Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2018, 17:01   #9
Muagor
 
Muagor's Avatar
 
Reputacja: 1 Muagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputację
Te miernoty znowu przyszły podziwiać potęgę. Jak inaczej można było nazwać te wychodzone stwory. Szczególnie tych rodian przypominających robaki do zmiażdżenia pod butem. Większość z nich nawet nie uniosłaby jego broni o jakiejkolwiek walce nie wspominając. Żałosne, słabe istoty. Ale niczym wszystkie słabe istoty dążyły do silnych, aby żyć w ich cieniu, bo przy silnych byli chronieni, bo przy silnych mogli przetrwać. Oddawali mu cześć, należną mu oczywiście. W końcu był czempionem. Należała mu się. A im niczym wiernym wyznawcom należało się trochę uwagi. W końcu jego chwała musiała trafiać też do innych, a nic tak tego nie zapewniało jak zadowoleni maluczcy. Cieszył się z uwielbienia i rzucał im ochłapy. Tu pomachał od niechcenia ręką, tu odburknął jakieś komentarze, tu się z kimś przywitał, tam rzucił jednym zbyt nachalnym fanem w tłum co wywołało aplauz. Standardowo. Ale byli męczący. A on potrzebował odpocząć. Dlatego wszedł do zamkniętej części pałacu pozwalając strażnikom zatrzymać tłum. Teraz tylko do pokoju i się zdrzemnąć… Ale nie… No bo skąd. Musiał się przypałętać ślepak. Chłopak na posyłki, bo do niczego innego się już pewnie nie nadawał. No chyba że był czyjąś dziwką. No w sumie to był dziwką na zawołanie Redajja.
Nie chciało mu się teraz iść do Zygerrianina, ale może akurat miał coś ciekawego. Jakieś wyzwanie, które byłoby godne chwały. Tak… może coś ciekawego z tego wyjdzie. Dowutin poczłapał więc przez pałac. Cholernie duży pałac. I jeszcze windy były do bani. Ale po drodze można było zgarnąć coś do picia. W pierwszej kantynie Dowutin wziął zimną butelkę lekkiego alkoholu i sukcesywnie opróżniał ją w trakcie marszu. Jakiś podrzędny oficer zauważył go w tych bardziej oficjalnych rejonach i po jego twarzy można było odczytać, że nie podoba mu się, że wielkolud idzie i żłopie po drodze. Dowutin podniósł butelkę i ostentacyjnie pociągnął łyka. Nie zatrzymywał się tylko szedł dalej rechocząc. Mijając sale treningowe patrzył czy był tam ktoś godny uwagi i wyśmiewał tych najbardziej fajtłapowatych.

