkus, kusi każdego. Nie znasz może jakiejś spokojnej knajpy? Sam rzadko zaglądam w takie miejsca. -

Napięcie nieco zelżało i Hokk odpuścił bojową postawę. Przybysz sprawiał wrażenie uczciwego. W tej sytuacji, każda przyjazna istota, cenniejsza była od sterty kredytów.

- To dla mnie... niezmiernie wspaniała nowina. Myślałem już że jestem ostatnim… myślałem, że do tej pory wszystkich już wyłapano. Miejsce, tak… miejsce -

Hokk w przypływie euforii odrobię plątał się w myślach. Nie cierpiał gdy ta cecha się ujawniała lecz w tej chwili był zbyt pochłonięty radością by czuć zawstydzenie okazaną słabością.

-Znam miejsce! Znaczy, znam ustronny przybytek gdzie można spokojnie rozmawiać! -

Był szczęśliwy i zarówno zakłopotany szczeniackim zachowaniem, niegodnym Jedi. Nic na to nie mógł poradzić. Zawsze był pogodny i nieco niepoważny, za co często zbierał rugi od swojego mentora.

-Chodźmy! - wskazał skinieniem kierunek i ruszył.
-Knajpa zwie się “Stryczek”. To całkiem niedaleko! - dodał Hokk wymachując ręką w stronę sporego skrzyżowania, pełnego wszelkiej maści tłuszczy, przewalającej się po nigdy niezasypiającym globalnym mieście.
Polis Massanin rozejrzał się jeszcze wokół, po czym podreptał z lekkim niedowierzaniem za dziarsko maszerującym nautolaninem.
 
__________________
"You have to climb the statue of the demon to be closer to God."

Ostatnio edytowane przez katai : 02-08-2018 o 10:03.
katai jest offline