Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2018, 00:04   #16
Baird
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację


Dom kultury w Chebokov popularnie nazywany “Domem Niedźwiedzi”, czasem zwany też “świątynią Ursuna”, nie jest typowym miejscem kultu. Ze złotymi posągami i marmurową posadzką. W tym miejscu przeważa surowo drewno i kamień oraz dzika roślinność, dając temu miejscu aurę takich kultów jak Imperialna wiara w Taal'a. Kult Ursuna i Taal'a pozostają w zgodzie, choć często dochodzi między nimi do długich debat na temat tego jakie zwierze jest królem lasu. Co do samego budynku to jako jeden z niewielu kamiennych budynków w mieście był otoczony wiatrami magii w przewadze brązowego, o czym wszystkich poinformowała Fanriel, gdy podeszliście bliżej. Do świątyni dotarliście jako jedni z ostatnich, większość mieszkańców Chebokov była już w środku.
Przed wejściem do domu niedźwiedzi przywitała was młoda akolitka, miał co najwyżej dwadzieścia pięć lat, ładne zęby i za duży dekolt.
Akolitka: Witajcie w domu ojca pra-niedźwiedzia. Przybyliście podziwiać co roczne obchody Święta Snu, czy może ktoś z was chce wziąć udział w zawodach?-
Jedynie Gorok potwierdził udział, reszta z was wolała podziwiać obchody. Akolitka skinęła głową i wprowadziła was do środka, przeszliście przez kaplicę, którą ozdabiały drewniane płaskorzeźby przedstawiające Ursuna i niedźwiedzie zawieszone na ścianach świątyni. Drewniane sklepienie kaplicy podtrzymywały kamienne kolumny biegnące wzdłuż pustej galerii. W tym miejscu rzucił się wam w oczy brak ławek. Drugą rzeczą jaka zdecydowanie przykuła waszą uwagę był siedmiometrowy posąg niedźwiedzia pokryty złotem, które na szybki rzut oka Koniczynka wyceniła na przynajmniej 80 karatów.
Gdy przeszliście kilkanaście metrów akolitka zwróciła się do Gorok'a.
Akolitka Nie wiem czy wiesz jakie są zasady walki, nie wiem nawet czy rozumiesz ludzki język, więc postaram się mówić tak, żeby nawet niedźwiedź mnie zrozumiał.
Nie wolno Ci nikogo zabić na arenie, ale wypadki się zdarzają. Nie możesz używać do walki broni białej, palnej, strzeleckiej, trucizn ani magii wszelkiego rodzaju. Użycie w walce czegoś innego jak twoje własne ciało skończy się dyskwalifikacją z zawodów. W kislevskich zapasach można jednak uderzać z pięści, kopać, drapać, a nawet gryźć przeciwnika. Jedynie twoje ciało jest bronią. Rozumiesz?-
Gorok potwierdził, a akolitka zaprowadziła was do drzwi prowadzących na wewnętrzny dziedziniec. Akolitka zabrała Goroka do innych zawodników siedzących przy samej arenie, a resztę z was pozostawiła samym sobie.
Wewnętrzy dziedziniec na co dzień był wybiegiem dla świątynnych niedźwiedzi, teraz jednak w tym miejscu stały stoły z jedzeniem i napojami, a kawałek dalej na lewo ogród z fontanną, która teraz przykryta była drewnianą, kwadratową sceną przykrytą beżowym materiałem. Pod zadaszeniem ustawione zostały ławki, na których znalezienie DOBRYCH i wolnych miejsc siedzących nie było łatwe, w końcu jednak znaleźliście takowe. Wydarzenie było dobrze przygotowane, nawet kilku kramarzy sprzedawało smakołyki chodząc między ławkami. Nagle w tłumie zrobiło się cicho, gdy ze kwater mieszkalnych wyszedł starszy, łysy mężczyzna z brodą i w futrze, i zaczął przemawiać do tłumu. Mnich stanął na środku areny i zaczął:
Brat Bogdan: Życie to ciągła walka. Walka o przetrwanie. Walka o bogactwo. Walka ze samym sobą i swoimi słabościami. Walka jest sensem życia, a życie jest ciągłą walką. Dziś zebraliśmy się w tym miejscu. W tym czasie by świętować koniec jednego życia i początek nowego. Nowy rok, nowy świat, który narodzi się po zimie, gdy Ursun, bóg ojciec obudzi się ze swojego zimowego snu. Najlepiej nowe życie uczcić walką, która jest sensem życia nas wszystkich, od prostego chłopa po Boyara. Niech więc rozpoczną się tę igrzyska ku chwale nowego życia i ojca Ursuna!-
Brat Bogdan wskazał na pierwszych dwóch wojowników, byli nim Gorok i jakiś chłop.

