Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2018, 22:56   #14
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 3 - 2037.I.31; wieczór

Czas: 2037.I.31; sb; wieczór; g. 21:30
Miejsce: East St. Louis, Night City; klub Night Girls;
Warunki: pomieszczenie, ciepło, kontrastowe światła, sucho



Wydział Skanu, Wywiadu, Zbrojny, Biolab







Muzyka, dudniące basy, światła, ruch, hałas, tłok. Mnóstwo bodźców działających i atakujących zmysły. Wnętrze klubu potrafiło działać bardzo rozpraszająco. Trudno było skoncentrować się na czymś konrketnym przy tylu bodźcach działających jednocześnie. Miejsce było tak pomyślane, że można było sppędzić tu cały dzień a może i weekend pozwalając sobie na przepuszczenie kasy na zabawę której było tutaj co nie miara.

Muzyka pozwalająca wyszumieć się na parkiecie przy błyskających światłach i laserach. Wielu ludzi z tego korzystało ciesząc się swobodą stroju, zachowań i możliwością pozbycia się cotygodniowego stresu i frustracji dnia codziennego. Na różnych salach i parkietach można było nacieszyć się muzyką różnych DJ-ów ale jak zwykle największą popularnością cieszyła się sala główna gdzie panował istny szał, rozgrzanych ciał.

Alkohol, pozwalający usiąść przy barze czy stoliku i złapać oddech, prozmawiać z drugą osbą czy całą grupką obsiąść jeden ze stolików popijając i zagryzając czym tylko dusza zapragnęła o ile się miało na to kredyty. Ale przecież nikt bez kredytów nie przychodził do Night City a na pewno nie do Night Girls prawda?

Scena na której śliczne dziewczynki odstawiały prawdziwe show bawiąc gości swoimi pokazami wdzięków, świateł, tańca kusząc do skosztowania uroków klubu. Jedne były bardziej tancerkami, inne bardziej streapteaserkami, jeszcze inne reprezentowały jakieś ogniwo pośrednie. Była nawet jedna scena gdzie panowie o urodzie modeli z katalogów również prezentowali swoje wdzięki i umiejętności przed zdominowaną przez panie częścią widowni.

Ktoś nawet tutaj obchodził chyba urodziny bo czasem przebijało się przez gwar rozmów, krzyków i muzyki radośnie rozwydrzone “Happy Birthday!” i przy złączonych kilku stolikach też dało się dostrzec sporą grupkę bawiącą się wspólnie w najlepsze. Gdzie indziej chyba dziewczyny obchodziły wieczór panieński. Dobrze zbudowany Faust dostrzegł zaciekawione i filuterne spojrzenia od dwójki dziewczyn siedzących trochę dalej. Wyczuwał zainteresowanie swoją osobą i była okazja coś z tym zrobić. Lenie zaś postawił drinka jakiś sąsiad który siedział obok. Też wydawał się całkiem sympatyczny i wesoły gotów zapoznać się z nią lepiej. Ruben bez żenady korzystał z okazji i flirtował z wielką wprawą z jakąś dziewczyną do jakiej się przysiadł czy to może ona przysiadła się do niego. Z tego co piąte przez dziesiąte słyszał Law już sam nie był pewny czy to może jakaś jego koleżanka skądeś czy jego podwładny ma taką bajerę, że już nią była.

Ale partyzanci X-COM którzy dotarli aż tutaj, w samo centrum nowoczesnej metropolii gdzie rządził system jaki próbował ich wyłapać, zniszczyć, oczernić, zdyskredytować i wypaczyć sens ich istnienia należeli pewnie do tej nielicznej części gości tego klubu która nie mogła się w pełni oddać rozrywkom oferowanym przez klub. Niemniej wymogi misji sprawiały, że musieli chociaż nie wyróżniać się z rozbawionego, kolorowego tłumu gości.

Jak na razie szło całkiem nieźle. Wybrani uczestnicy misji przyjechali do klubu mijając nie wiadomo ile bramek skanujących i coś na razie nic nie wskazywało, że system jakoś zareagował na ich przybycie. Podobnie systemy ochrony klubu przepuściły ich przez swoje sito wpuszczając w swoje trzewia. Mogli więc jak i inni klubowicze, cieszyć się różnorodnymi drinkami i skoczną, elektroniczną muzyką.

