Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2018, 12:57   #28
Jacques69
 
Jacques69's Avatar
 
Reputacja: 1 Jacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputację
Orflick


Orflick powoli zbliżył się do bramy. Kaela szła kilka kroków za nim. Gdy zatrzymał go kapitan straży, poprosił, aby zawołał Ahaato Zy albo pozwolił wejść się z nią spotkać. Sid Maanden na chwilę schował się w swojej budce strażniczej.
- Ahaato woli się z tobą spotkać na zewnątrz – rzucił niedbale, nie wychodząc na zewnątrz. – Będzie za pięć minut.
Rzeczywiście zjawiła się dokładnie po takim czasie. Ponoć jak na Togrutkę była bardzo wiekową kobietą, ale nie wyglądała staro. Jej jedyną oznaką wieku miały być lekku i montrale, które osiągnęły nieprzeciętną długość. Głowogony przerzucone miała na plecy niczym szal, by nie przeszkadzały jej w funkcjonowaniu. Widząc Dralla, ruszyła ku niemu nieśpiesznym krokiem. Orflick już szykował się, by wytłumaczyć jej, po co przybył, jednak ta nie zatrzymując się przy nim wyrzekła:
- Chodźcie, przejdziemy się na drinka.
Drall przysiąc mógł, iż ta puściła do niego oczko. Nieco skonsternowany ruszył za Togrutką. Ale ucieszyło go, że Ahaato jest na tyle rozsądna i obeznana, by nie rozmawiać o interesach w takim otoczeniu. Parę minut zajęło im dotarcie do jednej w wind prowadzących na wyższe poziomy. Pojechali piętnaście pięter w górę na średnią platformę, na której zaparkowanych było kilka airspeederów. Pomiędzy budynkami widać było kawałek pałacu. Był niewiele niższy.
Ahaato zaprowadziła ich do jednej z knajp podających tradycyjne dania togruckie, nazywała się „Shili” jak ojczysta planeta tychże osobników. Przy wejściu Orflick zauważył znaczek, który oznaczał, iż obiekt, jak większość w tej okolicy, jest pod ochroną Grakkusa i lepiej go nie tykać. Obsługa powitała ją z wielkim szacunkiem. W środku panował miły spokój. Z głośników sączyła się wolna melodia, stoliki były rozstawione w znacznej odległości od siebie, a przykryte były bogato zdobionymi obrusami. Kelnerzy z uprzejmością zadawali się z klientami, nikt nie krzyczał, nikt nie robił scen. Orflick dopiero po chwili zrozumiał, że są tutaj jedynymi nie-togrutami. To doprawdy było Shili. Restauracja stanowczo odbiegała od standardów Nar Shaddaańskich.
Usiedli przy najdalszym stoliku, nieco bardziej oddalonym od pozostałych. Kelner od razu podał im po szklaneczce słabego drinka. Ahaato z uśmiechem spytała:
- Jak wam się podoba moja knajpa? Dopiero się rozkręca, zaczęłam reklamować ją na wyższych poziomach.
Orflick niemal zakrztusił się napojem.
- To twoja knajpa? – zapytał, nie mogąc ukryć zdziwienia.
- Wiem, każdego to dziwi. Ludzie Grakkusa zazwyczaj nie wykazują podobnych ambicji… Poza tymi najważniejszymi, oni mają mnóstwo interesów na boku, poza nosem Grakkusa. Każdy sobie rzepkę skrobie – skomentowała z namysłem. – Mów, co tym razem mogę dla ciebie zrobić.
- Mam dwie sprawy, ale jedna jest wyjątkowo ważna. Kaela – wskazał na Rodiankę – potrzebuje pracy.
- Chyba zgłupiała! – oburzyła się Togrutka. – Dlaczego miałaby… - Ahaato przerwała w połowie swych rozmyślań, odnotowując przygnębioną minę Kaeli. – Rozumiem. Potrzebuje protekcji i tylko w pałacu będzie bezpieczna.
Drall nie docenił Togrutki. Była zbyt bystra jak na zwykłą nauczycielkę niewolników, ale może jej rola tak naprawdę była znacznie większa?
- Zgadza się, Kaeli grozi śmierć. Tylko u Grakkusa będzie bezpieczna. Woli żyć w złych warunkach, niż zginąć. A może jakoś jeszcze się wszystko ułoży…
- Rozumiem. To nie będzie problemem, mogę ją do siebie zabrać.
Orflick zdziwił się po raz kolejny tej nocy. Ahaato bez żadnych obiekcji się zgodziła. To było nieco podejrzane. Rozmyślał już, jakiej przysługi w zamian zażąda Togrutka, kiedy już skończą rozmawiać.
- A ta druga sprawa?
- Chciałem porozmawiać o… Castancie Autedsie.
Togrutko uśmiechnęła się szeroko i przez długi czas milczała.
- Nie jest dobrym pomysłem myszkowanie przy Castancie, Orflicku – odpowiedziała poważnie.
- Wiem – westchnął ciężko – ale jestem winny przysługę pewnemu Mandalorianowi…
- I kazał ci się dowiedzieć czegoś o Castancie?
