Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2018, 18:55   #8
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Aretta zastukała pazurami o blat, zabawa zapowiadała się przednia: zagadka do rozwiązania potwory do usieczenia. - spojrzała na brata z czymś na kształt wdzięczności w oczach, pierwszy raz zapewnił jej prawdziwą rozrywkę. Teraz tylko musiała stanąć na czele wyprawy jak zgodnie z odwiecznym porządkiem rzeczy wypadało czynić jej rodzajowi walecznym Uruk hai. Narazie jednak postanowiła się nie odzywać, chciała pozyskać jak najwięcej informacji o tym świecie oraz słabościach jej nowych towarzyszy.

Tan Tellon uśmiechał się tylko pobłażliwie widząc jak Rodrik puszy się. Sam zamierzał wraz swoimi towarzyszami zgarnąć należną im lwią część łupu i przysług od “starego przyjaciela rodziny”. To, że ktoś ogłaszał się przywódcą nie oznaczało, że nim jest. Sam był przywódcą i doskonale to wiedział. Wielu takich rycerzy, paladynów, czarnych rycerzy padło, rozwiało się w nicość, w walkach na granicach, w walkach z sharanami. Tan Tellon zaś żył, istniał, tak jak i jego towarzysze.

- Jeszcze jedno - Denelor pochylił się do przodu opierając łokcie na stole - Nie mówcie inteligentnym projekcjom, że są projekcjami, a ich dom to sztuczna sfera. Oczywiście nie zabraniam wam tego, zwracam jedynie uwagę na bezcelowość tego czynu. Czy wy uwierzylibyście, że jesteście sztucznym tworem, a miasto Ostrogar istnieje tylko w waszych głowach? Nie sądzę.

- A zatem będziemy mieli okazję by poćwiczyć nasze zdolności aktorskie
- zażartował Herbert by w następnej chwili całkowicie spoważnieć. - Ale nie o tym musimy teraz porozmawiać. Poznaliśmy już z ust Denelora ogólny obraz sytuacji, a Tan Carsall poruszył ważną kwestię. Kwestię odpowiedzialności za wyprawę? Wprawdzie Tan Carsall zaproponował swoją kandydaturę do tej pozycji, jednak nie jestem jeszcze w pełni przekonany co do trafności tego wyboru. Czy zatem ma ktoś lepszą propozycję lub obiekcje co do objęcia przez Tana Rodrika funkcji naszego, z braku lepszego słowa, przywódcy?

Tan Tellon uśmiechnął się drapieżnie do Taggarena. W tym czasie Ellenna bawiła się z Parszywkiem. Szczur zachwycony biegał po całym ramieniu kapłanki, drugą zaś dłonią głaskała ona czaszkę symbol Morglitha.

- Nie przyjmujemy rozkazów. Nie jesteśmy w imperialnym wojsku. Od nikogo, żeby to było jasne. Możemy wysłuchać sugestii. Jeśli ten kto się mieni dowódcą chce wydawać nam rozkazy, to nie ma takiej opcji. Możecie zawsze zdecydować się podążać pod moim przewodnictwem. Nasza trójka - tu wskazał na siebie, swoją małżonkę i towarzyszącemu mu el Taggarena - bierze takie same udziały w łupach, jak każdy z uczestników wyprawy. Denelorze, żeby było to jasne od samego początku. Nie uznajemy zasady lwiej części łupów dla przywódcy, gdyż doprowadza to za często do swarów i zniszczenia grupy... Z drugiej strony nieumarłych sług nigdy mało - dodał po chwili z krzywym uśmiechem. Wszyscy którzy przyglądali się tej trójce niewątpliwie zwrócili uwagę na doskonale wykonane i wykończone płaszcze, gdy przyjrzeli się dokładniej z łatwością mogli stwierdzić, iż były wykonane ze skóry humanoidów, elfów, krasnoludów lub ludzi, można było domyśleć się tego po kolorze skóry.

- Doskonale, zatem dwóch kandydatów, bo jeśli dobrze zrozumiałem Tanie Ve’Sell ta mowa miała na celu dowiedzenie, że jesteś lepszym lub przynajmniej równie dobrym kandydatem jak Tan Carsall. - Reanimator skinął głową smokopodobnemu wielmoży. - A zatem ktoś jeszcze, czy możemy już zdecydować czyje kompetencje są wyższe?

Areta wstała, z szacunkiem uderzyła pięścią w mostek oddając cześć Wielkiemu Katanowi.