Ruben od II-ki wydawał się być jednym z najlepiej dobranych do tego typu miejsc członków zespołu przechwytującego. Wydawał się czuć się jak ryba w wodzie, w swoim naturalnym, klubowym środowisku. Tryskał dobrym humorem podobnie jak bielą zębów bezczelnego uśmiechu. Lena miała okazję stwierdzić, że wiele się zmieniło odkąd była tutaj ostatni raz. Wtedy klub nazywał się i wyglądał inaczej. Teraz był rozbudowany, nowocześniejszy, bardziej wsytrzałowy, że z trudem go rozpoznawała. Faust za to miał sporo powodów do obaw. Środowisko i okoliczności wydawały się idealnie wręcz utrudniać wszelkie ochroniarskie fuchy. Podobnie pewnie czuł się ten ochroniarz Collinsa który był w jego pobliżu. Właściwie obydwaj mieli tą samą fuchę tylko po przeciwnych stronach. No i tamten pewnie miał spluwę gdzieś pod marynarką a Faust nie. Najbardziej konfortowe warunki do obserwacji miał Law. Ale on wysługiwał się ogniwem pośrednim czyli obiektywami kamer ochrony pod jakie udało mu się podpiąć. Niestety nawet z ich pomocą widać było typowy, klubowy chaos. Nie zawsze też kamery były skierowane na to co by akurat sobie xcomowy podglądacz życzył. A wszelka ingerencja w postaci nakierowania kamery na odpowiedni dla xcomowca kierunek to było ryzyko, że ktoś w sterówce ochrony odkryje, że owa kamera mu się szarogęsi i może zacząć dociekać dlaczego obawiając się na przykład ataku hakerskiego.

Główną rolę w pierwszym etapie akcji powierzono agentce wywiadu czyli Nancy. Nancy wyglądała obecnie jak wystrzałowa, klubowa szpryca w krótkiej, krwisto - czerwonej kiecce. Barwy i ubiór pewnie celowo były dobrane tak by rzucać się w oczy. I Nancy jak się okazało potrafiła się rzucać w oczy. Gdy do klubu stopniowo dotarli pozostali xcomowcy ona już brylowała na parkiecie od jakiegoś czasu. Jej partner, James, ubrany w kolorową, rozpietą koszulę wyglądał jak kolejny popijający przy barze drinki gość.

Sam cel całej akcji, szef działu NAS, Jeff Collins przybył z godzinę temu gdy już wszyscy wyznaczeni do tego zadania xcomowcy byli rozproszeni po barze. Kamuflaż na akcji bowiem skłaniał do unikania siebie nawzajem jak najbardziej się dało ograniczając wszelkie kontakty, spojrzenia i rozmowy do minimum. Na szczęście w komunikacji i koordynacji pomagały wpięte w ucho komunikatory.

Stopniowo roztańczonej Nancy udało się zwrócić jego uwagę po kilku skocznych wspólnych kawałkach na parkiecie gdzie od razu widać było dla obserwatorów, że oboje przypadli sobie do gustu ruszyli w stronę stolika pod ścianą gdzie zwykle zajmował miejsce Collins. Oboje szczęśliwi i roześmiani zabawiali się rozmową absolutnie nie wyróżniając się na tle innych klubowiczów. Ot, może Collins trochę podkreslał swój status wynajętą strefą wyznaczoną przez kanapy wokół stolika. Muzyka była tam cichsza, błękitne światło jarzeniówek bardziej stonowane i dało się spokojniej porozmawiać. Chociaż szybko dało się poznać, że dwójka młodych ludzi niekoniecznie jest zainteresowana rozmową. W końcu oboje wstali od stolika i ruszyli w stronę wejścia gdze były gabinety dla VIP-ów. James złapał spojrzenie roześmianej Nancy i dał znać reszcie rozproszonej po klubie grupki.

