Rhail szybko wyskoczył oknem i tuż przy ścianie zaczął iść tam, gdzie była ostatnio Lyssa. Niestety, zdążyła gdzieś uciec. Krążył, nasłuchując i wypatrując jej śladów. Niestety. Dopiero po dłuższej chwili przez komunikator odezwał się Hastal: - Jest na górze.
Rhail pamiętał karabin, który miała za sobą. Wejście po schodach było ryzykowne. Cofnął się do sąsiedniej sali i z rozbiegu wskoczył na starą zardzewiałą szafę. Odbił się od ściany i złapawszy krawędzi dziury w suficie, wymykiem znalazł się na górze. Przetoczył się pod ścianę i wyjrzał na korytarz. Kilkanaście metrów dalej ujrzał znajomy cień, czekając na coś.
Wyszedł na korytarz, trzymał się ściany i cieni. Płaszcz idealnie wtapiał się w otoczenie. Aż w końcu znalazł się metr od Lyssy. Czekała na windę. - To niebezpieczna okolica, ktoś mógłby próbować zrobić ci krzywdę. - Powiedział, gotów do zmiany jej nastawienia na bardziej pokojowe w razie potrzeby. I to nie w sposób werbalny, bo jak pokazało doświadczenie, ten sposób nie działał w tym przypadku.
Lyssa syknęła głośno, pusząc swój ogon. - Czego ode mnie chcesz? Przecież nie uciekam. Załatwię, co chcę i wracam do Grakkusa… - Wyszłaś kanałami wentylacyjnymi na dach, potem na ulice i doszłaś aż tutaj, nie uciekając - nie dało się nie słyszeć sarkazmu w głosie zabraka. - Po co tu przyszłaś? - Nie powiem ci - warknęła Lyssa. - Nikt nie zwróci tutaj uwagi na twoje wrzaski, gdy zacznę pytać na poważnie - powiedział zabrak - A gdy zacznę, doprowadzę sprawę do końca.
- Nie powiem… - odparła, wystawiając kły do Zabraka, nieszczególnie wzruszona jego groźbami. - Ale jeśli pójdziesz ze mną, to ci pokażę. |