- Nie „czegoś”. On chce go zdyskredytować w oczach Grakkusa, tak żeby skończył w jamie Rancora – powiedział z lekkim powątpiewaniem.
Ahaato Zy wybuchnęła śmiechem, aż kopnęła się kolanem w stolik, zanim jeszcze Orflick jeszcze kończył swe zdanie. Przez długą chwilę chichotała, odwróciwszy się od swego rozmówcy.
- Nie mam pojęcia, kto wpadłby na to, by zadzierać z tym diabłem…
- Więc…?
- Nie. W tym ci nie pomogę – odparła zdecydowanie, znacznie poważniejąc. – Z chęcią bym mu upiłowała te jego głupie rogi, ale lepiej z tym sadystą nie zadzierać. Jeśli to wszystko, to mogę już zabrać Kaelę do pałacu.
- Rozumiem… - Orflick wiedział, że lepiej nie drążyć tematu. – Czego chcesz w zamian za pomoc Kaeli?
- Och, Orflicku, nie wydurniaj się, to nie będzie żadna pomoc. Wracajmy, im prędzej twoja koleżanka będzie to miała za sobą, tym lepiej. Wiesz, Orflicku – dodała po chwili namysłu – w zasadzie jedną przysługę mi możesz wyświadczyć. Chciałabym się przelecieć ponad chmurami, ponad tymi wieżowcami, aby nieco odetchnąć od tego smętnego krajobrazu, ale w moim speederze… jest dość niewygodnie. Może przylecisz swoim zabrać mnie po walkach na arenie?
Drall nie od razu pojął, o co może chodzić Togrutce. Dalej nie był pewien, ale zgodził się bez zastrzeżeń, widząc jej zdeterminowane spojrzenie.
- Jasne, nie ma problemu – odparł, zastanawiając się, skąd zdobędzie speedera.
Chwilę później cała trójka ruszyła w drogę powrotną. Kaela kawałek po wyjściu z windy pociągnęła Orflicka za ramię.
- Chciałam ci jeszcze coś powiedzieć i podziękować. Możemy porozmawiać w cztery oczy? – spytała Ahaato.
- Jasne, ja poczekam przed bramą.
Togrutka ruszyła dalej, a Drall z Rodianką zeszli na bok ulicy.
- Dziękuję ci, Orflicku – powiedziała Kaela, ściskając go mocno. – Teraz mogę ci powiedzieć… - upewniła się, że nikogo nie ma w pobliżu. – Czarne Słońce nawiązało współpracę z Imperium. – Orflick szeroko rozwarł swój pyszczek. – Zdobyłam datapad, na którym znajdują się wszystkie rozmowy, plany, najważniejsze informacje. Niestety tak zaszyfrowany, że trzeba by spędzić cały miesiąc na odgadnięciu.
- To... nieprzeciętna informacja – wydukał po chwili Drall. Nieprzeciętna?! Co on wygadywał, przecież to chyba najważniejsze, co udało mu się kiedykolwiek dowiedzieć! Posiadając informacje z tego datapada mógłby zostać bogaczem. – Gdzie skryłaś ten datapad?
- Dałam go swojemu… znajomemu. – Kochankowi, poprawił w myślach Orflick, Kaela kontynuowała. – Nie mówiłam mu, co na nim jest, tylko żeby go przechował przez jakiś czas, dałam swoje kredyty i powiedziałam, że ja albo ty przyjdziemy po niego za jakiś czas i go odbierzemy.
- Można mu ufać?
- Nie. Lepiej, jeśli jak najprędzej odzyskasz ten datapad. Wytłumaczę ci szybko, jak trafić do ich kryjówki…
Kaela streściła mu drogę do celu. Drall nieco się przeraził, bo ich kryjówka mieściła się w Undercity, choć dosyć blisko powierzchni. Wkrótce, po ostatnich jeszcze podziękowaniach, mógł odprowadzić Rodiankę.
Orflick miał teraz wiele do myślenia i mnóstwo do zdziałania. Ten datapad był priorytetem, ale Ahaato… Ta przejażdżka. Drall chyba zrozumiał o co chodzi. Togrutka jest na ciągłym podsłuchu. W jej knajpce, pod stolikiem musiało być jakieś urządzenie. Dlatego próbowała go zagłuszyć śmiechem, gdy wspominał o tym, czego chce od Castanta. Ponadto zauważył w trakcie pożegnania z Rodianką, że Ahaato śledził inny Togruta, który – jak mógł przysiąc – jeszcze niedawno siedział w jej knajpce. A w jej airspeederze było niewygodnie, bo też była podsłuchiwana! Wszystko układało się w sensowną całość. Tylko w obcym pojeźdźcie, wysoko ponad chmurami, będzie mogła spokojnie wyjawić wszystkie sekrety Castanta, bez narażania się na jego zemstę!
Jego życie zaczęło nabierać tempa. Orflick mógł wreszcie liczyć na zdobycie informacji na poziomie galaktycznym. Wszystko dzięki niepozornej Rodiance. Tylko ten Mandalorianin psuł mu nieco szyki. Ale nie mógł lekceważyć jego osoby. Był zabójczo skutecznym łowcą nagród i nic nie ochroniłoby Orflicka przed jego zemstą, jeśliby zdecydował się go „olać”.
 
Jacques69 jest offline