- Złapała go. Idą do VIP-owni. - agenci X-COM usłyszeli w swoich komlinkach. Czyli Nancy wkrótce powinna skorzystać z sekretnej, szminkowej tajnej broni przygotowanej przez biolab. Powinna potem przekazać datapad przez kratkę wentylacyjną Rubenowi a ten powinien zrobić swoją część roboty po czym oddać datapad. Misja wkraczała w decydującą fazę bo do tej pory nie zrobili jeszcze nic specjalnego. Gdyby z jakiegoś powodu musieli odwołać misję to mogli po prostu wyjść z klubu, odjechać samochodami i pewnie nie zostawiliby namacalnego śladu obecności X-COM, tej ostatniej styczniowej nocy w tym klubie. A teraz właśnie już ryzyko rosło z każdą kolejną minutą i kolejnym wykonanym krokiem. Teraz zostawało czekać na sygnał od Nancy, że ululała Collinsa. Tego nie dało się już zaprogramować co do minuty ale sądząc po tym w jakim radosnym nastroju oboje udali się do VIProom to pewnie nie powinno to zająć niż kwadrans, może trochę dłużej. Jakby dobrze poszło za dwa kwadranse mogło być już po wszystkim. Ale nie poszło dobrze.

Minęły kolejne napięte minuty które zdawały się wlec w nieskończoność. Nikt nie mógł wesprzeć Nancy w jej zadaniu i zdawało się wlec i wlec. W klubie nadal królowała przednia zabawa gdy gdzieś tam, w jednym z jego VIProomów agentka X-COM próbowała uśpić potencjalne źródło informacji a jej koledzy musieli wsłuchiwac się w łomot muzyki i gwar rozmów na zewnąrz i denerwującą ciszę wewnątrz słuchawek. Ruben i Lena czekali już na swoje 5 minut w gabinecie obok.

- Uśpiony. - w słuchawkach usłyszeli wreszcie upragniony sygnał od Nancy. Ruben słysząc to wskoczył na sofę w gabinecie i zdjął kratkę wentylacyjną. Po chwili czekania sięgnął w trzewia wentylację i zeskoczył trzymając datapad w ręku. Teraz role się odwróciły i to on i Lena musieli zrobić swoje a tam, za ścianą niecierpliwie czekała zdenerwowana agentka wywiadu modląc się by wszystko poszło gładko. - Mam go. Sprawdźmy co my tu mamy… - Ruben dał znać, że przejęli z Leną datapad szefa działu NAS i zaczęli go rozpracowywać. I właśnie zaraz potem sprawy zaczęły się komplikować.

- Cholera jego holo dzwoni. - odezwała się przez komlink Nancy niezbyt ucieszonym tonem. Skanerzy operujący kamerami klubu dostrzegli jednak coś innego, coś czego ani agentka, ani biolog, ani skaner w VIProomach nie mogli dostrzec bo nie byli na głównej sali. A tam kamera wyłapała jakąś grupkę czterech Azjatów. Zatrzymali się całkiem blisko stolika które niedawno zajmował Collins i Nancy. Rozglądali się chwilę a jeden z nich widocznie z kimś rozmawiał przez holo. Co więcej chwilę wcześniej zaczepił przechodzącą kelnerkę pokazując jakieś zdjęcie na holo. Kamery klubu nie były na tyle dokładne by być pewnym ale wizerunek na zdjęciu przedstawiał chyba młodego faceta w garniturze i były spore szanse, że mogło chodzić właśnie o zdjęcie Collinsa. Co więcej kelnerka wskazała w kierunku VIProomów i czwórka Azjatów ruszyła w tą stronę. W ciągu paru chwil mogli dotrzeć do strefy gabinetów chociaż nie było pewne czy wiedzą o dokładnie które drzwi chodzi. Przed drzwiami które zajmowali Collins i Nancy stał ochroniarz biznesmena no ale on raczej też pewnie nie był świadomy tego co się dzieje w głównej części sali. Cokolwiek by planowali xcomowcy przed ekranami komputerów i w sali głównej mieli dość mało czasu na jakąś decyzję i reakcję. Czwórka Azjatów wyglądała odstawione wedle korporacyjnego dresscode chociaż bez krawatów. Mimo to i tak wyróżniali się tym oficjalnym ubiorem na tle kolorowo ubranych gości.