Staliście tak chwilę wpatrzeni w siebie, Gorok Urijor i Wania syn Ilyii. Chłop definitywnie chwilę wcześniej zeszczał się ze strachu, bo plama jaką miał na portkach nie mogła być od niczego innego. Widząc, że człowiek raczej się nie ruszy zaatakowałeś.
Podbiegłeś szarżą do trzęsącego portkami chłopa i z olbrzymim impetem kopnąłeś go w klatkę piersiową, z której natychmiast uleciało powietrze. Chłop nie walczył, nie był też w stanie uciekać. Jego ciało stało jedynie w miejscu i czekało na ciosy, a te po chwili nadeszły. Pierwszy cios pięścią przeleciał tuż nad głową Wani, drugi jednak trafił prosto w szczękę chłopa, Wania miał jednak twardy ryj, a sam atak chyba wybudził go z szoku bo kislevita oddał cios, chybił jednak sromotnie. Ty tym razem już nie spudłowałeś. Lewy hak trafił chłopa prosto w żebra, zostawiając potężnego siniaka, drugą ręką złapałeś Wanię za jego prawą rękę, którą szykował się do ciosu i rzuciłeś nim przez bark jak workiem kartofli. Chłop chyba miał dość dalszej walki, bo jak tylko upadł, wstał na równe nogi i spieprzył z areny. Stary mnich wyszedł na środek areny, podniósł twoją rękę do góry, tłum oszalał i zaczął bić Ci brawa aż usiadłeś z powrotem na swojej miejsce wśród innych zawodników. Przez małe okienko miałeś okazję zobaczyć pozostałe walki.

Siedząc na trybunach mieliście całkiem dobry widok. Wasz towarzysz Gorok biorąc udział w pierwszej walce w zaledwie kilku ciosach zmusił przeciwnika do ucieczki. Kolejna walka jaka miała miejsce między gladiatorem i flisakiem była trochę dłuższa. Mężczyźni o podobnej budowie fizycznej siłowali się chwilę starając się wzajemnie przewrócić okazyjnie wymieniając ciosy. W końcu gladiator będąc bardziej doświadczonym w walce na arenie rzucił flisakiem o ziemię, tak jak wcześniej Gorok chłopem, by chwilę później założyć dźwignię na nogę flisaka. Mężczyźni siłowali się jeszcze chwilę na ziemi, ale flisak musiał w końcu odklepać, gdy gladiator prawie złamał mu nogę swoim żelaznym uchwytem.

Kolejna walka między kozakiem i poskramiaczem niedźwiedzi był długa. Przez pierwsze kilka minut zawodnicy wymierzali ciosy, które jednak były parowane lub całkowicie unikane. Po kilku unikach w końcu zaczęły padać pierwsze ciosy. W końcu poskramiacz niedźwiedzi założył kozakowi tak zwanego “misia” by na koniec wykończyć go chwytem jaki gladiator założył flisakowi na nogę.

Na to co miało miejsce później chyba nikt nie był gotowy. Na arenie po kozaku i poskramiaczu niedźwiedzi pojawił się prawdziwy, wielki czarny niedźwiedź oraz wojownik z norski. Nors był wielki z brodą i tatuażami i zapewne zastraszyłby każdego człowieka swoim warczeniem i biciem się w pierś, jednak na Mishę, owa taktyka nie miała skutku. Bestia ruszyła z szarżą na wojownika i już wydawało się, że go nie trafi, gdy łapa niedźwiedzia przecięła udo berserkera, tak że aż mięśnie wyszły na wierzch. Nors nie robiąc sobie nic z wielkiej krwawej rany zaatakował w bitewnym szale. Zwierzę i człowiek wymieniali chwilę ciosy, jednak gołe pięści nijak się miały do pazurów i kłów i już po kilku ciosach berserker krwawił jak świnia, a jego ciosy raz po raz chybiły celu. W końcu niedźwiedź najwyraźniej znudzony starciem zaatakował w głowę norsa rozdzierając jego twarz i pozostawiając cztery wielkie szramy. Na szczęście dla berserkera akolici Ursuna przerwali walkę nim Misha zdążyła się z nim porządnie zabawić, w końcu na trybunach były też dzieci. Gdy mnisi zebrali berserkera z areny i przysypali kałużę krwi piaskiem walki mogły trwać dalej. Na arenę ponownie wszedł wasz towarzysz Gorok.

Ogr lubi walkę i jedzenie, a jak na razie walka Cię nie satysfakcjonowała. Słabi, mali ludzie nie byli wyzwaniem dla ogra, a jednak kolejny z nich stał przed tobą i czekał na dzwon. Poskramiacz niedźwiedzi nie posikał się ze strachu, na twój widok, ale i tak zaszarżowałeś. Pierwszy cios trafił go prosto w szczękę, niestety drugi cios chybił, poskramiacz próbował złapać Cię za rękę, ale łapa ogra okazał się dla niego za duża by ją chwycić. Ponownie zaatakowałeś. Kopniak w lewe kolano lekko go zabolał, ale już drugi w prawy piszczel nie zrobił żadnego wrażenia. Poskramiacz próbował odwdzięczyć się hakiem w nos, ale nawet nie był blisko, twoja pięść jednak trafiła jego nos powodując niewielki krwotok z nosa i ogłuszyła go na chwilkę. Korzystając z okazji chciałeś poprawić mu kolejnym sierpem w szczękę, ale w ostatniej chwili człowieczek odsunął się na bok. Poskramiacz nie spodziewał się jednak drugiego ciosu. Kopniak w piszczel tym razem zabolał. Poskramiacz stracił równowagę i padł na ziemię, nim jednak zdążyłeś zadać kończący cios człowiek poddał walkę.