W końcu doszedł do komnaty Zygarrianina. Butelka wzięta z kantyny była już pusta, więc rzucił ją w kąt i wszedł do środka. Jak tylko przestąpił próg bąbelki dały znać, że chcą zostać uwolnione. Pomieszczenie wypełnione więc zostały donośnym beknięciem, po którym Dowutin mlasnął ze smakiem.
- Masz coś dla mnie? - Zapytał wprost Redajja wbijając mu do biura.
Kiedy Dowutin wkroczył do środka od razu spostrzegł iż coś jest nie tak. Przestronna komnata Redajja wypełniona była różnego rodzaju wojakami. Paru gladiatorów, paru żołnierzy. Zygerrian zawsze trzymał przy sobie kilku gwardzistów dla bezpieczeństwa, ale na twoją wizytę stanowczo przesadził. Cóż, twoja sława cię wyprzedzała. Wszyscy skupili na tobie swoją uwagę.
- Gerdarr, przyjacielu - rzekł Zygerrian głosem w pełni podszytym cynizmem. - cieszę się, żeś zdrów. Jednak do rzeczy. Powiem wprost. Mam dla ciebie ofertę nie do odrzucenia… widzisz…. Wszyscy lubią twoje walki, kochają jak zwyciężasz. I tu tkwi problem. Nigdy, nigdy nie przegrywasz - Zygerrian wypowiedział te słowa, jakby naprawdę bardzo go to bolało. - Grakkus również lubi twoje walki, ale lubi też pieniądze. Tak się jednak składa, że ty przestałeś przynosić zyski. Tracimy na zakładach z tobą od dziesięciu walk, bo nikt nie śmie obstawiać na twych przeciwników… jednak mam pewien plan, który pozwoli zarobić mnóstwo kredytów na twojej następnej walce, jednak wymaga twojej współpracy. Jesteś bystrym chłopakiem, więc chyba wiesz do czego zmierzam…
- Do dupy ten Twój plan. -
Skomentował Dowutin - Jak chcesz żebym przegrał, to wystaw kogoś kto mnie pokona. A jak zawsze wygrywam to zmień zasady zakładów. Zamiast obstawiać czy wygram niech obstawiają jak szybko wygram. Potem możesz mi powiedzieć jak długo mam się bawić z ofiarą - Dodał na koniec z drapieżnym uśmiechem na ustach. W czasie wypowiedzi wszedł głębiej do pomieszczenia stając po środku tych wszystkich, którzy mieli być obstawą Redajja pokazując im tym samym co sądzi o zagrożeniu jakie dla niego stanowią.
Redajj uśmiechnął się szeroko, jakby doskonale wiedział, że Dowutin pokaże swą butę i brawurę, wstępując w sam środek tej watahy. Szybko wcisnął przycisk w swoim panelu na naramienniku. Gerdarr przeczuł co się święci. Jego gabaryty wszakże nie pozwoliły na odpowiednio szybką reakcję. Nim choć zdążył się ruszyć, otoczyło go niewidoczne pole siłowe, krępujące wszelkie ruchy.
Redajj parsknął śmiechem, z udawanym współczuciem rzekł:
- Och, Gerdarr, jednak aż tak bystry nie jesteś. - Po chwili wstał i przybrał znacznie poważniejszy ton, spojrzał na ciebie spode łba. - Nie zaprosiłem cię tutaj, by wysłuchiwać twoich koncepcji przy kieliszku correliańskiej. Na arenie może i jesteś “gość” ale tutaj rządzę ja. Jutro stoczysz walkę z Trandoszańskim barbarzyńcą, jest silny, ale nikt go nie zna. To debiutant. Stawka w zakładach na niego będzie astronomiczna. Przegrasz z nim, moi przyjaciele zarobią fortunę, a ty będziesz mógł dalej kontynuować swoją karierę. I może dostaniesz jakąś premię, jeśli się poddasz wiarygodnie…
Pole siłowe… typowe rozwiązanie tchórzy. Ale jedyne dzięki któremu Redajj mógł się czuć choć trochę bezpieczny. Dowutin wysłuchał tego co władca Areny miał do powiedzenia. Zarechotał na jego słowa.
- Da się zrobić. Skończyłeś już? Czy masz coś jeszcze?
- Skończyłem -
odparł nieprzejęty zaczepką. Wstał i udał się do tylnego wyjścia prowadzącego do jego salonu. - Nie zawiedź mnie - rzucił jeszcze z progu, ledwo słyszalnie.
Po chwili pole siłowe osłabło, a wszyscy strażnicy wielce sugestywnie wskazali Gerdarrowi swoimi elektrycznymi pikami drzwi. Dowutin czuł się nieco jak bestia, jak budzący grozę rancor.
Gerdarr spojrzał po pozostałych w pomieszczeniu strażnikach. Uśmiechnął się tym rodzajem uśmiechu, który mógł wywołać ciarki u przeciwnika. Zrobił krok w kierunku biurka Redajja zamiast drzwi i wziął ze znajdującej się na blacie miski jabłko. Dopiero z nim w ręku odwrócił się i odgryzając kawałek wyszedł.
 
Muagor jest offline