Czas: 2037.I.31; sb; wieczór; g. 21:30
Miejsce: West St. Louis, Marina Villa; opuszczony budynek;
Warunki: pomieszczenie, ziąb, ciemność nocy, chłodna wilgoć



Wydział Produkcji Lekkiej



Akcja zaplanowana i przeprowadzona prawie dokładnie wedle założeń planu. Młodsze pokolenie ulicy, dało się całkowicie przestraszyć i zaskoczyć zaplanowanej i zogranizowanej akcji doświadczonych mężczyzn. Widać gdy jeszcze furgonetka podjeżdżała, zwalniała i zatrzymała się byli raczej chyba zaciekawieni i kompletnie nie spodziewali się kłopotów. Ktoś coś powiedział, ktoś się uśmiechnął, zaciągnął petem, popił z butelki ale raczej dominowało oczekiwanie czego mogą od nich chcieć ci obcy. A gdy otworzyły się drzwi ukazując w pełni uzbrojone i zamaskowane postacie było już za późno.

Rusznikarze dali pełną, bezlitosną salwę ze wszystkich luf poprawiając granatami. Efekt był podobny jak wrzucenie cegły w ławicę małych rybek. Rozległy się piski przerażenia, strachu, stłumione, urwane przekleństwa, wrzaski tych których dosięgły kule albo uderzenia i tupot nóg tych którzy zdołali ujść przed atakiem w chaotycznej próbie ucieczki. Praktycznie nikt nie stawiał oporu. - Pały, pały spierdalać! - wrzasnął któryś dając reszcie jasny kierunek do ucieczkowej strategii. Mimo wszystko jednak młodzieżówka miała znaczną przewagę liczebną nad napastnikami więc z połowa albo więcej zdołała mimo wszystko albo zwiać albo urwać się w ostatniej chwili zanim xcomowcy zdołali pozbierać ten bałagan.

Opór pojawił się dopiero gdy zamaskowani dorośli zaczęli wlec oszołomione i obezwładnione ciała w stronę furgonetki. Młodzież zapewne spodziewając się najgorszego stawiła na tym etapie wybitnie zażarty opór. Krzyczeli, kopali, gryźli, szarpali się próbując wyrwać się z uścicsku jak zwierzęta zaciągane do klatek lub złapane w sidła. Niemniej oszołomieni bronią nieletalną, w starciu z opencerzonymi, większymi i silniejszymi mężczyznami było to tylko opóźnianie nieuniknionego. Wszystko ucichło gdy drzwi furgonetki zatrzasnęły się i pojazd ruszył. Wtedy przestraszone młodziki pomilkli i czekali z obawą na to co przyniosą najbliższe chwile. Udało się pochwycić piątkę, w tym jedną dziewczynę. Wszyscy byli w wieku licealnym u progu dorosłości. Z drugie tyle albo i trochę więcej mimo wszystko w zamieszaniu zdołało ujść napastnikom. Rozproszyli się znikając po sobie znanych budynkach i uliczkach więc pościg wydawał się mało sensowny.

Furgonetka zatrzymała się przed wybranym budynkiem który wydawał się być pusty. Piątka młodzików rozejrzała się na tyle na ile pozwalały im zapuchnięte i załzawione od gazu powieki. Ale mogli patrzeć głównie przez przednią szybę i szyby w tylnych drzwiach więc zbyt dużo pewnie nie widzieli. Napastnicy nie mieli pojęcia czy ktoś z nich rozpoznaje tą okolicę czy nie.


---



Sam Kewinski obserwował całą akcję przeprowadzoną przez “lekkich”. Poszła im całkiem nieźle. Kłopotliwa gówniarzeria została całkowicie zaskoczona i rozbita, kto nie został wyłapany ten czmychnął jak najdalej. Sam nie był zapewne widziany ani przez lekkich ani przez nastolatków. Stracił jednak jednych i drugich z pola widzenia gdy jedni rozbiegli się po okolicy a drudzy odjechali furgonetką. Odczekał jeszcze trochę zanim się zmył z posterunku. I doczekał się epilogu tej akcji. Jakiś młody osobnik wyglądał ostrożnie na ulicę gdzie niedawno zniknęła furgonetka i mówił z przejęciem coś przez holo do kogoś. Widząc, ze pojazdu pewnie nie ma wyszedł na środek pustej już ulicy cały czas kiwając głową, gestykulując z przejęciem wolną ręką i nawijając do kogoś. Z przeciwnej strony ulicy wyszedł jeszcze jeden a potem kolejny. Sądząc po zachowaniu nawet z tej odległości i bez słyszalności głosów dało się dostrzec, że są przejęci, może nawet zszkokowani taką akcją. I komuś o tym właśnie opowiadają.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline