Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2018, 19:20   #25
katai
 
katai's Avatar
 
Reputacja: 1 katai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputację
Hokk z zaciekawieniem oglądał właśnie szczątki jakiegoś elektro-złomu, gdy wyszarpnięty nieopatrznie kabel, wywołał staccato metalicznych jęków, wewnątrz śmieciowej hałdy. Niechlujnie ułożona konstrukcja zachwiała się w posadach. Pokaźnych rozmiarów wieża odpadków, ponownie wydała z siebie metaliczny skowyt. Górujący nad całą grupą cień rósł, powoli obejmując swoim zasięgiem coraz większą połać placu.

- Ummm… Panowie…? - wybełkotał Hokk. - PANOWIE! - wydarł się już całkiem na poważnie, gdy góra śmieci przechyliła się na tyle, by stać się realnym zagrożeniem.

Barah nie była aż tak skupiona na rozmowie, by nie zauważyć, jak kolega żołnierza wymruczał coś do komunikatora, a potem schował go do kieszeni jakby nigdy nic.

- Nieładnie jest rozmawiać za plecami towarzyszy - syknęła do niego ze słodkim uśmieszkiem, a potem, akurat gdy złowieszczo zachwiała się kupa złomu, krzyknęła alarmująco w stronę Polis Massanina:
- Hej, będziemy mieli towarzystwo! -

- Niech cię szlag! - zaklął Bogg’dan, słysząc obydwa alarmy naraz. Wielka kupa złomu zaczęła się przechylać prosto na nich, dodatkowo szmugler właśnie wezwał posiłki. - Uciekać! - ryknął, na co zareagowali wszyscy. Seki natychmiast porwał Barę, pomagając jej wydostać się z zagrożenia. Razem z Bogg’danem i Hokkiem znaleźli się po jednej stronie, gdy cały złom z potężnym hukiem upadł na ziemię. Marka z Sudodthem pozostali po drugiej. W powietrzu uniosły się tumany kurzu całkowicie ograniczające widoczność.
- Chodźmy stąd, ta rozmowa nie poszła po mojej myśli - powiedział telepatycznie Bogg’dan do swoich towarzyszy. - Byle prędko -.

Pokaźna góra śmieci i złomu legła w poprzek placu z rozdzierającym hukiem, dzieląc tym samym dwie grupy na dwoje. Bogg’dan wykazał się niebywałym refleksem, szybko uciekając przed zagrożeniem. Dashade, ciągnąc za sobą Barę, parł naprzód, nie zważając na tumany kurzu i toczące się fragmenty starych maszyn oraz wszelkie odpadki, ochoczo wysypujące się z kurzawy. Hokk wtórował sprintem, przeskakując nadlatujące przeszkody ze zwinnością Voxyna. Czuł, jak płynąca przez niego Moc pozwala mu na krótką chwilę niemal unosić się nad ziemią. Wysypali się ze złomowiska razem z kłębem pyłu i boksującymi kawałkami żelastwa. Nie zwalniając, wypadli na zatłoczoną i zalaną różnobarwnymi światłami aleję, wbijając się bezpardonowo w eklektyczny tłum obcych, roztrącając zaskoczonych przechodniów. Nikt nie oponował, widząc wściekły wyraz gęby umorusanego pyłem i szlamem Dashada. Całości wrażenia dopełniał Nautolanin, zamykający orszak, na domiar odbijający się od wszelkich napotkanych powierzchni niczym wielka, zielona, człekokształtna piłka. Tor ich ucieczki znaczył roztrącany zygzakiem tłumek, w miarę jak żwawo zagłębiali się w Shaddańską noc.

 
__________________
"You have to climb the statue of the demon to be closer to God."

Ostatnio edytowane przez katai : 02-08-2018 o 10:05.
katai jest offline