- Tan Arreta córka Arrthagha, siostra obecnego tu Borragha, podejmę się odpowiedzialności za poprowadzenie wyprawy i bezpieczny powrót tu obecnych do domu. - Stuknęła rękojeścią dwuręcznego bojowego topora o posadzkę, akcentując ostatnie słowa. - Spełnię swój obowiązek jak przystało wojownikowi Uruk-hai zaniosę prawo Wielkiego Katana, tam gdzie było jeszcze nieznane. - Po czym usiadła w milczeniu.

- A zatem troje chętnych. - Stwierdził Reanimator bez większego entuzjazmu. - Lecz jak Tan Arreto odpowiesz na oświadczenie Tana Ve’Sell który nie zamierza się nikomu podporządkować? A może zmieniłeś zdanie Tanie Ve’Sell?

Rodrik przeniósł skupione spojrzenie na Tan Tellona, słyszał o tej rodzinie…. potem wstał i skłonił się przed Arretą.

- Szanuje twój status Tan Tellonie, ale jeżeli Uruk Hai o szlachetnej krwi chce przewodzić tej wyprawie, muszę się podporządkować jej woli, jak przystało na wiernego sługę Wielkiego Katana, który stoi ponad pomniejszymi bóstwami. Nie chodzi tu o udział w łupach, ale w sytuacji gdy trzeba podejmować szybkie decyzje, jeden musi mieć posłuch, i to powinien być wojownik, nie kapłan. - Dobitnym gestem podniósł opancerzoną rękawicę do góry.

- System kast czyli szlachectwa ustanowił sam Katan, więc nie moją rolą spierać się z bogiem. Zapewne Tan Aretta też nie chciała uchybić przykazaniom i prawom, na którym oparto ład Imperialny. Zatem jeśli tylko Tan Aretta jest księżniczką krwi, to podporządkuję się jej przywództwu, wraz z towarzyszami. Jeśli zaś nie jest, to musi przyjąć przewodnictwo mojej żony księżniczki krwi - odparł z lekkim skinieniem głowy Tan Tellon. - Wojownik nie może podejmować szybkich decyzji w sprawie magii, gdyż zwykle kończy się to spopieleniem rzeczonego wojownika lub jego oddziałów. W sprawie magii decyzje szybkie powinni podejmować kapłani jako obeznani zarówno i z walką i magią.

Herbert silnie klasnął w dłonie, zwracając tym na siebie uwagę zgromadzonych.

- Doskonale! - rzekł podniesionym głosem. - Jak sądzę wątpliwości Tana Ve’Sall potrwają jeszcze trochę, moje natomiast rozwiały się wraz ze słowami Tana Carsall.
Po tych słowach zrobił kilka kroków w stronę uruk hai, i przyklęknął na jedno kolano.
- Ja Herbert West przysięgam podczas tej wyprawy wypełniać wolę Tan Arrety najlepiej jak potrafię, wspierać ją radą oraz chronić jej życie swym istnieniem.

- I od tego są chłopi. By służyć.
- Tan Ellenna przerwała zabawę z parszywkiem, który wyczuwając nastrój swej czarodziejki schował się szybko do ozdobnej sakiewki. - Tan Denelorze, czy doprawdy sądzisz by tej wyprawie potrzebne było jakieś kierownictwo, zwłaszcza, że nie mamy do czynienia z oddziałem wojska a specjalistami, dlatego wszak nas tu ściągnąłeś, w innym przypadku ściągnąłbyś Imperialną Gwardię.
Podeszła zwinie do okna, otworzyła je. Wieczorne powietrze przeciął ognisty płomień wydobywający się z jej ust. - Nudno tu.

- Sami podnieśliście tę kwestię
- zauważył mały czarodziej - Ale przyznam, że spodziewałem się tego, arystokracja niechętnie poddaje się cudzej woli. Złoty środek, moi drodzy. Czy na pewno musicie się ścierać? To ekspedycja ratunkowa i wyprawa badawcza, nie kampania wojskowa jak zauważono. Po prostu współpracujcie. Czy to możliwe? Przypuszczam, że starszeństwo samo się ustali gdy zrobi się gorąco. Wtedy gdy okaże się kto najlepiej ocenia sytuację.

- Czasami Denelorze przemawia przez ciebie naiwny idealista którym niegdyś byłeś. Obecny spór to tylko przedsmak tego co nas czeka jeśli nie będziemy jednomyślni i uważam, że lepiej podjąć kroki zaradcze teraz niż kiedy staniemy w obliczu niebezpieczeństwa
- odparował Herbert. - Tak czy inaczej, swej przysięgi już nie mogę cofnąć.

Denelor śmiał się cicho.

- Pax, pax, Herbercie. Ja chyba naprawdę jestem naiwny. Dobrze więc, ustalcie sprawę między sobą. Wy mówcie, ja słucham.
 
Kerm jest offline