Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2018, 10:28   #16
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Sudodth rzucił tylko krótkie spojrzenie dwójce osobników. Nie spodziewał się, że jacyś wariaci naprawdę spróbują kręcić się w okolicy pałacu. Trafił na nich przypadkiem, to prawda, ale i takie szanse należało wykorzystać w życiu.
-Ta dwójka, która weszła, planuje jakąś akcję przeciwko naszemu Huttowi. Poczekaj tu sekundę, możesz się przydać, aby zaprowadzić ich na rozpytanie - wyszeptał w stronę Durna. Po tych słowach Mandalorianin podniósł się ze swojego miejsca i poszedł w stronę drzwi tak, aby zablokować wyjście. Potem spokojnym krokiem ruszył w stronę nowych gości.
-Hej - powiedział, aby zwrócić na siebie ich uwagę -Jest ktoś, kto chciałby z wami porozmawiać. Pójdziecie ze mną. Bez żadnych głupich sztuczek -
Z błogiej euforii wytrącił Hokk’a szorstki głos jednego z mężczyzn, siedzących do niedawna przy stoliku na uboczu tawerny. Zachowywał się ewidentnie w sposób, z którego wnioskować można było, że zna obu Jedi, mimo iż Hokk nie miał pojęcia, kim był napastujący ich obwieś.

- Umm... kolego, przypadkiem... znasz go? - rzucił przez ramię do osłupiałego Polis Massanina.

Marka położył dłoń na blasterze i też zbliżył się do stołu. Nie uważał, by dwóch mężczyzn była niebezpieczna - zdecydowanie nie wyglądali na terrorystów i zagrożenie dla Hutta. Czemu więc mieliby planować przeciw niemu akcję?
- Nie idziemy do pałacu - szepnął zdecydowanym głosem. - Porozmawiamy z nimi. Tutaj albo w ustronnym miejscu.

- Chyba nas z kimś pomyliłeś - odparł robotycznym głosem ze swego modulatora Polis Massanin, próbując go ignorować.

- Ależ, dlaczego z miejsca tak wrogo? To z pewnością nieporozumienie, Panowie - szybko podjął Hokk, próbując rozładować napięcie. - Nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek mieli przyjemność Was poznać, koledzy, a już na pewno nie zdołaliśmy zaleźć nikomu za skórę. Skąd ta wrogość? Wiem, chodźmy do “wodopoju”. Postawię wam drinki, pogadamy i rozejdziemy się w spokoju. Co wy na to, koledzy?

W tym momencie drzwi knajpy otworzyły się. Do środka wkroczyła bardzo urodziwa Zeltronka oraz potężnie zbudowany Dashade. Kobieta, dotychczas wesoło uśmiechnięta, spochmurniała nagle, gdy zobaczyła rosnące napięcie między dwoma parami mężczyzn. Jej przeczucie było słuszne, dobrze rozpoznała Poliss Massanina. To był Bogg’dan, jej przyjaciel.

Zerknęła w górę na Sekiego, a gdy ten się do niej nachylił, szepnęła:
- To będzie trudniejsze, niż myślałam… - Potem odetchnęła nieco głębiej i ruchem głowy strząsnęła z czoła ciemnoniebieską grzywkę. Dyskretnie poprawiła dekolt, przywołując na twarz filuterny uśmiech. U jej boku Dashade również próbował się uśmiechać - nie było lepszego określenia na grymas, w którym szczerzył ostre kły. Barah wyczuła, że atmosfera była gęsta, a para mężczyzn nagabująca Bogg’dana i jego nowego towarzysza na pewno nie nabrałaby się na piękne oczy. Nie podeszła więc do nich. Rzuciła jednak niewinnie, spoglądając na nich przeciągle:
- Jakiś problem, drodzy panowie…? - Wciąż uśmiechała się zachęcająco, umyślnie nie patrzyła jednak na Polis Massanina dłużej niż to konieczne.

- Być może - Marka powoli przyjrzał się przybyszom. Zeltronka była wyjątkowo atrakcyjna, nawet jak na swój gatunek... z kolei jej przyjaciel był tak nieprzyjemnym widokiem jak większość przedstawicieli jego rasy. Zwiastowali niebezpieczeństwo, każde na swój sposób. - Dobrze by było jednak, gdybyśmy zostawili nasze osobiste problemy same sobie, dobrze? To nie wasza sprawa... kimkolwiek jesteście. - Wyjął powoli blaster z kabury.
 
Fyrskar jest offline