- Ha! Mówiłem, że jeszcze przed południem się jacyś trafią, co? Płać - uśmiechnął się na ich widok brodaty drab w zniszczonej i brudnej brygantynie. Jego kolega przekazał mu kilka monet. Z budki po drugiej stronie wyszło dwóch ludzi. A szczęśliwy zwycięzca zakładu, zionąc odorem czosnku i piwska, zwrócił się do Was:
- Znudziła się wojaczka kolegom, co? Do domku, pod pierzynę tęskno, co? No no, nawet sobie gołąbeczkę przygruchali, co? - podszedł by klepnąć Leo w tyłek, ale kłapnięcie dziobem kruka wystarczyło by go odstraszyć. Ewidentnie wziął Ostatnich za dezerterów. Dezerterów z armii granicznych. Emblematy działały. Przynajmniej na takich głupków.
- Przez most chcą przejść, co? To co, zwyczajowa stawka, korona od nogi, co? Czterdzieści koron wychodzi, co? A za drugie czterdzieści to ani słóweczka nie piśniemy, żeście przechodzili. Może nawet uda się dowieźć łupy i dziewczynę do domu, pod pierzynę, co? - uśmiechnął się.
- Tylko na Parszywca uważajcie, odkąd został szychą to mu już zupełnie odjebało - dodał.