Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2018, 22:19   #6
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Rhysand jednak nie kłamał. Leith nie odczuwał żadnego bólu czy dyskomfortu z powodu pierścienia, choć gdy kilka razy sprawdził - był on wciąż obecny na jego przyrodzeniu. Kolejna spełniona obietnica dotyczyła jedzenia - bękart nie pamiętał, by w życiu tak dobrze zjadł. I tak suto. I jeszcze dostał kufel ale! Tak dobrego trunku nie piło od... chyba nigdy! Ubranie, które zaś wybrał dla niego jasnowłosy alfons może nie było w jego typie, zbyt kolorowe, ale jednak okazało się czyste i nawet nieźle doń dopasowane. Nie żeby Leith miał w ogóle jakiś sprecyzowany gust. W wojsku ubierał się w to co się dało z czego im wiecej ochrony mogło to zapewnić tym lepiej. To co można nazwać było “stylem” to makabryczne dekoracje jakie Leith dodawał: kości, skalpy czy całe zasuszone części ciała jak uszy, palce… To oczywiście miało swoją praktyczną wartość odstraszająco-terroryzującą. Niebieska koszula, zielone spodnie i czerwone sandały wydawały się całkiem w porządku… Służba u Tuli zapowiadała się wcale nie najgorzej.

Bękart nawet nie zauważył jak nastał wieczór, dopóki Rhysand nie poprowadził go na piętro zamtuza, gdzie przez okna w dachu mógł zobaczyć gwiazdy na nocnym niebie. Tak dawno nie widział gwiazd... Będzie dobre dziewięć zim.

- Jak mówiłem, zostało ci dziś jeszcze tylko jedno wyzwanie - odezwał się Rhysand, palcami przeczesując swoje długie, złociste włosy - Poznać smak uciech i stać się w pełni mężczyzną. - Leith uśmiechnął się do własnych myśli. “prawdziwy mężczyzna” to było różnie definiowane choć oczywiście wśród farmerów, mieszczan i innych sytych istot warunek wspomniany przez Rhysanda był typowy. Ileż to “prawdziwych mężczyzn” Leith zabił ostrzem? ilu włócznią? a ilu własnymi rękami? Bękartowi nie zależało na byciu “mężczyzną” czy czymkolwiek innym
- Za tymi drzwiami - Skrzydlaty wskazał framugę - czeka dziewczyna, którą ci wybrałem na tę noc. Normalnie kazałbym ci jak najszybciej doprowadzić ją do szczytu, by zobaczyć co potrafisz, ale ponieważ nie masz doświadczenia, ten wieczór jest dla ciebie. Ja tylko będę siedział w kącie i się przyglądał, by nazajutrz pomówić z tobą o twoich umiejętnościach - nagle uśmiechnął się szerzej - No chyba że zechcesz, bym się przyłączył.
Leith był zestresowany i pobudzony co chyba nie było dziwne w tej sytuacji. Bękart uznał pytanie alfonsa za rodzaj zaczepki więc dyplomatycznie kiwając głową odpowiedział:
- Aha. - po czym chwycił za klamkę, otworzył drzwi i wszedł do środka.
Pierwszym co w niego uderzyło był silny zapach perfum i kadzideł. No i te zasłonki i baldachimy - były po prostu wszędzie, dlatego w pierwszej chwili Leith nie zauważył postaci na ogromnym, pokrytym całym tuzinem różnokolorowych poduszek. Kiedy jednak ją zauważył, uświadomił sobie nową rzecz - nie wszyscy Skrzydlaci byli piękni i szczupli.


Kobieta, którą miał przed sobą była krępej budowy i nawet fantazyjna, koronkowa bielizna nie była w stanie ukryć jej fałdek tłuszczu na brzuchu i... w innych miejscach. Bezsprzecznie jednak wydawała się miła i chętna, bo gdy tylko zobaczyła Leitha, uśmiechnęła się szeroko. Przy okazji bękart zauważył, że mimo szpiczastych uszu ona również nie posiadała skrzydeł.