Gorok zmasakrował poskramiacza niedźwiedzi zaledwie kilkoma ciosami w twarz i paroma kopniakami. Dopiero teraz zaczęło do was docierać dlaczego Czarnovsky zdecydował się zabrać ogra do norski. Gdy Gorok wrócił na ławkę na arenę ponownie weszli gladiator i bestia zwana Mishą. Gladiator w przeciwieństwie do poprzedniego przeciwnika niedźwiedzicy używał uników, parował, nawet zadał jej kilka obrażeń. Koniec końców jednak wojownik nie miał szans z niedźwiedzimi szponami, gdy te w końcu trafiły jego głowę, zostawiając rozcięcia na czaszce. Misha doskoczyła jeszcze i chwyciła za rękę wojownika zatapiając w gołej skórze swoje lśniące białe kły zmuszając gladiatora do poddania się.

Brat Bogdan stanął na środku areny.
Brat Bogdan: Panie i panowie i tak oto dotarliśmy do ostatniej walki. Ogr Gorok zmierzy się z córką Ursuna i poprzednią mistrzynią, Mishą. Niech zwycięży najlepszy!-

Stanąłeś naprzeciw bestii. Wyszczerzając kły i tupiąc mocno klasnąłeś w biodra. Misha nieulękniona zaszarżowała. Misiek pobiegł i uderzył pazurami w twoją nogę. Obrażenia przebiły skórę i trochę zapiekły, ale udało Ci się złapać łeb niedźwiedzia, gdy ten chciał Cię capnąć kłami w rękę. Szybkim ruchem chwyciłeś Mishė za szyję i siłowaliście się tak chwilę; Misha próbując się uwolnić podrapała Cię w kilku miejscach, ale w zamian dostała z łokcia w nos. Misiek zawył z bólu i w końcu się wyrwał aby zaatakować jeszcze raz. Gdy Misha stanęła na tylnych łapach by zaatakować potężnymi pazurami, złapałeś ją za łapę i rzuciłeś, dobre cztery metry wprost na pierwszy rząd. Niedźwiedzica zawyła z bólu lądując na plecach.
Brat Bogdan podszedł do Ciebie i ponownie podniósł twoją rękę do góry, tym razem przemówił tak, że wszyscy go usłyszeli.
Brat Bogdan: Zwycięża Gorok Urwij Wór!-
Tłum wstał i zaczął bić brawa, wielu skandowało twoje imię, krzycząc:-
Tłum:Gorok! Gorok! Gorok! Urwij Wór! Urwij Wór!-
Inni nie mogli wyjść z szoku na to co tu się odbyło, jeszcze kilku uciekało od niedźwiedzia, który właśnie na nich wylądował.
W tym czasie z budynku wyszła mała procesja, składająca się z dwóch kapłanów i kilku akolitów. Jeden z kapłanów trzymał poduszkę, a akolita kadzidło, kolejnych dwóch akolitów niosło drewnianą ikoną Ursuna.
Brat Bogdan zdjął z poduszki kościany medalion i założył Ci go na szyję.
Brat Bogdan: Gratuluję czempionie. Oto twoja nagroda. Wiedz, że medalion ten został pobłogosławiony wielką siłą przez samego Ursuna. Jeśli interesuje cię trochę trudniejsza walka niż ta na arenie, to znajdź mnie w trakcie uczty jaka zaraz się zacznie w domu Ojca.-


Jakiś czas później w Domu Niedźwiedzi miała miejsce uczta. Zwycięzca turnieju oraz jego towarzysze, mieli zapewnione miejsca dla vipów, chodź cała impreza miała klimat garden party więc miejsc nie brakowało. Tłuste i podawane w dużych ilościach specjały kislevskiej kuchni przypadły wszystkim do gustu, była to też okazja by się za darmo najeść, napić i pogadać o różnych rzeczach. Mnisi ważyli własne piwo, którego wytoczyli kilka beczek.
Była już późna noc i gwiazdy świeciły na czystym niebie, a zabawa trwała dalej. W miejscu gdzie wcześniej walczono lokalni mieszkańcy zorganizowali tańce, znalazło się też kilku grajków.
[MEDIA]http://youtu.be/ZK9A8wAx24Q[/MEDIA]
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 08-08-2018 o 01:56.
Baird jest offline