Wieczór, widać gwiazdy, gdzieś w tle gra muzyka, słychać śmiechy, rozmowy. Kilku ludzi tańczy na „arenie”, kilku leży pod nią. Typowa dobra impreza. Patrzę, Koniczynka kręci się gdzieś przy stołach z jedzeniem. A skoro Silvio przetarł mi szlaki - mam nadzieję - u panny Listek, pora więc chyba na mój ruch. W końcu jest kwatermistrzem, więc ma najwięcej na okręcie do powiedznia. Po kapitanie. Geod nie mam, pozostał mi już tylko mój urok osobisty, który - niestety - już raz mnie zawiódł. Podszedłem do stołu obok panny Applebloom. Bardin: Rozmawiałem z Silvio i dowiedziałem się, że mam z Tobą pewne wspólne zainteresowania. Koniczynka: To dlatego tileańczyk tak mnie wypytywał. No co takiego niby mamy wspólnego Bardinie? Bardin: Ja myślę, że on po prostu z Tobą rozmawiał, bo jest miły. Powiedział mi, że lubisz geody. Toż musisz w duszy mieć coś z krasnoluda, gdy takie cudeńka Cię pociągają, no nie? Koniczynka: A no lubię, bo one są jak takie pączki z kryształowym nadzieniem.-
Koniczynka uśmiechnęła się szeroko. Bardin: Kolekcjonujesz je? Czy może lubisz biżuterię z geod zrobioną? Koniczynka: Nosić je? Tylko krasnolud pomyślałby żeby robić z kamieni biżuterię.
Koniczynka roześmiała się głośno Koniczynka: Nie nosze ich. Mam małą kolekcję na którą lubię patrzeć, mam już geody w każdym kolorze oprócz zielonych kryształów. - Bardin: Cóż, pochodzę poniekąd z rodziny jubilerów. Mój dziad i mój stryj i jego dzieci, są złotnikami. Ale biżuterię robią raczej nie dla krasnoludów. My takich rzeczy raczej nie nosimy. Gdybyś potrzebowała kiedyś pomocy, to śmiało. A z zielonych… pewnie już wiesz… ale takie jasno-przezroczyste, to trzeba szukać kwarcu. To akurat łatwo dostępne jest. Agaty mogą tworzyć ziemistozielone geody. Inne akurat mi do głowy nie przychodzą. Z zielonego najbardziej malachit lubię, ale on nie tworzy kryształów, więc i nie ma geod. Ale za to przecięty i wypolerowany też ładny jest.
Zerknąłem w stronę stołu i dziabnąłem sobie coś na przekąskę. Bardin: Jak tam zakupy dzisiaj? Koniczynka: Udało mi się dostać wszystko z listy kapitana. Wiesz jak trudno dostać pół tony suszonego mięsa? Bardin: Nie za bardzo. Jak pracowałem na kopalni, to bardziej mnie interesowało pół funta mięsa, niż pół tony. Ale cieszę się, że nie będziemy głodni. Co pijesz? Koniczynka: A co jest?- Panienka Applebloom zażartowała uśmiechając się przy tym do ciebie.
Zerknąłem na stoły. Piwo, wódka… co ona piła za pierwszym razem? Wino? Postanowiłem zaryzykować. Bardin: Gospodarze serwują piwo i wódkę. Ale - rozejrzałem się konspiracyjnie - zahaczyliśmy po drodze z Silvio o tawernę i mam jeszcze prawie całą butelkę wina. Dobrego, tileańskiego. Jeżeli masz ochotę się napić, to możemy klapnąć sobie gdzieś na uboczu. Koniczynka: Uwielbiam tileańskie. Nie jest tak cierpkie jak to z Bretonni.
No to poszliśmy wykończyć to wino, chyba Silvio muszę jeszcze jedną flaszkę kupić. Niech lepiej znajdą się szybko jakieś łupy, bo bez kasy zostanę. |