- O, jesteś wreszcie, panie brzydalu! - przywitała go, starając jednocześnie podnieść się na łokciu i powitać gościa w jakiejś seksownej pozie. Jedno i drugie wyraźnie sprawiało jej problem - chyba była już nieźle podpita.
- Esmeraldo! - upomniał dziewczynę Rhysand, wchodząc za Leithem do pomieszczenia i zamykając drzwi.
- No co? Pewnie wie że jest brzydki. A ja jestem gruba. Nie zmienia to faktu, że on ma chuja, ja mam piczkę... co daje początek miłego wieczoru, nie? - pytanie wydawało się być kierowane do Leitha.
Leith nie mógł się nie zgodzić z takim postawieniem spraw. Podobała mu się szczerość. A czego Esmeralda nie wiedziała (lub zwyczajnie mało ją to obchodziło) Leith nie miał nic przeciwko grubości. Dla biednych ludzi z gminu, otyłość kojarzyła się z bogactwem, czymś czego nie można mieć. Toteż w czasie napadów na karawanę córki kupieckie nie unikały pohańbienia nie tylko dlatego że nie mogły za szybko biegać…
- Pozwolisz, że sobie ciebie obejrzę? - Pobudzony Leith spytał, choć postąpił krok do przodu i wyciągnął dłoń w stronę kobiety nie czekając na odpowiedź. Jego wielka łapa zamknęła się wokół kostki Esmeraldy, jednym powolnym ruchem przysunął sobie stopę dużej dziewczyny pod sam nos. Zachichotała nieco obleśnie.
- Lubisz stópki? - posmyrała go palcami po nosie.
W tym czasie Rhysand zajął miejsce na krześle obok łoża. Nalał sobie z karafki jakiegoś trunku i obserwował Esmeraldę i Leitha z wyraźnie gasnącym entuzjazmem.
- Surowe? jeszcze nie wiem. - Skłamał Leith… No może nie do końca było to kłamstwo bo chodziło o inny kontekst. Dłonie mężczyzny były nawykłe do rozbijania kamieni a nie dotykania rzeczy tak puszystych i delikatnych jak skóra Esmeraldy. Najbardziej nawilżoną i tym samym wrażliwą na dotyk częścią ciała bękarta pozostawały więc podobnie jak i u większości zwierząt, usta. Leith wsadził sobie małą stópkę Esmeraldy do ust i possał ją chwilę, a potem przesunął nosem wzdłuż nogi poprzez łydkę, wąchając, badając ją wargami. Kobieta była najbardziej delikatnym stworzeniem jakie dotykał, robiło mu się okropnie gorąco i ciasno w tych pstrokatych spodniach. Na nią zresztą ta sytuacja też zdawała się działać (bo przecież nie mogłaby udawać!). Esmeralda ułożyła się wygodniej na plecach i pomrukując z przyjemności sięgnęła do wykroju swojej halki i po chwili uwolniła z niej dwie dorodne piersi o jasnoróżowych brodawkach. Wiedzieć jak wyglądają dobre piersi to było jedno. Oglądanie z bliska piersi Mrru będąc przywiązanym drugie. Mając dekolt Esmeraldy dosłownie pod ręką to było jednak zupełnie coś innego! Leith biorąc niejako przykład z towarzyszącej mu Skrzydlatej ściągnął z siebie niebieską koszulę i pyrgnął ją gdzieś za siebie. Nie było mowy o rozrywaniu materiału, po pierwsze chyba kosztował więcej niż wszystko co bękart do tej pory miał, po drugie, możliwe iż będzie musiał w niej chodzić do końca życia. Traf chciał, że trafiła w Rhysanda, który chyba nie był tym faktem uszczęsliwiony. Minę miał raczej ponurą, aczkolwiek nie komentował poczynań w łożnicy tak, jak obiecał. To był wieczór Leitha. Mógł pozwolić sobie na wszystko!

Bladziutkie nóżki Esmeraldki leżały teraz przed nim i Leitha coraz bardziej nakręcał fakt iż kobieta jest odurzona i jakby nie patrzeć bezbronna. Tak, to strasznie mu się podobało! Mężczyzna zaczął się nawet zastanawiać, czemu nigdy o tym nie pomyślał: Po prostu spić ludzką dziwkę i… no właśnie - ktoś i tak posądził by go o porwanie, gwałt czy cholera jeszcze wie co i pewnie przypłacił by schadzkę życiem.
Jednak teraz, wśród Skrzydlatych zwyczajnie kazano mu to robić!
Leith już ochoczo usiadł okrakiem na łóżku, chwycił kobietę za obie nogi pod kolana i przysunął jeszcze bliżej siebie. Bękart oglądał dłuższą chwilę grube uda Esmeraldy, obserwował jak przy poruszaniu faluje na nich różowe ciało, z rosnącym zaciekawieniem zerkał na co raz przelewający się między fałdkami skóry materiał majtek. Znów tkanina zdawała się mężczyźnie zbyt delikatna na jego wielkie łapska toteż ponownie posłużył się ustami. To chyba spodobało się Esmeraldzie, bo jęknęła, wyginając w górę biodra.
- Pokaż mi go... też jest taki duży?
- Skąd mam wiedzieć jaki jest duży? - odpowiedział z już dość suchym gardłem Leith - wiem tylko że te zielone spodnie są cholernie małe...
- Es. - w przeciwieństwie do bękarta, który dostał wolną rękę, Skrzydlata prostytutka musiała chyba przestrzegać jakichś zasad, bo na to jedno słowo uniosła się na łokciach i powiedziała:
- Zdejmij majtki, a potem sobie popatrz. Tu, tu i tu. - wskazała przez materiał pudrowo-różowych majtek na okolice swojej kobiecości. - To najwrażliwsze miejsca. Ale najlepiej zaczynaj od przodu. Leith pokiwał głową choć niewiele mu to na razie mówiło. Już wyciągał głodne łapsko w stronę delikatnego materiału gdy się zreflektował. Bękart pochylił głowę i chwycił majtki zębami, delikatnie by nie szarpnąć znajdującego się pod nimi ciała jednak zdecydowanie by w zasadzie jednym ruchem ześlizgnąć bieliznę z grubych ud kobiety. Kiedy zobaczył co było pod nimi ukryte, jego źrenice rozszerzyły się spychając białka na margines egzystencji. Nie trzeba było być tu inteligentem: Leith intuicyjnie pojął, że ma przed sobą najdelikatniejszy rodzaj skóry jaki widział do tej pory, to musiał zbadać ustami.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline