Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2018, 00:33   #6
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Lyssa przewijała się w tych stronach czasami i pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby właśnie nie jej niecodzienny wygląd. Samo to że Catharka, wzbudziłoby uwagę gdyż rasa ta nieczęsto była widziana poza swoją planetą. Te humanoidalne istoty, przypominające mieszankę kota z człowiekiem znane były ze swego temperamentu i ostrych pazurów. Poza rodzinną planetą żyły raczej jednak w klatkach, a do zdominowania galaktyki niczym ludzie, było im daleko. Ta tutaj, wyglądała jeszcze dziwniej.


Lyssa nie miała futra na twarzy, która wyglądała niemal jak ludzka. Nie było jej też na ramionach. Jej dość blady kolor skóry także był sprzeczny ze standardami rasy gdzie dominował bardziej złotawy odcień, o jaśniejszych lub ciemniejszych tonach. Śnieżnobiałe włosy miała krótko ścięte, a zza nich wystawały sympatyczne kocie, ciemne uszy. Wyginały się one w różnych kątach, zbierając uważnie dźwięki otoczenia. Dłonie dziewczyny zakończone były dość długimi, zadbanymi pazurami, które nie wiadomo czy potrafiły się chować jak u kota, czy też były takie na stałe. Szpony nie wyglądały na zabawkę do zaczepki i sprawiały wrażenie potrafiących sprawić ból, gdyby tylko wbiły się dość w skórę.

Gdzie Catharka nie poszła najbardziej jednak zwracał na siebie uwagę długi, futrzasty ogon, który ciągnął się za nią aż do ziemi i tam lekko podwijał. Nigdy nie trwał długo w bezruchu, kręcąc na boki niespokojnie, zależnie od emocji jakie ogarniały kobietę. Tym razem był aż nadto nieruchomy, lekko nastroszony i co jakiś czas jakby z irytacją uderzał sobie o ziemię, zawijając się na końcu.
Kolor futra na ogonie był ten sam co jej uszu, błądząc pomiędzy metaliczną szarością i granatem. Wysoka na jakiś metr siedemdziesiąt kobieta ubrana była w skórzane spodnie i kamizelkę, które wydawały się dobrze na nią skrojone. Ogólnie jej figura była bardzo smukła i zgrabna, niczym u osy, a do tego lekko wysportowana. Kobietę otaczał też delikatny zapach perfum na bazie egzotycznych owoców z Kashyyyk, markowej firmy Layve. Przez ramię, na solidnym pasie, przewieszony miała karabin blasterowy E-11 do którego była chyba tak przyzwyczajona że zdawała się w ogóle go nie zauważać.

Gdzieniegdzie przez jasną skórę przebiegały ciemniejsze pręgi, a teraz najbardziej widoczne były na policzkach. Rysy twarzy miała wyraźne, ostre i nieco dzikie jak można było się spodziewać po jej rasie. Wyraziste, wiśniowej barwy, prawie czerwone tęczówki jej dużych oczu biły siłą charakteru, a jednak wciąż w jej sposobie poruszania się dało się wyczuć jakąś kobiecą nieśmiałość.


- Farssin, nie bądź taki. - Prosiła. - Przecież nie ucieknę.. Muszę wyjść, kupić kilka drobiazgów które są kobiecie NIEZBĘDNE do funkcjonowania. Jak już miałam przepustkę to musiałam się troszkę wyszaleć i zapomniałam. Proszę.. proszę? Proszę? - Robiła najsłodsze oczy jakie tylko mogła i chociaż mężczyzna i ona oboje zdawali sobie sprawę z jej próby wyłudzenia na nim zmiany zdania, to i tak często działało. A nawet jeśli nie, to mógł albo się zgodzić albo słuchać cały dzień jej jęczenia nad uchem. Taktyka zazwyczaj się sprawdzała.
- Mogę Ci po drodze coś kupić.. tytoń? Coś innego? Przyprowadzić panienkę? - Uśmiechnęła się lisio, starając się być miła.

Ferssin rozejrzał się dookoła. Może, ale tylko może! gdyby był nią sam na sam, uległby tym maślanym oczkom. Kapitan był jednak nieugięty w kwestii przestrzegania reguł, zwłaszcza w otoczeniu swoich przełożonych oraz innych postronnych osób. Dobrze pamiętał, że jej limit przepustek wynosi jeden dzień w tygodniu. Saer musiał więc zapomnieć przekazać o jego zwiększeniu… albo catharkę oszukał. Obok stały jeszcze trzy postronne osoby, w tym jeden strażnik i zabrak który..

Widząc zamieszanie przed wyjściem poczekał chwilę patrząc jak się to rozwinie, ale że nie zanosiło się na to, więc podszedł i się wtrącił:
- Kapitanie, widzę że jesteś zajęty. Puścisz mnie do miasta? Mam spotkanie z pewną damą i jak się spóźnię spotka mnie to co ciebie teraz.

- Dobra, Rhail, a tak naprawdę? - Ferssin podejrzliwie zmrużył oczy. - Słuchaj, nie wiem, co z tą paniusią zrobić, bardzo jej zależy, żeby stąd wyjść, może weźmiesz ją na spacer, co? Chciałbym mieć spokój na koniec zmiany...

Zabrak nie skomentował pierwszego pytania. Po co kłamać niepotrzebnie. Obejrzał kłótliwą laskę z góry na dół i zapytał:
- Będziesz taka kłótliwa cały czas? I gdzie ci tak pilno? - dorzucenie tekstu o wyprowadzeniu kotka na spacer uważał za obarczone zbyt wielkim ryzykiem.


Chociaż Catharka zdała się wyraźnie zaskoczona obrotem spraw, to nie wyglądał on tak źle. Nawet jeśli owy Rahil, którego nie znała nie zgodziłby się na prośbę Ferssina, to wiedziała już że jej męczenie go jest skuteczne. Duże oczy Lyssy powiodły od jednego do drugiego mężczyzny szybko, a palcami lewej dłoni przeciągnęła po kocim uchu w krótkim zamyśleniu.

- Oczywiście że nie. - Stwierdziła niemal od razu, dotykając piersi jakby ta opinia raniła jej serce. - Nie śmiem Ci przeszkadzać.. Chcę tylko zrobić trochę zakupów.

Spojrzała niewinnie, ale nie kpiąco i uniosła ramiona, a nawet się ładnie uśmiechnęła do zabraka, bo przecież od niego wszystko teraz zależało.

- Rhail? - Ferssin spojrzał na Zabraka zmęczonym wzrokiem. Nawet takiego nadgorliwca czasami dopadało zmęczenie. - Będziesz jej pilnował? Tylko jej nie zgub, bo będziesz miał kłopoty.

- Jakie kłopoty? Niespecjalnie mi zależy na kłopotach. - mężczyzna nie palił się do narażania karku. Był zbyt blisko celu by nagle stracić to co wypracował. - Możesz zaręczyć, że nie będzie chciała uciekać? - spytał kapitana.

.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kata : 26-07-2018 o 00:37.
Kata jest offline